[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunęła się od Maca na odległość, którą zapewne uważała za bezpieczną! Potemoświadczyła:- Większość kobiet omdlewa na twój widok.Nic dziwnego, że dostajesz wieleniestosownych propozycji od różnych dam.Jak sobie przypominasz, lady Dorridge uraczyłamnie szczegółami waszego związku, jednego z wielu, do których się przyznałeś.Wolę żyćsamotnie, wyklęta przez ludzi, niż żeby się nade mną litowano jako nad twoją biedną żoną".- W tej chwili stało się jasne, jak łatwo ją zranić.- Szczerze mówiąc, chociaż wierzę, że mnielubisz i troszczysz się o mnie, to wiem, że nigdy ci nie wystarczę jako żona.Wreszcie! Prawdziwa dziura w jej żaglu.Dobrze zrozumiał jej słowa: ukrywana niepewność siebie, przekonanie, że nie jestdość ładna albo dość bystra, albo coś równie głupiego, co sobie wmawia latami.Pierwszy raztego popołudnia Mac poczuł się na pewnym gruncie.- Wiele propozycji, powiadasz? To mi pochlebia.Chociaż nawet nie jestem pewien,czy mam dość krzepy, by im wyjść naprzeciw.- Zaśmiał się, ale zaraz spoważniał.- Joanno,nie mogę zaprzeczyć, że znałem mnóstwo kobiet, ale nigdy przedtem nie miałem powodu, byim odmawiać.Odchyliła głowę i oparła o ramę okienną.Niedowierzanie nie ustępowało, ale w jejspojrzeniu zauważył cień nadziei.- Czy mam nagle uwierzyć, że jestem kobietą twoich marzeń? - Prychnęła.- Proszę,nie obrażaj mnie.Podszedł do niej i ujął ją pod brodę.- Widzę, że muszę cię przekonać.Pokręciła głową.- Twoje umiejętności jako kochanka nie mają tu nic do rzeczy.- Wprost przeciwnie, skoro nie przestajesz nisko się oceniać, wątpić w siebie jakokobietę, czuję się zmuszony ci dowieść, jak bardzo mnie pociągasz.Jego oddech musnął skroń Joanny, potem policzek i wreszcie wrażliwą skórę nadwargami.Puls jej podskoczył i ciarki ją przeszły pod dotknięciem jego palców.Czuła, że caładrży z podniecenia.Wtedy ją pocałował.W dotyku jego warg była powściągliwość połączona z taką czułością, że chciało jej siępłakać.Mac cofnął wargi, by skubnąć nimi punkcik za prawym uchem, potem zgięcie szyi,wreszcie znów wrócił do jej ust.Pocałował ją mocniej niż poprzednio, nakłaniając, by ichciała się zetknęły.Ze zdumiewającą delikatnością nakazywał jej, by słuchała swego ciała,swej tęsknoty za jego dotykiem, krwi pulsującej w żyłach.Skuliła palce nóg z pożądania.Mac uniósł jej dłoń do swych warg.Namiętność zapaliła się w jego zielonych oczach,aż stały się ciemniejsze.Złożył pojedynczy pocałunek, na dłoni Joanny.- Nie zaprzeczam.Jestem mężczyzną łakomym.Ale to ty budzisz we mnie głód.Uprawianie miłości należy do największych przyjemności w życiu, i nic nie sprawi miwiększej przyjemności niż kochanie się z tobą.- Pokręcił głową, ale nie odrywał wzroku odjej oczu.- Może namiętność nie jest najpewniejszą podstawą do budowania małżeństwa, aleto jakiś początek.I to więcej, niż dałby ci ktoś pokroju Beasleya.- Urwał i z trudem wziąłoddech.- Jeśli mi nie wierzysz.- Umieścił jej dłoń z przodu swych spodni.- Poczuj, co zemną robisz, Joanno.Słodka cesarzowo! Czuła jego podniecenie.Koniuszki jej palców chciały dotykaćmocniej, badać.Była ciekawa.Zbulwersowana.Jej ciało przestawało być jej posłuszne.Takiezachowanie było niemoralne.Szokujące i wyuzdane.I, bez wątpienia, ekscytujące.Spróbowała nie zdradzić swej reakcji i odparła:- To chwilowa dolegliwość, jestem pewna.I, z tego co mówią pokojówki, łatwo jąwyleczy każda usłużna kobieta.- Nie bądz taka przeklęcie uparta.- Drwiący uśmiech zagościł na jego wargach, poczym Mac dotknął czołem jej czoła.- Wierz mi.Jedyny powód, żebym kiedykolwiek porzuciłnasze łoże małżeńskie, to ten, że mi odmówisz albo odwrócisz się do innego.Joanna czuła, że mięknie, więc przypomniała inne swoje zastrzeżenia:- A co z Jamajką? Czy chcesz mnie poślubić i zaraz potem odpłynąć? - Wymknęła siępod jego ramionami i schowała za rzędem doniczek z paprotkami.- I gdzie tu miejsce namiłość?Mac Spochmurniał.- Nie jestem świętym ani męczennikiem, Joanno.Gdybym nic do ciebie nie czuł,byłbym już w połowie drogi na Jamajkę i niechby licho wzięło twoją reputację.Ale jeśli idzieo miłość.Dobrze mi z tobą i bardzo cię pragnę.Czy to nie wystarczy?Więc miłość nie należy do tej transakcji.I jest całkiem możliwe, że.Mac nigdy niepokocha jej tak, jak tego pragnęła.Jego przyznanie się nie było niespodzianką, ale mimowszystko ją zabolało.Jednak zdała sobie sprawę, że ona go kocha całym sercem.On zaś dawał jej siebie wjedyny sposób, jaki znał.Nie ma wątpliwości, że ma niewiele do stracenia, wyjąwszy swądumę.Inni się pobierają, mając dużo mniej wspólnego ze sobą.Nawet jeśli to się niesprawdzi, to jest dobre dla jej rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]