[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciotka uniosła brwi, co świadczyło o tym, że naprawdę udałomu się ją zaskoczyć.- Sponsorujesz projekt badawczy? - spytała. Ależ Mack, towspaniały pomysł! Cudowny! Oczywiście, że możesz na mnieliczyć.Który lekarz kieruje badaniami? Mack roześmiał sięgłośno.- Podejrzewam, że w ciągu sekundy sama wymienisz tonazwisko.Destiny przez chwilę sprawiała wrażenie skonsternowanej.- Naprawdę nie mam pojęcia - oświadczyła.- Jest tam wieludoskonałych lekarzy.- Spróbuj - nalegał Mack.Destiny zastanawiała się przez moment.- Chyba nie ta śliczna Beth Browning? A może.?Mack podniósł kubek z kawą gestem, jakim wznosi się toast.- Brawo - powiedział.- Trafiłaś.- Domyślam się, że jest bardzo dobrym specjalistą - po-wiedziała z pozorną obojętnością Destiny, jak gdyby mówiła okimś, kto nie ma nic wspólnego z jej bratankiem.Nawetmrugnięciem oka nie zdradziła, że wybrała tę kobietę dlaMacka prawdopodobnie również ze względu na jej inteligen-cję i wykształcenie.- Jest też kobietą bardzo ładną i wolną, ale to, oczywiście,nawet nie przyszło ci do głowy, kiedy mnie tam wysyłałaś,prawda?Wydawało się, że Destiny nadal będzie grać komedię, ale wkońcu wzruszyła ramionami i poddała się.- Może i przyszło - wyznała.- Och, daj spokój! - Mack roześmiał się.- Znowu namieszałaśi jesteś z tego cholernie dumna.Destiny popatrzyła mu prosto w oczy.- Naprawdę tak cię to irytuje, Mack? - spytała.- Przecież zRichardem mi się udało, prawda? On i Melanie są szczęśliwi.- Ale mnie małżeństwo nie interesuje - oświadczył, choćznacznie mniej zdecydowanie, niż uczyniłby to jeszcze parętygodni temu.- Tak samo mówił Richard - przypomniała ciotka.- Dlaczego uparłaś się, żeby nas pożenić? - zaciekawił sięMack.- Zamierzasz wyjechać? Może myślisz o powrocie doFrancji i do dawnego stylu życia, kiedy już nas wszystkichpourządzasz? Dlatego tak ci pilno?- Nie chodzi o mnie - zaprotestowała.- Chodzi o was.%7ładenz was nic nie wie o miłości.Nie rozumiem, jak mogłam nienauczyć was tego, co w życiu najważniejsze.Uznałam, żenajwyższy czas coś w tej sprawie zrobić.Było w jej głosie tyle żalu, że zrobiło mu się przykro, bo niemógł jej dać tego, na co tak czekała.- Wiem, myślisz, że bez żon i dzieci nie będziemy szczęśliwi,ale przecież kryteria szczęścia są różne - powiedział.- Wymień choć jedno - zażądała.- Nawet kilka - odparł.- Sukces, przyjazń, rodzina.- Właśnie o rodzinie mówię - rzuciła zniecierpliwionymtonem.- Mamy siebie i mamy ciebie.O to mi chodzi.- Spojrzał nanią przenikliwie.- Chyba że, jak powiedziałem, zamierzasznas po tych wszystkich latach opuścić i chcesz mieć pewność,że ktoś zajmie w naszym życiu twoje miejsce.- Nie bądz śmieszny - żachnęła się.- Jestem zadowolona zeswego życia.- Jak to? - Mack szeroko otworzył oczy.- Przecież w twoimżyciu nie ma mężczyzny.Zmarszczyła brwi i spoważniała, jakby zaatakowano ją jejwłasną bronią.- Nie musisz być złośliwy, Mack - parsknęła.- Po prostu zwracam ci uwagę, że przeczysz sama sobie.- A więc skoro jesteś zdecydowany się nie ożenić, to dlaczegowidujesz się z Beth? - spytała.Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie.Beth przecież zupełnienie przypominała kobiet, z którymi zwykł się umawiać.Niebyła beztroska ani lekkomyślna, lecz poważna i refleksyjna iaż za bardzo przejmowała się swoimi pacjentami.W ostatnich tygodniach często czuł się zawstydzony, że takniewiele spraw traktował poważnie i tak łatwo szedł przezżycie.Pamiętał wprawdzie o dobrych uczynkach, bo Destinywpoiła jemu i braciom poczucie obowiązku wobec bliznich,ale nigdy nie brał sobie tego do serca tak bardzo, jak to czyniłaBeth, którą los innych naprawdę obchodził.Oddawała sięcałym sercem swej pracy, a co ważniejsze, jej praca naprawdęczemuś służyła.W porównaniu z tym jego zajęcia wydawałysię niepoważne i błahe.Nawet wizyty u Tony'ego nie mogłyprzecież uratować chłopca, podczas gdy Beth i jej zespół byliw stanie to uczynić.Mack troszczył się, naturalnie, o braci i ciotkę, martwił się teżo Tony'ego Vitale'a i inne dzieci, ale zachowywał dystans dootoczenia.Utrata rodziców w dzieciństwie sprawiła, że wsprawach uczuciowych zachowywał daleko posuniętąostrożność.Bał się pokochać kogoś, bo nie sposób było prze-widzieć, kiedy los zechce zabrać ukochaną osobę.Lękał się,że miłość może sprowadzić nieszczęście.Zdawał sobie spra-wę, że to tylko reakcja dziecka na stratę bliskich, ale corazmocniej uświadamiał sobie, że wciąż jeszcze się z tym nieuporał.W obliczu nasilającego się uczucia do Beth i przywią-zania do Tony'ego oraz lęków, jakie w nim tkwiły, zacząłpowoli dochodzić do wniosku, że przeszłość dręczy go taksamo, jak dręczyła jego braci.- Mack - perswadowała Destiny - nie spotykałbyś się z takąkobietą jak Beth Browning, gdybyś nie myślał o niejpoważnie.Ona nie jest jedną z tych sprytnych światowychkobiet, które możesz bez problemu zostawić w każdej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]