[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odsunęła się, choć wiedziała, że powinna to zrobić.Pózniej tłumaczyła sobie, że jązaskoczył.Jednak podświadomie czekała na ten pocałunek.Gdy Duncan Wsunął rękę w jejwłosy i pieszczotliwie pogładził kark, poddała się całkowicie fali przyjemnych doznań, alechwilę słodkiego zapomnienia przerwała interwencja Mamy.Królowa kuchni stanęła przystoliku z porcją orzechowego placka, a widząc, co się dzieje, bezceremonialnie pociągnęłaDuncana za włosy.- Hej, chłopcze! - huknęła swoim niskim głosem.- Daj spokój dziewczynie i pozwóljej zjeść deser.A potem rób sobie z nią, co chcesz!Nie od razu jej posłuchał.Ociągał się dłuższą chwilę, pieszcząc pocałunkami wargiCat, wciąż nie mogąc nasycić się ich smakiem i jędrnością.Odsunął się dopiero wtedy, gdyMama wymierzyła mu porządnego kuksańca.- Mamo, ona chce placek z lodami - powiedział w nadziei, że Murzynka zostawi ichjeszcze na moment samych.- Myślisz, że nie wiem? Mam tu i placek, i lody - oznajmiła, stawiając przed Cattalerzyk z deserem.Potem zebrała puste talerze i już miała wrócić za bar, kiedy nagleroześmiała się rubasznie i klepnęła Cat w szczupłe plecy.- Fajnie całuje ten mój złoty chłopiec, co?- Tak.- Cat próbowała powstrzymać westchnienie, ale na próżno.- Całkiem niezle,choć założę się, że to jest dużo lepsze - powiedziała, nabierając na widelczyk porcję deseru.- Nareszcie masz dziewczynę, która lubi sobie pojeść, a nie dziobie jak wróbelek -pochwaliła ją Mama i wymierzyła Duncanowi kolejnego kuksańca w bok.- Lepiej ją trzymaji nie puszczaj! - powiedziała na odchodnym.Duncan popatrzył, jak Mama znika w mrocznym wnętrzu kuchni, a potem uśmiechnąłsię zagadkowo.- Powinienem ją poznać z moim dziadkiem - oznajmił.- Mają wiele wspólnego.- Co na przykład? - spytała Cat z ustami pełnymi ciasta i lodów.Jakoś nie mieściło jejsię w głowie, żeby czarnoskóra kucharka z Nowego Orleanu i obrzydliwie bogaty Szkot zBostonu mogli znalezć wspólny język.- To, że obydwoje tylko patrzą, jakby tu mnie ożenić - roześmiał się, widząc jejzaskoczoną minę.- Obydwoje ciosają mi kołki na głowie, że dawno już powinienem miećżonę i bandę dzieciaków.Dlatego każde z nich na własną rękę próbuje mnie wyswatać.Ayżeczka pełna lodów zawisła na moment w powietrzu, Cat zaś z uwagą popatrzyła naprzystojną twarz swojego pracodawcy.- Wiesz co, kotku? - powiedziała w końcu.- Jakoś nie wyglądasz mi na kogoś, kto bypotrzebował pomocy swatów.- Im to powiedz, nie mnie.Ale mam dla ciebie najnowsze wieści z Bostonu.Chceszposłuchać? - spytał.- A warto?- Myślę, że tak.Wyobraz sobie, że mój dziadek wybrał cię na moją przyszłą żonę.- Co takiego?- To, co słyszysz - roześmiał się Duncan.- Stary MacGregor chce, żebym się z tobąożenił.Ona również się roześmiała, biorąc to za głupi żart.- Spadaj, kotku! - stwierdziła zwięzle i wróciła do topniejących lodów.- Mówię poważnie! Ta dziewczyna ma ikrę.Do tego to porządna rodzina, dobrakrew. - Duncan wywracał oczami i podkreślał każde r , naśladując wymowę dziadka.- A skąd on to wie? Przecież mnie nie zna.- Tak ci się tylko wydaje.Nawet nie wiesz, ile staruszek ma informacji.Mówię ci otym, bo pomyślałem, że powinnaś wiedzieć, co knuje ten spryciarz.Popatrzyła na niego niepewnie.Widać było, że chciałaby coś powiedzieć, ale niebardzo wie co.Dlatego przez jakiś czas siedziała w milczeniu, stukając paznokciami o blatstołu.W końcu ciekawość okazała się silniejsza.- A ty zawsze robisz, co dziadek ci każe? - spytała.- Nigdy, więc możesz spać spokojnie, złotko - natychmiast wyczuł jej intencje.- I niemyśl sobie, że próbuję ci się oświadczać.Po prostu cała sprawa wydała się parę dni temu,kiedy dziadek zadzwonił do mnie, żeby sprawdzić, jak się sprawy mają.- I co mu powiedziałeś?- To, co chciał usłyszeć.Powiedziałem mu, że właśnie się zaręczyłaś.- Z kim, do diabła?- Z pianistą, który nazywa się Fujarkiewicz.- Co takiego? Dlaczego wymyśliłeś takie idiotyczne nazwisko?- %7łeby wkurzyć starego.Bardzo się na tobie zawiódł - powiedział ze złośliwymuśmiechem.- Ale nie jestem pewien, czy mi uwierzył.Ten stary diabeł jest cholernie sprytnyi nie łatwo daje zbić się z tropu.- Widocznie musiałeś się w niego wrodzić - zauważyła z przekąsem.- Możliwe.W każdym razie dopiero co zdołał ożenić mojego kuzyna.Ale widocznieciągle mu mało.- Jak to, ożenić? Co to za zwyczaje? Jak ze średniowiecznej Szkocji?- W rzeczy samej.Tak się w każdym razie zachowuje.Zresztą to już nie pierwszy raz,kiedy udało mu się skojarzyć małżeństwo.Muszę przyznać, że ma do tego talent.To ondoprowadził do ślubu moich rodziców i jak dotąd są ze sobą szczęśliwi.- Mówisz poważnie? Twój dziadek wyswatał twoich rodziców? - Nie mogła uwierzyć,że w tych czasach ktoś jeszcze bawi się w takie rzeczy.- Niezupełnie.Po prostu doprowadził do tego, że się spotkali.Reszta należała do nich.Teraz dziadek pracuje nad następnym pokoleniem.I ma już niezłe wyniki.Cat nie próbowała nawet zrozumieć dziwnych zwyczajów rodziny MacGregorów.Matka często powtarzała jej, że bogacze mogą pozwolić sobie na różne ekscentryczności, iwidocznie miała rację.Dużo bardziej obchodziło ją, co o tym wszystkim myśli Duncan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]