[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobił do brzegu i wyskoczył, a łódznatychmiast wróciła na jezioro, przeciągana energicznie w kierunku domu.Biegł potykając się przez trawnik, wciąż z trudem łapiąc powietrze.Domek dozorcy wydawałsię gdzieś nieskończenie daleko.Michał słyszał już teraz przerywane wycie Murphy ego.Brzmiało to przerażająco.Biegł dalej, ale gdy dopadł pierwszych drzew, musiał zwolnić.Oddechwiązł mu w płucach.Pochyliwszy się w udręce niepokoju, o mało nie upadł.Ostatnie sto jardówprzeszedł krokiem prawie wolnym.Zbliżał się teraz do domku.Drzwi były otwarte.Zawołał Nicka po imieniu.Nie byłoodpowiedzi.Zatrzymał się tuż przed drzwiami.W drzwiach coś leżało.Spojrzał uważniej izobaczył, że jest to wyciągnięta ręka.Przekroczył próg.Nick się zastrzelił.Strzałem sztucera w głowę.Dla większej pewności włożył lufę do ust.Zamiar bez wątpienia mu się udał.Michał odwrócił twarz i wyszedł przed dom.Murphy, którystał nad ciałem, wyszedł za nim skomląc.James i Marek biegli aleją.Michał zawołał do nich: Nick się zastrzelił.Marek natychmiast znieruchomiał, usiadł na trawie na brzegu alei, James szedł dalej.Zajrzałdo domu i zaraz się cofnął. Idz i zatelefonuj na policję powiedział Michał. Ja tu zostanę.James zawrócił w stronę jeziora, Marek wstał i poszedł za nim.Michał zaczął już wchodzić do środka, ale zabrakło mu odwagi.Stał chwilę patrząc na rękęNicka.Dobrze znał tę rękę.Cofnął się i usiadł na trawie oparty plecami o nagrzaną ścianę domu.Uważał, że zemsta Nicka nie mogła być doskonalsza.Nie miał racji.Dopiero teraz byładoskonała.Gorące łzy zaczęły mu się zbierać pod powiekami, usta zadrżały, otworzyły się.Murphy stał obok dygocąc i skamląc, wpatrzony w jego twarz.Podszedł bliżej i Michałpogłaskał go delikatnie; krajobraz zniknął mu sprzed oczu.ROZDZIAA XXVIUpłynęły ponad cztery tygodnie i w Imber nie było już nikogo prócz Michała i Dory.Zbliżałsię koniec pazdziernika.Ogromne płachty wielobarwnych chmur przeciągały bezustannie poniebie i słońce buchało od czasu do czasu na zbitą gęstwinę żółtych i miedzianych drzew.Dnibyły chłodniejsze i zaczynały się zwykle mgłą, a nad powierzchnią jeziora wisiały bezustannieopary.James i przeorysza działali szybko.Zapadła decyzja rozwiązania bractwa.James wrócił nalondyński East End.Straffordowie postanowili połączyć swój los ze społecznościąrękodzielników związaną z pewnym klasztorem w hrabstwie Cumberland.Piotr Topglass uległnamowom i błaganiom Michała i przyłączył się do ekspedycji przyrodników, która wyruszaławłaśnie na wyspy Faroe.Patchway wrócił lakonicznie do pracy w pobliskim majątku.Michałzostał, żeby zlikwidować gospodarstwo ogrodnicze, a Dora została z Michałem.Margaret Strafford przebywała nadal w Londynie z Katarzyną.Katarzyna przechodziłakurację insulinową i była dotąd na środkach uspokajających.Nie powiedziano jej jeszcze ośmierci brata.Margaret Strafford pisała, że chwilowo odwiedziny nie miałyby sensu.ZawiadomiMichała, kiedy nastąpi jakaś poprawa i gdy jego wizyta okaże się pożądana.Tymczasem kuracjaKatarzyny dawała takie rezultaty, jakich można było oczekiwać.Lekarze brali nawet pod uwagęmożliwość zupełnego powrotu do zdrowia.Przytyła od insuliny.Dora sprawiała przez jakiś czas takie wrażenie, jakby miała lada chwila wyjechać, a potemoświadczyła z godnością i stanowczością, które były u niej czymś nowym, że zostanie dopóty,dopóki będzie mogła się na coś przydać.Me przejmowała się chyba znaczną, acz malejącą,ilością rozmów międzymiastowych.Początkowo wszyscy byli zbyt zdenerwowani i