[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-A terazbiegnij za nimi.\Gabriel jeszcze przez kilka sekund udawał, iż dochodzi dosiebie, po czym uniósł nóż, przyjął dramatyczną pozę i pobiegł dodrzwi, przez które Martin i Christina opuścili łaznię kilka chwilwcześniej.- I.cięcie! fantastycznie! To było po prostu perfekcyjne!- Dzięki Bogu - wymamrotał Tafft, biorąc głęboki oddech.-Niebędziemy musieli tego powtarzać, prawda? - krzyknął w kierunkuPhineasa.Christina zachichotała.Martin odwrócił się i popatrzył na niągroznie.- Cóż, nie podoba mi się, jak paradujesz tutaj prawie naga.- Mnie też się to nie podobało - powiedziała dobitnie.-Ale natym polega moja praca.- Hmm.Martin zdecydował się nie ciągnąć tego tematu.Już się kiedyś oto kłócili.A on pokłócił się jeszcze z Lovejoyem.Poza tym toChristina miała rację, a nie on, i zbytnio mu się to nie podobało.Puściłjej rękę, choć zrobił to z wyrazną niechęcią, i podszedł do przyjaciela.- Jak poszło?253RS- Po prostu idealnie.- Phineas Lovejoy był mocnopodekscytowany.- Przysięgam na Boga, Martin, byliście po prostuwspaniali.Pablo Orozco obserwował ich ze swojego leżaka rozstawionegopod dużym parasolem.Tafft słyszał jego nerwowe chrząkanie idomyślił się, że aktor był wściekły.Jednak sam sobie był winien.Mógł się nie kłócić z nauczycielem jazdy na wielbłądach.NatomiastMartin nie musiał mieć do niego cierpliwości.Z drugiej strony może nie powinien aż tak bardzo narzekać.Naturalnie Pablo Orozco był wyjątkowo nieznośnym typem.Jednakgdyby nie był idiotą i nie złamał sobie ręki, to on owijałby w ręcznikwychodzącą z kąpieli Christinę.Jeszcze raz spojrzał w jego kierunku.Tak, pomyślał, tak jak jest, jest lepiej.Zdecydowanie lepiej.- Ach - warknął Pablo.- Nie byłeś zbyt dobry.Martin rzucił mu szybkie spojrzenie.Nie przejął się jednakzbytnio tym złośliwym komentarzem.Złożył go na karb zawodowejzazdrości.- Nie przejmuj się, Pablo.Nie mam zamiaru odbierać ci pracy.Mam nadzieję, że jak najszybciej powrócisz na plan.Oczywiście było to kłamstwo, ale Tafft pozwolił dojść do głosuswojej dyplomatycznej naturze.- A ja nie mam takiej nadziei - usłyszał zza pleców ostry głosChristiny.- Jesteś wyjątkowo obleśny, Pablo, i cieszę się, że niebyłam zmuszona się z tobą całować.254RS- Ty po prostu boisz się tego, co mój pocałunek mógłby z tobązrobić - odparł szyderczo Orozco.Cały takt i dyplomacja Martina opuściły go w jednej chwili.Zmarszczył brwi, zacisnął pięści i ruszył w kierunku gwiazdora.Miałochotę ściągnąć go z leżaka i wymierzyć mu solidny cios w szczęki.Jednak Christina szybko schwyciła go za togę, czy jakkolwiekzwał się ten egipski strój, i odciągnęła do tyłu.- Daj spokój, Martinie.On nie jest tego wart.Lovejoy wyczułwiszącą w powietrzu awanturę.Energicznym ruchem stanął pomiędzyPablem Orozco a Martinem Tafftem.- Dobrze już - powiedział, głośno odchrząkując.- Cóż, sądzę, żewszystko poszło bardzo, bardzo dobrze.Naprawdę wyśmienicie.Azatem.Odwrócił się do Christiny, zacierając ręce tak, jakby wciążrozkoszował się ostatnio kręconą sceną.