[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwnęła palcem i jego odra\ający, plugawy umysł eksplodował.Było to dla niej a\ za łatwe, powinnazrobić to wcześniej.Słyszałam, \e płakał jak dzieciak.Byłmięczakiem, który nigdy.- Stul pysk! - warknął.Miała go.- Chwila! Nie sprawia mi przyjemności rozmowa o twoimsynu niedojdzie.Chcę, \ebyś zrozumiał, \e nie zabijesz mnie takłatwo, jak zabiłeś moją matkę.- I dlatego zadzwoniłaś?- Tak.Równie\ po to, \eby usłyszeć twój głos.Pomaga mi sięskupić na celu.- Na celu? - powtórzył powoli.- Zmęczyło mnie, \e na mnie polujesz.Chcę, \ebyś zdechł,Molino.Ale najpierw uczynię cię bezmózgim, bełkoczącymprzygłupem.Skończysz, jak twój syn - jej głos ociekał jadem.- Chciałbyś potrzymać mnie za rękę, Molino? Szaleństwo musibyć czymś paskudnym, skoro twój syn zabił się, \eby przed nimuciec.Chcesz dołączyć do synka?- Dziwoląg - powiedział ochryple.- Tak.Ale wiesz, \e jestem córką mojej matki - inaczej nieIris Johansen Córka Pandory235próbowałbyś mnie zabić.Zmarnowałeś swoją szansę i wkurzyłeśmnie na tyle, \e teraz ja na ciebie zapoluję.- Kończ - powiedział Grady.Skinęła głową, ale nie przerwała.- Moja matka cię znalazła, zgadza się, Molino? I to w samymśrodku d\ungli.Ja te\ potrafię to zrobić.Jesteś bezsilny, tak samo,jak był twój syn.- Zabiję cię! - skrzeczał Molino.- Dziwadło! Dziwoląg!Rozerwiemy cię na strzępy, ja i Steven! Nie ukryjesz się przednami!Majaczył tak jeszcze, kiedy kończyła połączenie.Ręce jej siętrzęsły.- Chyba nie ma wątpliwości, \e Molino będzie chciał osobiściemnie dopaść.Nie zleci zabójstwa komuś innemu, chowając się naMadagaskarze.- Oddała Grady'emu telefon.- A tak na marginesie- jest walnięty.Mówił o swoim synu, jakby ten wcią\ \ył.- Mówiłem ci, \e ma obsesję.- I jest zły.- Wzdrygnęła się.- Nigdy nawet nie zbli\yłam siędo takiego zła.Wykrzywił usta w pozbawionym radości uśmiechu.- Zdecydowałaś się więc na tym zagrać.- Chcieliśmy go rozzłościć.Musiałam ugodzić w czuły punkt.Uwa\a moją matkę za przyczynę śmierci syna, zdecydowałamwięc, \e nie będę mu zaprzeczać.- Brzmiałaś bardzo wiarygodnie.- Wcią\ nie jestem przekonana, \e matka była Pandorą.Nawetjeśli tak, sądzę, \e ja nią nie jestem.Po prostu starałam się, \ebymi uwierzył.Nienawidzi dziwolągów" i jakaś jego część się ichboi.Wykorzystałam ten strach.Czy rozłączyłam się, zanim mo\nabyło namierzyć rozmowę?Skinął głową.- Zostawiłem ci mały margines.- Tak sądziłam.Teraz chyba pójdę spać.- Chodz tu - powiedział delikatnie, robiąc krok w jej stronę.- Inie napinaj się.Chcę cię tylko objąć.Jesteś roztrzęsiona.- Nie potrzebuję, \ebyś.- Wziął ją w ramiona, jej twarzIris Johansen Córka Pandory236oparła się na jego piersi.Ten dotyk łagodził koszmar rozmowy zMolino.- Litujesz się nad pokrzywdzoną? - wymruczała.- To nie jest konieczne, Grady.- Dla mnie jest - gładził jej włosy.- Musiałem patrzeć na twojątwarz, gdy znosiłaś słowa Molino.Potrzebuję niewielkiejpociechy.- Samolub.- śadna nowość.Byłem kiedyś inny?- Tak.Tej nocy w jaskini, gdy umarła moja matka.Pomogłeśmi, zdając sobie sprawę z trudności.Mogłeś mnie tam zostawić zgłosami.- Nie mogłem.Próbowałem, ale było ju\ dla mnie za pózno.- Opuszkami palców delikatnie gładził jej skronie.- Więcrównie\ wtedy byłem samolubem.- Nie przekonałeś mnie.- Niesamowite - z twoją nieufnością co do moich intencji.Miękniesz, Megan?- Nie.