[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykrzyczałam je wreszcie.Wybiegłam z kawiarni.I tam dopadł mnie deszcz.Azy wszechświata.Płakał razem zemną, a może tylko nad moją głupotą, bo przecież wszystko otrzymujemy w życiunieprzypadkowo i w ostatecznym rozumieniu dla naszego dobra.A to, jak radzimy sobie zdramatami naszego życia, determinuje potem nasze szczęście.Wtedy zapomniałam o tym.Tamtego dnia wróciłam do hotelu.Odliczałam kolejne godziny, od kiedy runął mójświat.Minęło dwadzieścia sześć godzin od kiedy wiem, że Andrzej jest moim przyrodnimbratem.Minęły dwie godziny, od kiedy jestem sierotą.Nieznośna wyliczanka.Jakbym znów liczyła swoich kochanków.Skrupulatnie, wkolejności pojawienia się w moim życiu.Teraz liczyłam minuty łez.Nie odbierałam telefonów od Andrzeja.Pisał do mnie SMSy: Odbierz, proszę , Wemnie też wszystko się zawaliło, musimy porozmawiać.O czym mogłam z nim rozmawiać? O tym, jak to cudownie zyskać brata?! Najlepszebyło milczenie.Chciałam nim oswoić mój ból po stracie miłości.Dopiero teraz przekonałamsię, jak była w moim życiu ważna, choć przecież różniliśmy się i byliśmy ze sobą naodległość.A potem pochłonął mnie natłok spraw związanych z pogrzebem, sam pogrzeb ismutna stypa, na którą zaprosiliśmy nieliczną rodzinę.Niektórych ludzi w ogóle nie znałam.Zapomniałam nawet o tym, że gdy tata umierał, poprosił matkę, by mi o czymś powiedziała.- Spotkajmy się w mieszkaniu taty.Musimy przejrzeć jego rzeczy - powiedziała popogrzebie.Próbowała uporządkować życie, które dobrowolnie porzuciła!Mimo buntu poszłam na to spotkanie.Nie czułam już bólu.Byłam jak automat.Cierpienie, jeśli nazbyt silne, przeradza się w zobojętnienie.Może to naturalna obronaorganizmu?Zrobiła mi herbatę.Wskazała miejsce przy stole.Usiadłam.- Nie kochałam go.- Wiem.- Skąd o tym wiesz?- Nie odeszłabyś od niego.- No tak.Masz rację.Pokochałam innego mężczyznę.To z nim wyjechałam doWłoch.Jest ojcem mego syna.Rozstaliśmy się po paru latach.Wrócił do Polski.Andreawyjechał i zamieszkał z nim.Skończył Akademię Muzyczną.Nie chciał żyć we Włoszech.- Teraz nie jesteś z żadnym z nich.- Jakie życie miałabym, gdybym z nim tu została?- A jakie życie miałam ja?Położyła przede mną stary album z moimi zdjęciami.- Obejrzyj je.- Przecież je znam.- Obejrzyj jeszcze raz.Oglądałam, przewracając szeleszczące kartki.Po kwadransie zamknęłam album z trzaskiem.- Już.- Nie zauważyłaś niczego szczególnego?- Nie.- Pomyśl.- Nie mam ochoty na zgadywanki, wiesz?- No tak.Rozumiem.Nie zastanowiło cię nigdy to, że nie ma w nim zdjęć znajwcześniejszego dzieciństwa?- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.Spojrzałam na nią pytająco.- Naprawdę nigdy cię to nie zastanawiało?- Rzeczywiście.Nie ma takich zdjęć.Adoptowali mnie.Sądzili, że matka nie może mieć więcej dzieci.Miałam wtedy tylelat, ile ich Agata w chwili śmierci.To był pomysł taty.Chciał zdusić w sobie wyrzutysumienia i dać żonie pretekst do miłości.Wybierali długo.Dziewczynka musiała mieć takie same ciemne oczy jak tata.Ona nigdy mnie nie pokochała do końca.Wciąż tęskniła za Agatą.- W pewnym momencie poczułam się w swoim życiu jak w matni.Musiałam uciec -tłumaczyła.Zostawiła swojego męża z dzieckiem, które sam wybrał.Może nawet trochępokochał?- Tak, myślę, że nawet cię kochał - potwierdziła moje przypuszczenia.To dlatego pił.Tamten wypadek zniszczył jego życie.Runęło w gruzach małżeństwo,stracił ukochaną córeczkę.Ja byłam tylko surogatem.Jak się okazało - nie do końca udanym.Bo trudno jest pokochać na zawołanie.- Szkoda, że dowiedziałam się o tym dopiero teraz.- rzuciłam jakby od niechcenia.%7łycie w ostatnich dniach miało dla mnie zbyt wiele niespodzianek, by reagować nanie kolejnymi emocjami.Zatem.prawdziwie kochała tylko Agatę.Tak jak teraz kocha syna.Dlatego odeszła.Mnie tylko lubi.Czy mogłam ją winić za to, że nie umiała mnie pokochać?Andrea.Andrzej.Zatem.Nareszcie do mnie dotarło.- To znaczy, że Andrzej nie jest moim przybranym bratem?!- Oficjalnie jest, ale.nie łączy was żadne pokrewieństwo.Najpiękniejsze są łzy szczęścia.Mówiłam już o tym kiedyś.Nie wiedziała, czemu płaczę.Myślała, że to zwykły szok.- Uspokój się.- Dotykała mojego ramienia.Tym razem dotyk ten nie piekł już.Anawet.był przyjemny.- Basiu.Córeczko.Płakałam, a jednak między łzami wydusiłam z siebie te słowa.Chciałam, by wszystkomiędzy nami było jasne:- Nie chcę być twoją córką.- Ale nią jesteś.- Tylko oficjalnie.- Postarajmy się, by było inaczej.- Nie, nie chcę być twoją córką - powtórzyłam.Nie jesteś w stanie wybaczyć i zapomnieć? Teraz, gdy już wiesz?- Już to zrobiłam.Zapomniałam.Wybaczyłam.- No więc? O co chodzi?- Kocham twego syna Andrzeja.Jesteśmy razem.To najpiękniejsza miłość, jaka mi sięw życiu przytrafiła.Zamilkła i zrobiła się blada jak ściana.Nie ukryła tego nawet gruba warstwa podkładui pudru.Sekcja zwłok taty wykazała, że wcale nie umarł na zapalenie płuc.Przyczyną śmiercibyła genetyczna wada płuc.Lekarz przestrzegł mnie, że jest dziedziczna i powinnam sięzbadać.Podziękowałam mu za radę.Nie wiedział, że tego dziedzictwa nie muszę się bać.zamknięte oczy gromadzą przejrzystość mierząc kim jesteś maluje się bezcenność jakpustynia mam twoje usta choć spękany stoję wybrzmiewa ostatni akord wspomnieńA potem przyjechał Andrzej.Opowiedziałam mu o wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]