[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochlebstwo było tym niezawodnym guzikiem, którego przyciśnięcie otwierało doniego dostęp i zmuszało przynajmniej do słuchania.Po wtóre nie wypowiedział pochlebstwa płaskiego i ordynarnego; na taki kawał niemożna było brać podobnej umysłowości.Lecz Nieznany był rzeczywiście współczesnymwcieleniem Fausta i musiał o tym dobrze wiedzieć, a nawet nieraz zastanawiać się nad tym.Odparł: Dziękuję za uznanie, tylko nie jestem pewien, co właściwie ma pan na myśli, boFaust i problem faustyczny jest kwestią obszerną.Guran wyjaśnił.Tamten Faust szukał pomocy diabła, dodam melancholijnego diabła,w osobie Mefistofelesa, pan zaś szuka pomocy w nauce i to jest pana nad tamtym przewaga.Lecz to nie wszystko, panie profesorze, doprawdy nie wszystko, jednak jednak diabeł po-został; nie taki z rogami i ogonem, i nawet nie taki, jak ów książę ciemności, ale nieco inny;otóż ten diabeł siedzi tym razem w panu, nie wyskakuje zza fotela ze słowami: Oto jestem! ale z serca.Mógłbym, go nazwać ogólnie innym imieniem: Przeszkoda.Teraz diabeł alias przeszkoda tkwi w panu, nie w wiedzy.Działa w tym laboratoriumnie tylko wiedza, działa też i pan, pana poglądy i idee, filozofia.Dlatego pozwoliłem sobiespytać się, jakim pan hołduje poglądom naukowym i filozoficznym na życie organiczne.Obawiam się zresztą, że Goethe tworząc swego Mefistofelesa czynił go na wzór przepraszam, że to powiem pana! Ulepił według tego wzoru nie tylko Fausta, lecz iMefistofelesa także.Nieznany uniósł lekko jedną brew do góry, usiadł powoli na krzesełku i złożywszy ręcena krzyż na piersiach zdziwił się: No, no, ciekawe, proszę, niech redaktor ciągnie dalej. Tak, na wzór pana.Biorąc bowiem dramat Goethego poważnie, widać jak na dłoni,że jego diabeł jest tylko teatralną personifikacją ducha negacji, zaprzeczenia.To nie jest jakiś upadły anioł czy coś w tym mitologicznym guście, to według wła-snych słów poety jest uosobienie najwyższego sceptycyzmu, niezdolnego nawet do odró-żnienia faktów prawdziwych od nieprawdziwych, czynów wysokich od niskich i dobrych odzłych; jest to, jakbym dziś powiedział, wiedza i potęga bez celu, bez miary, bez motywu, zwyjątkiem jednego: ambicji, owej ambicji żądzy poznania, co jest ostatecznie samo wsobie cechą egoistyczną.Pan nie wierzy w żadną ideę, tylko w swe wiadomości, pan niewierzy w ludzkość! Czyni pan to nie dla niej, lecz przeciw niej!Nieznany przerwał mu stanowczo: A cóż to za demagogia, wie pan, nie spodziewałem się usłyszeć od pana podobnychidiotyzmów.Ludzkość? A co to jest? Idea? A cóż to jest? Bardzo piękne porównanie i bardzogłupia myśl.Oblicze Nieznanego stało się agresywne i odpychające.Wpatrzył się w Gurana tak, jakdyrektor ogrodu zoologicznego ogląda jakiegoś niskiego gatunkowo zwierzaka o nikczemnejposturze i ogromnie śmierdzącego.Rzekł: Pogardzam panem.Humanitaryzm nie jest niczym innym, jak nikczemną słabością ijeszcze nikczemniejszą głupotą.Istnieje tylko jedna moralność: moralność panów.Zmiejeciesię z tego, z wiary w nadczłowieka, istoty, która stała się wielka dzięki samouwielbieniu,dzięki woli mocy, dzięki podeptaniu uczuć rzekomo ludzkich, jak miłość, litość, wspaniało-myślność.Zmiejcie się, śmiejcie się, ale przyszłość należy do nas, zapanujemy nad wami,choć nas jest tylko garstka, a was cały ocean.Przyjdzie dzień, gdy wreszcie roztoczy się nadwami czarna noc, która się już nigdy nie skończy, a dla nas wzejdzie słońce wolności, zerwie-my kajdany, wymyślone chytrze przez czerń słabeuszów i głupców dla spętania naszychsilnych rąk i nóg, kajdany moralności niewolników i plebejuszów.Ale przyszłość należy dosilnych, do nas.Co raz i drugi się nie udało, uda się innym razem.Nasza doktryna i nasz klansą nieśmiertelne.Istnieje tylko siła.W Fauście podoba mi się to, co jest siłą, a obrzydzenie sprawia to, cojest słabością.Ale skąd tu droga do tej śmiesznej paraboli z diabłem i do tej patetycznej wiary wludzkość? Nie rozumiem pana i obawiam się, że pan sam siebie nie rozumie również. Rozumiem. To w każdym razie nie potrafi pan tego nikomu wytłumaczyć. Potrafię i mam przekonanie, że nawet panu wytłumaczę. Chełpi się redaktor, to są przechwałki.Guran wyciągnął ręce z kieszeni i robiąc uprzejmy gest w stronę rozmówcy rzekł: Mniejsza z tym, dojdziemy do sedna kontrowersji powoli, jest ona poważna i nie dasię wyczerpać w jednym zdaniu.Innymi słowy, w sprawach subtelnych nie należy stosowaćtaktyki gruboskórnej w rodzaju chwytania byka za rogi.Mamy odrobinę czasu i jeśli panpozwoli, zacznę od naukowych motywów pańskich badań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]