[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezus się zaśmiał.- Jak wiesz, jestem %7łydem.Mój dziadek ze strony matkimiał wielki nos.Po prawdzie, większość mężczyzn z jejrodziny takie miała.- Po prostu myślałem, że będziesz przystojniejszy.- Ale według jakich kryteriów? Zresztą, kiedy już mniepoznasz, nie będzie to miało dla ciebie znaczenia.Słowa, choć wypowiedziane dobrotliwym tonem, ukłułyMacka.Ale właściwie dlaczego? Mack dopiero po chwiliuświadomił sobie, że tak naprawdę wcale nie zna Jezusa.Widział w nim ikonę, ideał, symbol duchowości, a nieprawdziwą osobę.- Dlaczego? - zapytał w końcu. Powiedziałeś, że gdybymnaprawdę cię znał, nie miałoby dla mnie znaczenia, jakwyglądasz.123- To naprawdę całkiem proste.Byt zawsze jest ważniejszyod wyglądu, od tego, co się tylkowydaje.Gdy zaczynasz poznawać osobę o brzydkiej czyładnej twarzy, zależnie od twoich upodobań,powierzchowność traci na znaczeniu.To dlatego Elousiajest takim pięknym imieniem.Bóg, będący podstawą całegostworzenia, żyje we wszystkim, co istnieje, sprawia, żeznikają pozory, pod którymi kryje się rzeczywistość iprawda.Zapadła cisza.Mack starał się zrozumieć słowa Jezusa,ale szybko się poddał.- Stwierdziłeś, że nie znam ciebie naprawdę.Byłoby dużołatwiej, gdybyśmy zawsze mogli tak rozmawiać.- Rzeczywiście, Mack, to jest wyjątkowa sytuacja.Byłeśnaprawdę nieszczęśliwy, więc postanowiliśmy pomóc ciwyzwolić się od bólu.Nie myśl jednak, że nasze relacjesą mniej prawdziwe tylko dlatego, że jestem niewidzialny.Owszem, inne, ale nie mniej realne.- Jak to?- Moim celem od początku było żyć w tobie i to, żebyś tyżył we mnie.- Zaczekaj chwilę.Jak to możliwe? Jeśli nadal jesteś wpełni człowiekiem, jak możesz żyć we mnie?- Zdumiewające, prawda? To cud Taty i moc Sarayu, mojegoDucha, Ducha Bożego, który przywraca jedność utraconądawno temu.A ja? Postanowiłem żyć jako człowiek.Jestemw pełni Bogiem, ale i do głębi ludzką istotą.Mack leżał w ciemności, słuchając uważnie.- Mówisz o prawdziwym zamieszkiwaniu, a nie o jakimśsymbolicznym czy teologicznym?- Oczywiście odparł Jezus silnym i pewnym głosem.-O towłaśnie chodzi.W ludziach powstałych z materii w akcieStworzenia znowu może zagościć duchowe życie, moje124życie.Ale potrzebny jest do tego prawdziwy, dynamiczny iaktywny związek.- To niewiarygodne! - krzyknął cicho Mack. Nie miałempojęcia.Muszę o tym pomyśleć.Ale nasuwa mi się wielepytań.-1 musimy jeszcze przyjrzeć się twojemu życiu stwierdził ze śmiechem Jezus.- Ale na razie wystarczy.Zanurzmy się w gwiazdzistej nocy.W ciszy, która zapadła na pomoście, Mack leżałprzytłoczony ogromem przestrzeni i rozproszonego światła,chłonął blask gwiazd wszystkimi zmysłami, owładniętymyślą, że to wszystko istnieje dla niego, dla ludzkiejrasy.dla nas.Po bardzo długim czasie Jezus przerwałmilczenie.- Nigdy mi się nie znudzi obserwowanie nieba, tego cudu irozrzutności Stworzenia, jak nazwał to jeden z naszychbraci.Tak eleganckiego, pełnego tęsknoty i piękna.-Wiesz.