[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Jest noc!- Nic mi tam nie grozi - zapewniła.Julia od dawna nie bała się ciemności.W dzieciństwie bała sięokropnie, ale nauczyła się wyobrażać114sobie światło.W nocy wyobrażała sobie dzień.To zawszedziałało.- Chciałam tylko zobaczyć Fireweed.Sprawdzić, czy niczegojej nie brakuje.- Nie możesz karmić jej w środku nocy - upomniał.- To nie kotczy kanapowy piesek.Nie rozpieszczaj jej!- Przecież nie jestem głupia! - prychnęła.- Nie byłbym taki pewien.Chyba pójdę z tobą.- Poradzę sobie - odparła.Wyszli w ciemność.Było nieco chłodniej niż w ciągu dnia, lecznadal ciepło.Nie chciało się wierzyć, że lato ma się ku końcowi.- Nie ufam stajennym - powiedział żartobliwie.- Zaczynaszwyrastać na młodą damę.Może powinienem otoczyć ciębraterską opieką, skoro Pa tu nie ma i nie ma cię kto pilnować.-Pa nie jest moim ojcem - odparowała Julia i prześlizgnęła sięna drugą stronę ogrodzenia.Aidan postawił lampę na ziemi i popatrzył za Julią.Oczyzdążyły przyzwyczaić się do ciemności.Zresztą, nigdy nie robiłosię całkiem ciemno.Stała z ramionami skrzyżowanymi na piersijak tarcza.- A ty nie jesteś moim bratem.Nie był pewien, czemu to powiedziała, i czemu w ten sposób,nie odpowiedział więc.Stal obok niej w milczeniu, słuchając, jaknawołuje.Fireweed rozpoznała głos i przybiegła po chwili.Poskakała wesoło dokoła Julii, po czym stanęła obok niej.Aidanspojrzał na nie, młodą kobietę i klaczkę.Jego serce napełniło sięczułością.Po jakimś czasie Julia puściła swoją pupilkę i klepnęłają.Fireweed nie miała ochoty odchodzić, lecz Julia byłanieugięta.Aidan115zrozumiał, że niepotrzebnie się niepokoił.Fireweed nie groziło,że zostanie rozpieszczonym domowym zwierzątkiem z kokardkąna szyi.Julia nigdy by do tego nie dopuściła.-Jeszcze nie śpi - stwierdziła, gdy ruszyli z powrotem w stronędomu.W domu Jordanów, domu Jareda, nadal świeciło się woknach.- Zazwyczaj siedzi do pózna.-Jak sądzisz, o czym teraz myśli?- A ty jak sądzisz? - zapytał.- Masz dzieci? Aidan aż podskoczył.- Na Boga, czemu o to pytasz?- Mężczyzni mogą mieć dzieci i wcale z nimi nie mieszkać -powiedziała.I miała rację.- Nawet nie muszą wiedzieć, że majądzieci.-Jeśli istnieją jakieś, o których nie wiem, to jak mamodpowiedzieć na to pytanie? - Aidan uśmiechnął się słabo.- Ale nie masz? -Nie.- Skąd możesz być taki pewny? Ja tylu rzeczy nie wiem.Niejestem głupia, ale nie wiem.-Ja wiem, że nie mam dzieci - zapewnił.- Po prostu wiem.Julia uznała tę odpowiedz, choć nadal nie do końca rozumiała.Wierzyła mu jednak.-A chcesz mieć dzieci? - spytała, siadając na schodach.Płomieńlampy zaczynał dogasać, kurczył się powoli.Widocznie olej siękończył.Nie przeszkadzało jej to.Ciemność była jej przyjazna.Aidan westchnął.- Nie powinnaś iść spać?116-Nie jestem śpiąca.Nie masz ochoty ze mna rozmawiać? Nieodpowiada ci moje towarzystwo? - Czasami zadajesz zbytosobiste pytania, Julio -To takie osobiste, mówić o dzieciach?Znów westchnął.-W każdym razie jesteś w odpowiednim wieku -Julia niezamierzała się poddać - Gdybyś ożenił się z Lily, na pewnomielibyście dzieci.Wtedy wcale byś nie uważał, że zadajęnieodpowiednie pytania.- Nigdy o tym nie myślałem - skłamał.- Sądzę, że kiedyś będęmiał dzieci.Kiedyś.Ale chcę, żeby moje dzieci mnie znały.Dlatego najpierw muszę się ożenić.A to na razie niemożliwe.Julia zaśmiała się cicho.-Zawsze jest jakiś haczyk, prawda? Myślę, że byłbyś dobrymojcem.Tylko nie możesz być taki spięty.Jesteś zbyt poważny.Musisz znalezć sobie żonę, która nauczy cię, jak się śmiać.Zastanawiał się, gdzie niby miałby ją znalezć, ale niepowiedział tego na głos.Wtedy Julia na pewno zaoferowałabysię, że sama mu znajdzie.Jakąś wesołą.- Myślisz, że za mną tęsknił?- Na pewno.-Jak można tęsknić za kimś, kogo się nie zna?-Jego musisz o to zapytać.-1 tak zrobię.Muszę spytać go o tyle różnych rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]