- Odepchnęła go.- Tylko wierzę, \e ludzie nie są poprostu dobrzy albo zli.- Ujęła klamkę frontowych drzwi.- Zawyjątkiem Molino, on jest zły do szpiku kości.Załatwisz mi jegozdjęcie? Skoro ma mnie znalezć, chcę wiedzieć, jak wygląda.Niepoznałabym go, wpadając na niego na ulicy.- Poproszę Venable'a, \eby przysłał zdjęcie na moją komórkę iwydrukuję je.- Zdjęcie Sienny te\.Dobrze się bawił, torturując EdmundaGillema.To było coś więcej, ni\ wykonywanie rozkazów.- Nie dziwota.Jest pozbawiony uczuć.Zanim zaczął pracowaćdla Molino, był płatnym zabójcą.W pewnych sprawach sięzgadzają, ale powszechnie wiadomo, \e Sienna często ma od-mienne zdanie, ni\ jego szef.- Kiedy mogę dostać zdjęcia?- Będą wieczorem, jeśli zaraz zadzwonię.- Super.- Otworzyła drzwi.- Dobrze się dziś spisałaś, Megan - powiedział cicho.- Pewnie.Cholernie dobrze.- Opuściła werandę i zaczęławspinać się po schodach, prowadzących do jej sypialni.Dr\enieIris Johansen Córka Pandory237minęło, ale nadal była wzburzona.Nadal wyrazne pamiętałaohydę tej rozmowy, która, mogło się zdawać, pozostawiła w du-szy brudny ślad.- Wszystko w porządku? - Na szczycie schodów spotkałaRenatę.- Dzwoniłaś do Molino?- Tak, skąd wiesz?- Szłam za Gradym na werandę.Myślałam, \e będzie zawracałci głowę, a byłaś wystarczająco niespokojna.- I chciałaś mnie przed nim ochronić? - Megan uniosła brwi.- Mo\e - odpowiedziała Renata po chwili milczenia.- Potrafię o siebie zadbać.- Ale za bardzo się przejmujesz.Pozwalasz się ranić.- To mój wybór.- Zale\y, jak na to spojrzeć.śycie wypełniają potencjalnescenariusze, które uaktywnić mo\e jedno słowo, jeden gest.Jeślitu jestem i mogę powiedzieć to słowo, lub wykonać ten gest, dasię uniknąć ran.Megan patrzyła na nią zdziwiona, po czym zaczęła się śmiać.- To chyba najbardziej zawiłe usprawiedliwienie wścibstwa, jakie dane mi było słyszeć!Renata spojrzała na nią z ukosa.- Bez wysiłku mogę być bardziej zawiła.- Na pewno.- Nadal się uśmiechając, zapytała: - Dlaczego ja?Czemu to właśnie mnie chcesz chronić?- Nie wiem - w głosie Renaty pojawiło się zakłopotanie.-Chyba.cię lubię.Oczywiście, powodem mo\e być równie\ to, \enale\ysz do rodziny - dodała pospiesznie.- Zostałam wyszkolona,\eby chronić rodzinę.- Mam nadzieję, \e nie to jest powodem - odpowiedziałaciepło Megan.- Byłoby miło, gdybyś okazała się przyjacielem,Renato.Nie mam ich zbyt wielu.Renata uciekła wzrokiem.- Po\yjemy, zobaczymy, prawda? Jak poszła rozmowa zMolino? - zmieniła temat.- Pod koniec toczył pianę z ust.Dałam mu do zrozumienia, \e,jak moja matka, jestem Pandorą i Odnajdującym.Kupił to.Iris Johansen Córka Pandory238- Mało o nas wie.Dla niego dziwoląg to dziwoląg.Mogłaś mupowiedzieć, \e ja jestem Odnajdującym.Zdjęłoby ci to trochęcię\aru z barków.- Lepiej, \eby miał jeden cel dla swojej paranoi.Dzięki temumo\esz działać w cieniu.Czy CIA zdobyło jakąś nale\ącą doMolino rzecz, którą mogłabyś wykorzystać?- Jeszcze nie.Próbują dostać się do jego posiadłości naMadagaskarze, ale jest bardzo dobrze strze\ona.- Chyba spokojnie mo\emy zało\yć, \e nie wróci tam, dopókinie zobaczy mnie martwej.- Piana z ust? - powtórzyła Renata z krzywym uśmiechem.- Jak u wściekłego psa.- Ruszyła do sypialni.- Z akcentem nasłowo wściekły".Chyba przepalił mu się przeze mnie jakiśbezpiecznik.- Zatrzymała się przed drzwiami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]