[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała chorych i szafę wypełnioną listami,dzięki temu żyła.Zatem owego ranka pierwszy zrobił wysiłek, wyrywając się z jej ramion.Ona tymczasem, gładząc od niechcenia koniuszkiem palców jego twarz,powiedziała: A, Julianie, zapomniałabym, czy mógłbyś pójść na strychi sprawdzić maszynerię windy dla chorych, nie wiem, co się dzieje,słychać trzaski, które mi się nie podobają.Zrobiło mu się nieprzyjemnie, ta nagła obojętność, zbyt wczesna, jakbyrozstanie nic jej nie kosztowało, i jej ręka, położona na jego policzku takod niechcenia.Poczuł jej palące dotknięcie, a potem wycofała się trochęza gwałtownie.- Coś nie tak, Julianie?- Ależ nie, to nic.Twoja ręka, nie wiem, wydawało mi się, że parzy.- To możliwe, wiesz, mam teraz dużo pracy. Rzuciła mu pełenzrozumienia uśmiech. Amalia dezynfekuje pewnie w tej chwilinarzędzia w sali opatrunkowej, pójdz jej poszukać, pokaże ci, jak dostaćsię na strych. Zrobiła pauzę, w jej spojrzeniu było trochę więcejczułości: Napiszesz mi słówko przed odjazdem? O windzie?-Tak!Chciało jej się śmiać, kiedy odchodziła.Naczelny Inżynier takżepowinien się śmiać, ale nie za bardzo wiedział z czego i nie miał na toochoty, czuł jakiś ucisk na policzku, być może w sercu także.Ruszyłjednak, szybko odpędzając złe myśli, i kiedy, znalazłszy się w hallu,chwycił ciężką poręcz schodów, by wspiąć się do sali opatrunkowej, owszystkim już zapomniał.-101-Wziął z sobą Amalię i razem wjechali windą na ostatnie piętro, byposłuchać osławionych trzasków.Przed drzwiami spotkali się z Elim,ogrodnikiem.Wydawał się zaskoczony, widząc ich razem.Rzucił jakieśdziwne spojrzenie Amalii, uporczywe, badawcze, a potem, odwracając sięku niemu, powiedział: Ach, to wy!".Wyczuwało się wyrzut w zazwyczajtak życzliwym głosie staruszka.Weszli do windy razem, milczeli, kiedysię wznosiła, by usłyszeć.by ukryć rodzaj zażenowania, pomyślał Morel.Kiedy dotarli na ostatnie piętro, Naczelny Inżynier zrobił powątpiewającąminę.Nie usłyszał nic alarmującego, jedynie skrzypienie liny, to wszystko. Pójdę jednak sprawdzić tę maszynerię powiedział, wychodząc.Eli udał się w stronę swojej klitki na poddaszu.Amalia i inżynier uszli kilka kroków korytarzem.Otworzyła drzwiczki, które prowadziły do wąskiego przejściaznajdującego się między dwiema ściankami z dziurawych desek, u jegokońca widać było wiodącą na strych drabinę.Było gorąco, w powietrzuunosił się zapach drewna, Amalia wchodziła przed inżynierem, wchodziłapo szczeblach, jeden po drugim, a on widział, widział pod białymfartuchem nogi i.kiedy już na górze się odwróciła, spojrzeli sobie woczy.Teraz on zaczął wchodzić.Wyciągnęła do niego dłoń, by pomóc mu postawić nogę na strychu, tadłoń, której dotykał, i nogi oraz wspomnienie, czarna kępka na środku podfartuchem, była naga, pod fartuchem była całkowicie naga, poczułuderzenie gorąca, ich spojrzenia znowu się spotkały i było to jak potężneoparzenie, pożar, lato, pustoszące łoże z suchej słomy, gdzie, łącząc się wgwałtownym uścisku, zaspokajali bez słowa swoje szaleńcze pragnienia.19Zrobiłem to, to niemożliwe, pomyślał Naczelny Inżynier.Julian Morel nie żyje, umarł na dobre! Wszystko skończone! Miałochotę zedrzeć z siebie skórę, taki sprawiała mu ból, i wydłubać sobieoczy, bo nie chciał widzieć siebie samego, jak płacze.Naprzeciw niegogruby typ, wystraszony, chował się za swoją gazetą.Przemowa Hitlera o sztuceNaczelny Inżynier Morel miał ten wytłuszczony grubym drukiem tytułprzed oczami, pochylił się zatem do przodu, by móc przeczytać artykuł i wten sposób uspokoić rozpalone myśli, poskromić rozbiegane spojrzenie,zapomnieć.W Monachium, gdzie odbył się Dzień Sztuki Niemieckiej, Fuhrer wygłosiłwczoraj mowę o prawach i powinnościach państwa wobec sztuk pięknych,w której zarzucił rządom cesarstwa poważne zaniedbania na tym polu. Jest oczywiste", stwierdził, z grubsza rzecz ujmując, że epoki wielkichrewolucji politycznych pozostawiają ślad również w sztuce, która musi siępodporządkować przewodniej idei.Trzeba stworzyć sztukę wychodzącą odżycia narodu nawet za cenę interwencji ze strony państwa.Ostatniestulecie nie stanęło na wysokości zadania.Niemcy, które utworzyły Rzeszęw 1870 roku, miały dużą polityczną siłę.Z punktu widzenia etnicznego irasowego ogra--103-nieżyty się jednak w sztuce do biernej obserwacji tego, czego na jej poludokonywano. Sztuka przestała być przywilejem gruzliczych estetów", stwierdziłFiihrer.Według niego obecna wystawa sztuki współczesnej ukazuje postęp w tejdziedzinie.Wyraził nadzieję, że artystów coraz częściej będą inspirowaćwielkie osiągnięcia III Rzeszy.Jego przemowa została zwieńczonazapowiedzią wybudowania drugiego centrum sztuki niemieckiej, którezostanie wzniesione w Monachium.Co więcej Fiihrer zamierza wydaćniezwłocznie broszurę poświęconą sztuce i architekturze.To będzie jegopierwsza książka od czasów Mein Kampf.Pisze w niej o swojej decyzjiwzniesienia ogromnego pałacu.Wznieść ogromny pałac.jak w bajkach.Ogromny pałac z wielkąkomnatą w środku, w której odrażający potwór pożera dzieci.Pociągunosił Juliana Morela w stronę granicy, tam gdzie zdążyło się już rozpętaćszaleństwo, dokładnie tam, gdzie przygotowywano już glebę podcmentarzysko. Oto powiedział sobie dołączam do nieszczęścia świata i pożałował, że nie wierzy w Boga, tak bardzo pragnął sięmodlić.Nie miał jednak poczucia, że popełnił jakiś błąd.To wydarzyło się tak,jak wydarzają się trzęsienia ziemi i burze.A czy świat, czy świat popełniłjakiś błąd?Fala nas porywa i wyrzuca na brzeg, nie jestem przecież skałą pomyślał, cóż można poradzić na szał morza, gdy jest się jedynie garściąpiasku? Dosyć, dosyć wyszeptał Morel, który siedział wściekłyi łkający.On czy też wątły fragment jego osoby, który wciąż jeszczeżył, siedział na wyściełanej moleskinem ławce pociągu zmierzającego w kierunku Metzu, podczas gdy w przedziale było gorąco,ciągle tak samo gorąco u progu tego pięknego letniego wieczoru,a przerażeni pasażerowie nie śmieli podnieść na niego oczu aninapotkać jego spojrzenia.-104-To %7łydek pomyślał komiwojażer, ukryty za gazetą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]