- odezwał się Mack, znowu oszołomionyabsurdalnością sytuacji: tym, gdzie jest i z kim rozmawia- czasami mówisz tak.to znaczy, leżę tutaj obok BogaWszechmogącego, a on przemawia tak, tak.- Po ludzku? - podsunął Jezus.- Ale jestem brzydki.I zaczął chichotać, z początku cicho, a potem po kilkuparsknięciach zaśmiał się pełną piersią.Mack zaraził sięjego wesołością.Od bardzo dawna nie śmiał się z głębiserca.Gdy Jezus go objął, nadal rozbawiony, Mackstwierdził, że już nie pamięta, kiedy ostatnio czuł siętak dobrze.Gdy wreszcie się uspokoili, nad jeziorem znowu zapanowałanocna cisza; nawet żaby postanowiły pójść spać.Mackuświadomił sobie, że ma wyrzuty sumienia z powodu tegośmiechu.Powoli zaczął go ogarniać Wielki Smutek.- Jezu? - szepnął zdławionym głosem.- Czuję się takizagubiony.125Jezus uścisnął jego dłoń i przytrzymał ją.- Wiem, Mack.Ale to nieprawda.Przykro mi, że tak sięczujesz, ale uwierz mi, że nie jesteś sam.Ja jestem ztobą.- Oby tak było - powiedział Mack.Pod wpływem słów nowegoprzyjaciela jego napięcie nieco zelżało.- Chodz - rzekł Jezus, wstając z pomostu i podając murękę.- Jutro czeka cię wielki dzień.Kładzmy się dołóżek.Objął Macka i razem pomaszerowali do chaty.Mack naglepoczuł się wyczerpany.To był długi dzień, a rano możeobudzi się w swoim własnym domu po nocy pełnej barwnychsnów.Jednak w głębi duszy miał nadzieję, że się myli.8Zniadanie mistrzów Rozwój oznacza zmianę, a zmiana łączy się z ryzykiem,wkroczeniem ze znanego w nieznane".Autor nieznanyKiedy Mack dotarł do swojego pokoju, odkrył, że ubrania,które zostawił w samochodzie, leżą ułożone na komodziealbo wiszą w otwartej szafie.Ku swojemu zdumieniu nanocnym stoliku znalazł również Biblię Gideona.Otworzyłszeroko okno, żeby wpuścić nocne powietrze, czego Nan wdomu nie tolerowała ze strachu przed pająkami i innymipaskudnymi stworzeniami.Opatulony ciężką kołdrą jakdziecko zdołał przeczytać jedynie kilka wersów, zanimksięga wypadła mu z ręki.Zwiatło samo zgasło, ktośpocałował go w policzek, a on wkrótce oderwał się odziemi, pogrążony we śnie.Ci, którzy nigdy nie latali w ten sposób, mogą uważaćtych, którzy wierzą, że fruwali w chmurach, za głupich,ale w duchu prawdopodobnie trochę im zazdroszczą.Mack odlat, odkąd nastał Wielki Smutek, nie miał takiego snu,jednak tej nocy wzbił się wysoko w rozgwieżdżone niebo,gdzie powietrze było czyste i chłodne, lecz całkiemprzyjemne.127Szybował nad jeziorami i rzekami, a potem nad oceanem,usianym licznymi wysepkami otoczonymi rafami.Może to zabrzmi dziwnie, ale w tych snach nauczył sięodrywać od ziemi bez pomocy skrzydeł czy lotni, tylkosamą siłą woli.Pierwsze próby ograniczały się do kilkucali lotu, głównie z powodu strachu czy też, dokładniejmówiąc, z obawy przed katastrofą.Wydłużając przebytąodległość do jednej stopy, a potem do dwóch i więcej,wznosząc się coraz wyżej, nabrał pewności siebie.Pomogłomu również odkrycie, że upadek wcale nie jest bolesny,tylko przypomina odbijanie się w zwolnionym tempie odziemi jak od batutu.Z czasem nauczył się wzlatywać wchmury, pokonywać duże dystanse i łagodnie lądować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]