- Czy chcesz się przebrać przed kręceniem sceny przyjęcia? Tobędzie już ostatnia scena na dzisiaj i mam nadzieję, że szybko się z niąuwiniemy.Tafft wziął głęboki oddech.Tylko spokojnie, powtarzał sobie wduchu.Nie ma powodu do niepokoju.Czy ma się denerwować tylkodlatego, że Pablo Orozco, ten obślizgły robak, miał ochotę dodaćChristinę do długiej listy swych miłosnych podbojów.Christina miałazbyt dużo rozsądku, by dać mu się omamić.- Martin.255RSChristina była jego kochanką.Nie miała ochoty wdawać się wjakiekolwiek gierki z jakimś odrażającym Pablem Orozco, któryuważał się za boga i dar niebios dla kobiet.- Martin?Musi się uspokoić.Głęboko oddychał, bo, jak gdzieś kiedyśprzeczytał, to właśnie pomagało ukoić skołatane nerwy.- Martin!Aż podskoczył i niespokojnym wzrokiem rozejrzał się dookoła.Miał wrażenie, jakby nastąpiła jakaś katastrofa.Po chwili zorientowałsię, że to jemu wszyscy przyglądali się Z zainteresowaniem.- Tak, słucham? - Próbował się uśmiechnąć, jednak nie zabardzo mu się udało.- Powiedziałam, że pójdziesz ze mną do hotelu - powtórzyłaChristina.- Wydaje mi się, że również powinieneś się przebrać.Przebrać.Przebrać? Przebrać w co? Nagle doznał olśnienia.- Ach tak! Przebrać się!Nerwowo przełknął ślinę.Czuł się śmieszny.- Naturalnie.Pójdę z tobą.Oczywiście, że muszę zmienić strój.Spojrzał na Lovejoya, który wyglądał na lekko przerażonego.- Oczywiście.Następna scena.Przyjęcie, prawda?- Tak.- Christina wzięła go za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunkuhotelu.Martin potulnie podążył za nią.- Ach! - wymamrotał pod nosem Pablo Orozco.256RS14- Szczerze mówiąc, Martinie Tafft, zupełnie nie rozumiemtwojego zachowania.Christina była wściekła na niego, na wszystko i wszystkichdookoła.Ze złością ściągnęła przez głowę mokre ubranie, które miałana sobie w scenie kąpieli.- Najpierw każesz mi przez godzinę siedzieć w tej zimnejwodzie, sam kłócisz się o coś, co zostało już ustalone wiele miesięcytemu, potem krzyczysz na mnie, dlatego że moczę się w jakiejśprzeklętej wannie, przy czym odgrywanie nagiej sceny raczej nie byłomoim pomysłem.A na koniec chcesz jeszcze pobić Pabla Orozco,który nie jest wart ani czasu, ani energii potrzebnej do wybicia muzębów.Wyciągnęła z szafy kolejny kostium i włożyła go, jednak Martinnadal się nie ruszał.Christina przypatrzyła mu się uważnie.Stał tam,spoglądając na nią i oblizując usta.Nagle poczuła się skrępowana.- Cóż, nie chciałem sprawiać problemów - odezwał się wreszciepo długiej chwili ciszy, w czasie której Christina miała ochotę zakryćsię kilkoma prześcieradłami i kocami.Jego wzrok był na tyle gorący,że mógł topić metal.- Chyba nie stało się nic strasznego - wydusiła wreszcie z siebie,przełykając ślinę.- Przynajmniej udało nam się nakręcić tę głupiąscenę za jednym zamachem.Oczywiście dopiero po godzinie, kiedyzdecydowałeś wreszcie przestać się obijać.257RS- Przestać się obijać?Christinie nie podobał się sposób, w jaki na nią patrzył.Nie, to nie była prawda.Tak naprawdę lubiła to.Jego gorącespojrzenie sprawiało, że czuła się kobieca i pożądana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]