zajęci, żebypodsunąć jej myśl o wyjezdzie; pózniej Dora stała się niezastąpiona.Była wciąż na usługi,załatwiała na rowerze sprawy w miasteczku, w sposób nie narzucający się zmywała,porządkowała, sprzątała dom.Z czasem, kiedy inni stopniowo się rozjechali, pracowała jeszczewięcej.Gdy zostali sami z Michałem, Dora gotowała, robiła zakupy i wykonywała pracępełnoetatowej sekretarki.Okazało się, że zupełnie niezle pisze na maszynie, i w końcuprowadziła całą bieżącą korespondencję, posługując się przy układaniu listów rozmaitymizwrotami podyktowanymi jej przez Michała.Od blisko dwóch tygodni byli sami.Piotr wyjechał ostatni; i nawet jego wyjazd sprawiłMichałowi ulgę.A jeśli idzie o tamtych, stosunki z nimi stały się w nieodwołalny sposób bolesnei pełne przymusu.Marek niezdarnie okazywał mu serdeczność, nie mógł jednak powstrzymać sięod ciekawości i protekcjonalnego tonu.Natomiast James wodził za nim spojrzeniemwyrażającym taki smutek i takie współczucie, że Michał był rad, już choćby przez wzgląd naniego, kiedy wyjechał do Londynu.Chociaż ani James, ani Marek nie znali szczegółów historiiMichała, ich wyobraznia zaczęła działać, a on w dniach po śmierci Nicka nie potrafił ukryć przednimi gwałtownych napadów rozpaczy.Rzucane mu dziwne spojrzenia dowodziły, że wyciągnęliwłasne wnioski, zanim więc wyjechali, ich obecność w Imber stała się dla Michała torturą.Natomiast obecność Dory zupełnie mu nie przeszkadzała.Dora była pomocna, nic nie wiedziała,niczego się nie domyślała i nie wydawała sądów.Podjąwszy decyzję, że zostanie, Dora zaczęła z energią kreować swoją rolę; ale nawet wtedyzdarzały się drobne eskapady.Początek pazdziernika przyniósł kilka upalnych dni i Doraoznajmiła, że zamierza wziąć się do nauki pływania.Zanim ktokolwiek zdążył ją przestrzec, żebytego nie robiła, ponieważ nikt nie ma czasu jej doglądać, właściwie już pływała.Okazało się, żejest urodzoną pływaczką, nieustraszoną i doskonale utrzymującą się na wodzie.Piotr, a pózniejMichał chodzili czasem sprawdzać jej postępy i udzielali wskazówek, zanim więc skończyły sięciepłe dni, Dora zupełnie biegle opanowała sztukę pływania.Po wyjezdzie Margaret Marek Strafford zajmował się gotowaniem, ale Dora wkrótce wyparłago z kuchni i gorliwością nadrabiała wszelkie niedostatki talentu.Jej wysiłki zostały należycieocenione, a ona najwyrazniej lubiła tę pracę.Ale okres niezmąconego szczęścia nadszedł dlaDory po wyjezdzie tamtych, kiedy zaczęła sprawować w Imber władzę nieograniczoną.Nic niesprawiało jej takiej przyjemności, jak bezradność Michała w sprawach domowych; powiedziałamu, że to szalona radość gotować dla mężczyzny, który nie uważa, że gotuje lepiej od niej.Utrzymywała dom we względnej czystości, kancelarię we wzorowym porządku i wyszukiwała wogrodzie, w zapomnianych i nieuprawianych zakątkach, jesienne zdziczałe kwiaty, a potemrozstawiała w hallu i pokoju rekreacyjnym ogromne bukiety wilgotnych od rosy marcinków iwonnych chryzantem, które przywodziły Michałowi na pamięć wspomnienie dzieciństwa iwakacji spędzanych w Imber.Stopniowo dom pustoszał.Gospodarstwo ogrodnicze zostało sprzedane na pniu farmerowi zsąsiedztwa, który natychmiast zebrał i wywiózł większą część plonów.Po trochu znikały meble,część wróciła wozem meblowym do osób, które je wypożyczyły, część odjechała do Opactwa nawózku ręcznym pchanym energicznie przez siostrę Urszulę.Robotnicy zreperowali groblę.Wydobyto z jeziora za pomocą dzwigu nowy dzwon i bezceremonialnie wyprawiono go za murOpactwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]