[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możeto miska? Nie, chyba nie, jest płaska, ale nie jest to też talerz.Może jednak bardziej miska? Na spodzie jest jakiś wzór.Dziewczynka wodzi po nim palcem.Jakby się bawi-135ła.To jej miska.Błyszczy się.To może też być lustro, tylkokształt się nie zgadza.I ten wzór.Miska jest błyszcząca, lekkozielona.Może jednak to srebro, tylko dawno nie byłoczyszczone?Roza wzdrygnęła się, zaczęła drżeć.Anders objął ją lekkoramieniem.- Nie mogłeś wiedzieć o srebrnej misce - powiedziała.- Niktnie mógł ci o niej powiedzieć.To jest moja miska.Położyła mu głowę na ramieniu i opowiedziała o swojejsrebrnej misce.Całą historię, od początku, od momentu, kiedy jąznalazła, do chwili, kiedy Ole w końcu zrozumiał, że wzór na jejdnie tak naprawdę jest bardzo wymyślną mapą.Opowiedziała muo jaskini Karla.Tylko Mattias i Ole wiedzieli, gdzie ona jest.- To moja miska.To ja ją odziedziczyłam.-I to się Olemu nie podobało? Uznał, że musi ją mieć? To doniego podobne.Wiesz, że twoja córeczka bardzo mi goprzypomina? Nawet bardziej jego niż ciebie.Roza już wcześniej to zauważyła.- Skoro widziałeś moją srebrna miskę, zaczynam wierzyć, żeStella jednak żyje.Anders podniósł głowę, przyglądał się obcym mukonstelacjom.- Nie kręci ci się w głowie, kiedy patrzysz na te gwiazdy? -spytał.- Wiesz, jak się nazywają?-Wiem, ale nie pamiętam, kto nauczył mnie je rozróżniać -odpowiedziała Roza.Uniosła rękę, wskazała palcem na południe: -Widzisz tegomałego wijącego się nad nami węża? To Wąż Wodny, niecobardziej z lewej strony jest Złota Ryba, a jeszcze dalej RybaLatająca.136- A jeszcze dalej Orion.- Poznałeś.- Nie boję się nowych rzeczy.Dziadek mówi, że potrzebne sąnam biura na Zachodnim Wybrzeżu.Twierdzi, że miejsce będziesię szybko rozwijać.- Tam jest złoto - uśmiechnęła się Roza.- Jego los jest z nimzwiązany.Przeklęte złoto!- Przeklinasz - uśmiechnął się Anders.- Pochodzę z Samuelsborg.- To prawda.Gdyby ojciec cię teraz słyszał.- Czasem mam wrażenie, że mnie słyszy - zwierzyła mu sięRoza.- I wtedy rzeczywiście zaczynam przeklinać.I robię sięniemożliwa.A on nie może nic zrobić.-Ja nigdy nie byłem niegrzeczny - wtrącił Anders smutno.- Mama by ci nie pozwoliła.- Nie pamiętam jej - wyrwało mu się.- Wiem, że byłem jejulubieńcem.Pamiętam, że inne dzieci dokuczały mi właśnie ztego powodu, przezywały mnie maminsynkiem.Ale niepamiętam jej.Pamiętam jego.Był wielki, potężny.Miał niskigłos.Pamiętam też odgłos pasa.Nie bardzo rozumiałem, co ozna-czał.Zrozumiałem dopiero, kiedy zobaczyłem, jak jeden zgórników bije swojego dzieciaka pasem.To było chyba wKornwalii.Wtedy dotarło do mnie, że ojciec też bił swoje dzieci,tylko nie mnie.- Byłeś mały - ucięła Roza krótko.- Mama bardzo cię kochała.Nie darowałaby mu, gdyby spróbował cię uderzyć.- Nie pamiętam jej.A chciałbym.A jak ty ją pamiętasz?Roza milczała.137- Nie wiem, czy potrafię o tym mówić, Anders.Chyba jeszczena to za wcześnie.- Ale kiedyś mi opowiesz?-Być może.Zamierzasz przenieść się do Ameryki?- Dziadek chce, żebym został w Anglii.Ja zresztą też tego chcę.Ale z drugiej strony mam wrażenie, że mógłbym ją odnalezć.Córkę Olego.Jestem przekonany, że to jest moje zadanie.Bo poco inaczej by mi się ukazała?-Ameryka jest duża.-Ja ją widzę - powtórzył Anders.- Widzę ją bardzo wyraznie.Iczuję się za nią odpowiedzialny.- Myślałam, że już z tego wyrosłeś - westchnęła Roza.- