[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę państwa, przecież wy mnie zmuszacie do składania obietnic, których nikt niejest w stanie spełnić - oburzała się naiwnie, a Aadny przy jej boku tylko się uśmiechał.Niewielu już było takich działaczy jak Janek Mrówka, który najmniej zmienił się odstudiów i czasów podziemnej Solidarności i wydawał się zupełnie nie pasować do nowychczasów.Poza Aadnym tylko on jeden podtrzymywał ją w postanowieniu.W jakimś sensieprzypominał Jacka Kuronia.Nieco zaniedbany, pełen anachronicznych wyobrażeń o służbiepublicznej, coraz bardziej odstawał od swych partyjnych kolegów, którzy zamienili dżinsy nagarnitury, tenisówki na służbowe lancie, a idee wolności na wolność od idei, jak sam mawiał.Nadal chodził w chińskich tenisówkach na gołe stopy i flanelowej koszuli w kratę, nie zgoliłrzadkiej, siwiejącej teraz brody i konsekwentnie odmawiał ubiegania się o jakąkolwiekwładzę.Kiedy i on zaczął krytykować niektóre metody przywódców i ich nadmierną giętkość,przestali liczyć się z jego zdaniem.- Nie zwracaj na to uwagi - przekonywał Barską.- Właśnie dlatego trzeba, żebyśwygrała.Nie cofnęła się więc.Jednak coraz częściej znikała z partyjnych nasiadówek, dziękiczemu więcej czasu mogła poświęcać Kubie.Kiedy w lipcu nadeszły długotrwałe deszcze,przez całe dnie prawie nie wychodzili z mieszkania Aadnego.Raz nawet, kiedy za oknamiulewa zupełnie przesłoniła świat, została na noc.Wysłała Barskiemu SMS, że opady odcięłyją w domu znajomych i wyłączyła telefon.Włączyła go dopiero w południe następnego dnia.Aparat zarejestrował kilkanaście nieodebranych połączeń z numerem Aadnego.Zadzwoniłado niego, speszona.Nie ukrywał złości.- Co ty wyprawiasz?- Przepraszam, wiem, że zajęłam ci mieszkanie na noc.Nie gniewaj się.- Co ty bredzisz? Jakie mieszkanie? Nie widzisz, co się dzieje?- Nie bardzo wiem, o co ci chodzi.- Nie oglądasz telewizji? Nie słuchasz radia?- Nie.A po co?Kuba obudził się i zaczął głaskać ją po nagich piersiach.- Dziewczyno, pół kraju pod wodą, ponad trzydzieści śmiertelnych ofiar, dziesiątkizaginionych, straty idą w miliardy, a ty nic nie wiesz? W Krakowie woda przelewa się przezmosty, wały zaczynają przepuszczać, ludzie tracą dorobek całego życia, opozycja szaleje, akandydatka do Sejmu spokojnie śpi?- Jacek.- Twoi konkurenci dwoją się i troją, żeby wypłynąć na fali powodziowej.A ty chceszw niej utonąć?- Jacek, przepraszam.- Nie przepraszaj, tylko się zbieraj.Będę za pół godziny i jedziemy w teren.Trzebanadrobić zaległości.Aadny jeszcze nigdy nie przemawiał do niej tak kategorycznie.Kiedy się wyłączył,posłusznie pobiegła do łazienki, opłukała się szybko pod prysznicem i zaczęła się ubierać.Kuba patrzył na to z rosnącym niezadowoleniem.Wreszcie wybuchnął:- A co ty tak się go słuchasz? Dlaczego on ci rozkazuje? Kto jest dla ciebieważniejszy?- Ty jesteś ważniejszy, Kuba.Ale to też jest ważne.Nie mogę nawalić.Teraz już niemogę.Aadny przyjechał o oznaczonym czasie i zabrał ją na objazd najbardziej zagrożonychmiejsc.W samochodzie wręczył jej kilka kartek.- Naucz się, co masz mówić - powiedział tonem niezachęcającym do dyskusji.Czytała z rosnącym niesmakiem.- Jesteś pewny, że muszę? - Tak.- No dobrze - westchnęła, wciąż najwyrazniej pełna poczucia winy.- Jeśli takuważasz.Kiedy przyjechali pod Most Grunwaldzki, ulewa nie była już tak gwałtowna, jak wnocy, ale wciąż padało.- Nie masz parasola, Jacek?- Jaki parasol? - skoczył na nią.- Chcesz głupio wyglądać w telewizji?Wręczył jej żółty sztormiak ze sztywnej tkaniny.- Teraz możesz nałożyć kaptur, ale jak będą cię fotografować, masz go zdjąć.Pamiętaj!Wisła wprawdzie nie przelewała się jeszcze przez most, ale płynęła tuż pod nim,chlapiąc o konstrukcję.Przejazd był zamknięty.Na wałach zebrało się mnóstwo ludzi,przyglądających się z niepokojem wzbierającej wodzie.Z ust do ust podawano sobie corazbardziej zatrważające informacje o stanie wałów w mieście.Jak przewidział Aadny, żółty sztormiak Barskiej, wyróżniający się w szarym tłumie,natychmiast przyciągnął uwagę telewizyjnych kamer.O fotoreporterów prasowych samzadbał.W ten sposób już w Kronice Krakowskiej o siedemnastej mogła oglądać samą siebie,bezkompromisowo krytykującą lewicowy rząd.Siedziała z Kubą na wersalce.Oboje byli nadzy, pili wino i słuchali jej ostrych słów,padających z telewizora: Kraj pogrążał się w powodzi, ludzie ginęli, straty osiągałygigantyczne rozmiary, a politycy, kierujący tym państwem, spali.Ocknęli się poniewczasie,kiedy dla wielu na ratunek jest już za pózno.Jestem tym przerażona i oburzona.Tak dalej byćnie może! Na ekranie deszcz ściekał po jej włosach, po twarzy i żółtym sztormiaku, podkreślającdramatyzm wypowiadanych zdań.- Wyglądasz super - pochwalił Kuba, obejmując ją od tyłu i gładząc po piersiach.- Jezu - powiedziała.- Ale czy to naprawdę ja?- Tak mi się zdawało.Chyba że Julia Roberts.Chwyciła go za rękę.- Naprawdę, nie zdawałam sobie sprawy, że to aż taka kiła.Przecież to byli kiedyścałkiem inni ludzie.I ja też.Nie poznaję samej siebie.- Chyba jesteś bardziej naiwna niż ja.- Kuba udawał doświadczonego.- OdkryłaśAmerykę.- A ty niby skąd to wiedziałeś? Ile lat byłeś politykiem?- Nie muszę być.- Wzruszył ramionami.- To się wie.- Skąd?- A są kratery na Księżycu?- No, są.- Skąd wiesz? Ile lat mieszkałaś na Księżycu?- Mój mądrala.Każdy następny dzień wydawał się lepszy od poprzedniego.Barska, wracając zkolejnych wizyt u powodzian, była coraz bardziej nienasycona.On za każdym razem bardziejsię starał.Wreszcie któregoś dnia spytał:- Powiedz mi, czy jestem dobry?- W jakim sensie? Czy masz dobre serce i tak dalej?- Nie wygłupiaj się.Czy jestem dobry w tych rzeczach.- W jakich rzeczach? - spytała, jakby chciała jeszcze zyskać na czasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]