[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do zobaczenia.Anglik zamknął teczkę i przez moment Michał dostrzegł na okładce Mr.Wadington.Raport".Czy\by nadali mu taki pseudonim?Nie rozwa\ał tego dłu\ej.Odwrócił się zadowolony, \e po długim locie ze Strasburga imęczącym przesłuchaniu mo\e pojechać do hotelu i wejść pod prysznic. White House", ku zadowoleniu Michała, okazał się eleganckim hotelem, gdzie du\ywyło\ony marmurami hol robił jak najlepsze wra\enie.Recepcjonistka nie była zdziwionabrakiem baga\y, co wskazywało najwidoczniej, \e do tego hotelu wywiad brytyjski częstokierował agentów wracających z zagranicznych misji.Odebrał klucz i skierował się do budki telefonicznej, stojącej naprzeciw recepcji.W ostatniejchwili skręcił do niewielkiego kontuaru, na którym le\ały wyło\one gazety.Wziął jedną znich i zatrzymał się, udając, \e czyta.Rozejrzał się szybko po sali.Mę\czyzna siedzący napluszowym fotelu obok schodów bez wątpienia był ochroniarzem mającym oko na wszystko,co się tutaj działo, i wszystkich wchodzących.Portier przy drzwiach te\ sprawiał wra\enie, \eobserwuje otoczenie.Michał mógł więc przyjąć, \e nie tylko telefony w pokojach są napodsłuchu, ale równie\ w budce i na kontuarze recepcjonistki.Zło\ył gazetę i skierował siędo windy, której drzwi dostrzegł w korytarzyku obok recepcji.Postanowił, \e odpocznie kilkagodzin, a następnie zadzwoni do Urszuli z budki telefonicznej na rogu ulicy.294Znowu odchylił firankę.Zobaczył Urszulę, jak przebiega przez jezdnię osłonięta wielkimparasolem.Po chwili stanęła w drzwiach pubu, strzepując z peleryny krople wody.DostrzegłaMichała, ale nie podeszła do niego, lecz skierowała się do baru.Udawała, \e go nie widzi.Stała przy barze przez kilka minut, czekając cierpliwie, a\ barman przestanie nalewać piwo izwróci na nią uwagę.Sama w \aden sposób nie starała się przyspieszyć jego leniwychczynności.Michał zauwa\ył, \e Urszula od czasu do czasu zerka przez ramię w stronę drzwi,i zrozumiał, \e długie oczekiwanie przy barze potrzebne jej było do sprawdzenia, czy ktośśledzący ją nie wszedł za nią.Wzięła wreszcie jakiś napój i skierowała się w głąb zadymionejsali, gdzie był wolny stolik.Usiadła plecami do ściany, tak aby widzieć wejście i okna pubu.Michał podszedł do niej.- Mogę? - wskazał na stołek obok.Zachowywał się jak przypadkowy gość piwiarni, któryposzukiwał wolnego miejsca, a widząc atrakcyjną dziewczynę, przysiadł się do niej.Skinęła głową.- Odnosiłam wra\enie, \e jestem śledzona.Po raz pierwszy w Anglii.- Co to było?- Zauwa\yłam samochód po drugiej stronie Buckingham Place, gdy wyszłam z hotelu Rubens".Potem dostrzegłam go niedaleko stąd.To nie był przypadek.- Ktoś wiedział, \e idziesz na spotkanie ze mną? Pokręciła głową.- Jak rozmowa?Pytała o przesłuchanie Michała w Zarządzie Operacji Specjalnych.- Gorsze prze\yłem.Powiedzieli, \e dostarczą kopię raportu do naszego wywiadu.Wzrok Urszuli powędrował w stronę drzwi.Siedział do nich tyłem i nie chciał się odwracać,gdy\ zdradziłby, \e interesuje się wchodzącymi.- Coś się stało?- Człowiek w szarym trenczu.Wydaje mi się, \e siedział w samochodzie.- Urszulawydawała się zaniepokojona.295- Dlaczego mieliby cię śledzić? Czy ktoś wiedział, \e spotykasz się ze mną?- Nie - powiedziała pewnie.- Mo\e to ludzie Dunderdale'a.Pilnują mnie, dopóki nie wyjadę do Szkocji.Uśmiechnęła się, aby stworzyć wra\enie, \e rozmawiają o jakichś błahostkach.- Kiedy wyje\d\asz?- Za godzinę mam pociąg.- Proszę cię o jedno, poinformuj mnie, gdy zgłosi się do ciebie ta pani Kou.- Chcesz mnie bronić.- Nie, sam się obronisz.Chcę ci pomóc odzyskać dobre imię.- Dziękuję.Nie wiedział, co mo\e jeszcze powiedzieć.śe zakochał się? Nie przeszłoby mu to przez usta.Zakłopotany spojrzał na zegarek.Chyba zrozumiała jego nastrój.- Jaka szkoda, \e jesteśmy obserwowani - powiedziała niespodziewanie.- Idz ju\, bo sięspóznisz na pociąg.- Przyjedz - wstał od stolika i poszedł prosto do drzwi.Starał się dostrzec, czy mę\czyzna, októrym mówiła Urszula, wcią\ siedzi przy barze.Nie zauwa\ył go.Najwidoczniej wyszedłwcześniej.Na ulicy te\ nie stał \aden samochód.Deszcz wcią\ padał, więc postawił kołnierzkurtki i przyspieszył kroku.Droga do dworca King's Cross nie zajęła mu du\o czasu.Kupił bilet i rozejrzał się po wielkiejhali kasowej, zastanawiając się, czy ma iść na herbatę do dworcowej kawiarni, czy mo\ekupić popołudniową gazetę i usiąść na peronowej ławce, aby poczekać, a\ podstawią pociąg.I wtedy zobaczył Chinkę.Początkowo nie zwrócił na nią uwagi, gdy\ wielu Chińczyków,zwłaszcza najbogatszych, uciekając przez wojskami japońskimi, przyjechało do Anglii.Onabyła jednak inna, więc szybko wrócił do niej wzrokiem.Nie miała w sobie nic z uchodzcyszukającego na obczyznie schronienia przed wojenną zawieruchą.Jej rysy były delikatne,podkreślone starannym makija\em, fryzura, nadzwyczaj kunsztownie upięta pod niewielkimczarnym kapelusikiem, podkreślała szlachetność urody.Była296dość wysoka i nadzwyczaj zgrabna, co kazało raczej doszukiwać się w niej pochodzeniamalajskiego ni\ chińskiego.Szybko zniknęła w tłumie podró\nych spieszących na perony.Kupił w kiosku gazetę i usiadł na ławce, aby dowiedzieć się, co interesuje londyńczyków.Ponownie ją dostrzegł.Szła w jego stronę i po chwili stanęła przed nim.- Mogę tu usiąść? - zapytała, wskazując na miejsce obok niego.- Ale\ oczywiście.- Odsunął się trochę, jakby robiąc jej więcej miejsca, choć ten ruchzupełnie nie miał sensu.- Jestem pani Kou - powiedziała, siadając.Nie pytała o nic, a więc musiała rozpoznać go i mieć całkowitą pewność, \e zwraca się dowłaściwego człowieka.W jaki sposób? Nie wyró\niał się zbytnio wśród tłumu podró\nych, z których wielu, tak jakon, było w mundurach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]