[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynał już wpadać w złość. Ile ma lat? spytała spokojnie Elsa.Tym razem naprawdęsię stropił. Monika? Gerda.Twoja córka. Nie wiem.Mówiłem, że nie mam z nimi kontaktu. Musisz wiedzieć. Osiem, dziewięć.Po co drążysz ten temat, Elso? To niema nic wspólnego z nami. Zostałeś ojcem.To ma z tobą coś wspólnego. Nie.To incydent z zamierzchłej przeszłości i wydarzył sięnie z mojej winy.Monika wiedziała o antykoncepcji.Nie mamnic wspólnego z jej dzieckiem, nie miałem i nie będę miał.Za-częliśmy wszystko od nowa. Ale Gerda zaczęła bez ojca.121 Przestań nazywać ją po imieniu, nie znasz jej, powtarzasztylko paplaninę Birgit! Powinieneś mi powiedzieć. Nie, to także byłoby niedobrze.Zarzuciłabyś mi, że wle-cze się za mną dziecko z poprzedniego związku.Bądz uczciwa,Elso, miałabyś mi to za złe. Znacznie mniej niż fakt, że wyrzekasz się własnej córki,pozbawiając ją nadziei i pozwalając, aby gubiła się w domy-słach. To wyssana z palca gadka, przecież nic nie wiesz o tymdziecku. To cały czas moja własna historia! Ojciec nas zostawił, aja przez całe dzieciństwo czekałam, miałam nadzieję, gubiłamsię w domysłach.Każde urodziny, każda Gwiazdka, każde la-to.Wciąż myślałam, że wreszcie napisze, zadzwoni, zechcemnie zobaczyć. Z tobą było inaczej.Twój ojciec wcześniej z wamimieszkał, miałaś prawo myśleć, że zawsze tak będzie.Ale janigdy nie widziałem na oczy dziecka Moniki.Nigdy.Więc niebyło mowy o żadnej nadziei.Elsa rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. Co chcesz, żebym zrobił? spytał po chwili. Nic. Czy wróciłabyś do mnie, gdybym nawiązał kontakt z tymzupełnie obcym dzieckiem? Nie, nigdy do ciebie nie wrócę.122 Ale to wszystko. Znów obejrzał się na łóżko, w którymdopiero co się kochali. To nic dla ciebie nie znaczy? Wiesz, że znaczy.Znaczy żegnam. Zaczęła wkładaćsukienkę i sandały.Wsunęła bieliznę do torebki i ruszyła dodrzwi. Nie możesz tego zrobić! krzyknął. Do widzenia, Dieter. Minęła wypielęgnowane skalneogródki Anna Beach, kierując się w stronę bramy.Granatowyżakiet miała przewieszony przez ramię.Dieter wołał za nią z bungalowu: Nie odchodz, Elso, proszę! Tak bardzo cię kocham! Niezostawiaj mnie!Ale ona szła dalej.Vonni uświadomiła sobie, że w domu Marii brakuje mleka,a przecież rano wszystkim będzie potrzebne.Gdy tylko oddechMarii się wyrównał, wymknęła się z wielkiego łóżka i znalazłagliniany dzbanek.Postanowiła pójść do Anna Beach, tam kuch-nia jest czynna całą noc.Wracała już z dzbankiem pełnym mleka, kiedy zobaczyła tępiękną Niemkę.Szła sama, po twarzy płynęły jej łzy.Vonnicofnęła się za krzew bugenwilli, żeby tamta jej nie widziała.Potem jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć na całą ulicę.Vonninie mówiła dobrze po niemiecku, ale zrozumiała, co wołał.Igdyby ją pytano o zdanie, w jego głosie dzwięczała szczerość.123Jednak Elsa nawet się nie obejrzała.124Rozdział 8Thomas wyszedł po świeży, gorący chleb i figi na śniadanie.Potem zaparzył duży dzbanek kawy i ustawił filiżanki.Fiona szła ze swego pokoju z uśmiechem wdzięczności nabladej, wymęczonej twarzy.David złożył lekki pled, który dałmu Thomas, i wyklepał poduszki, po czym skwapliwie ruszyłdo stołu. Ale on nas psuje, co, Fiono? To szczęście, że trafiliśmy natakiego gościnnego gospodarza! O tak. Dziewczyna tryskała energią. Czuję się dziśznacznie silniejsza.Mam mnóstwo planów. To nam o nich opowiedz zachęcił ją Thomas z uśmie-chem. Najpierw pójdę na policję i porozmawiam z komendan-tem.Ochłonęłam już i nie będę histeryzować.Poproszę, żeby mipomógł odnalezć Shane a, może wie, gdzie on jest.Zatrzyma-liśmy się w Atenach tylko na jedną dobę, w drodze na tę wyspę,ale pamiętam, że podobał mu się plac Syntagma.Może Jorgisma jakiegoś znajomego w tamtejszej policji, który ewentualnieprzekazałby wiadomość.Potem wrócę do Eleni, żeby się prze-brać, bo noszę tę sukienkę już od kilku dni.A na koniec odszu-kam Vonni i zapytam, czy nie trzeba jej pomocy przy dzieciach. Oczy błyszczały jej entuzjazmem, wczorajszy nastrój przy-125gnębienia minął bez śladu.David także był pełen zapału. Przejdę się na górę do tawerny Andreasa.To prawdziwydżentelmen.chociaż może głupio się wyraziłem. Skądże, trafiłeś w dziesiątkę: właśnie dżentelmen.Napewno bardzo się ucieszy, pozdrów go od nas serdecznie, do-brze? Oczywiście. Ja też mam kilka spraw do załatwienia.Trochę pózniej,jak już w Kalifornii wszyscy wstaną, zadzwonię do syna.Przedewszystkim jednak muszę znalezć Vonni.Nie wróciła na noc doswojej szopy. Skąd ty to wiesz, u licha? zdziwił się David. Bo zwykle kręci się wokół domu z latarką, a dziś jej niewidziałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]