[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. James osuszył szklaneczkę.Zwiadom, że lord Ellsmere patrzy na niego, tak jakby niewyobrażał już sobie niczego gorszego, opuścił szkło, spojrzałgospodarzowi w oczy i pozbawił go owego wygodnegoprzekonania. Ktoś, prawdopodobnie dżentelmen w butach dokonnej jazdy, celowo zepchnął kamień.Przy czym bez wątpieniawiedział, że Henrietta stoi na dole, gdyż moment wcześniejrozmawialiśmy.Lord Ellsmere wytrzeszczył oczy, a pózniej popatrzył naRafe a, który potwierdził słowa Jamesa ponurym skinieniemgłowy. Ale prawie że wybełkotał gospodarz nie mówicie mipanowie chyba, że to był któryś z gości?James popatrzył na Rafe a, po czym, z marsem na czole,wolno pokręcił głową. To wydaje się mało prawdopodobne.Trzymaliśmy sięwszyscy w grupach. Dzięki niech będą choć za to rzekł lord Ellsmere i umilkłna dłuższą chwilę. Musi istnieć jakieś wytłumaczenie przemówił wreszcie powoli i ostrożnie, jakby wypróbowywałkolejne słowa. Nikt nie chciałby zabić Henrietty, zatem.bezwątpienia chodziło o co innego.Na przykład.głupi figiel albo.Przeniósł wzrok z Jamesa na Rafe a i z powrotem, ale żaden niepośpieszył mu z pomocą. No tak, co jeszcze by to mogło być?Znów na długi czas zapadła cisza, aż w końcuJames odstawił szklaneczkę, spojrzał na Rafe a i wstał. Wątpię, czy da się cokolwiek zrobić w tej sprawie.Sprawcamiał mnóstwo czasu, żeby spokojnie odejść.Pomyśleliśmy tylko,że powinien pan o tym wiedzieć.Lord Ellsmere podniósł na nich wzrok, jakby żałował, żetego rodzaju myśl w ogóle przyszła im do głowy, gdy wszakżenapotkał spojrzenie Jamesa, skinął głową. Tak, no cóż.Jak pan mówi, nic nie da się zrobić.Z uprzejmymi, aczkolwiek z lekka oficjalnymi ukłonamiJames i Rafe pożegnali się z gospodarzem i opuścili bibliotekę.W holu przystanęli.Spojrzeli po sobie, a potem James westchnął i wsparł dłoń naporęczy schodów. Lepiej się przebierzmy.Wspięli się na piętro i udali do swych pokojów.Kiedy James się rozbierał, szybko mył, a potem wkładałwieczorowy strój, w jego głowie bez końca rozbrzmiewałykomentarz lorda Ellsmere a oraz pózniejsze wynikłe z niegopytanie. Nikt nie chciałby zabić Henrietty, zatem.co jeszcze by tomogło być?.James zaczynał mieć w tej kwestii złe przeczucia.Doprawdybardzo złe.Obiad i bal ułożyły się dla Jamesa w ciąg zamazanych twarzyi uprzejmych rozmów.Na krótkim spotkaniu w salonie, nimwszyscy udali się na posiłek, on, Henrietta, Rafe i Millicentzgodzili się, że nic się nie zyska, wywołując wśród gości sensacjęopowieścią o tym, jak Henrietta otarła się o śmierć.Na stronie Rafe zapytał wprost, a James potwierdził, że przezcały wieczór pozostanie u boku Henrietty.Pózniej, w trakcie balu,Rafe zatrzymał się obok Jamesa, by donieść, że dyskretnieprzepytał pozostałych uczestników wycieczki do ruin i żadendżentelmen nie przepadł gdzieś w krytycznym czasie. Zatem musiał to być ktoś z zewnątrz zakonkludowałJames.Rafe przytaknął. Innymi słowy, skądkolwiek.Po drugiej stronie lasu jestprzyzwoita polna droga, która łączy się z traktem do Londynu.Zaczął się walc, Rafe porzucił więc Jamesa, by zawirować naparkiecie z Millicent.James przyglądał się, jak Henrietta tańczy zChanningiem, nim na powrót ją przejął i już nie wypuścił z objęć.Wreszcie bal dobiegł końca.Nie śpieszyli się w holu, naschodach i na galerii, tak by inni goście poszli przodem, a pózniejJames odprowadził Henriettę do pokoju.Otworzył drzwi i gestem zaprosił ją do środka.Zerknęła na niego z lekka skonfundowana i weszła.Rozejrzawszy się szybko, by się upewnić, że korytarz jestpusty, James podążył za nią i zamknął drzwi.Spodziewając się, że będą sobie życzyć dobrej nocy,Henrietta odwróciła się w stronę wyjścia; odstąpiła o krok, zzaskoczeniem unosząc brwi.Pytająco popatrzyła Jamesowi woczy.Odpowiedział na jej spojrzenie, a potem omiótł wzrokiempokój.Przy kominku stał fotel.James wyminął Henriettę, podszedłtam i usiadł.Podążyła za nim.Zatrzymała się przy jego stopach i spojrzałana niego z jeszcze wyrazniejszym pytaniem w oczach.Westchnął, odchylił się na oparcie i popatrzył na nią. Zostaję tu dzisiaj.Na całą noc.Nieznacznie przekrzywiła głowę, przyglądając mu się zuwagą. Dlaczego? Ponieważ nie mogę zostawić cię samej.Kiedy zmarszczyła brwi, złapał ją za rękę i pociągnął, tak byusiadła na szerokim podłokietniku fotela.Henrietta uległa, pozostawiła dłoń w jego dłoni i delikatnieodwzajemniła uścisk jego palców. Rozumiem, że się martwisz, ale.nie całkiem pojmujędlaczego, w każdym razie dlaczego aż tak bardzo. Zaczerpnęłatchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]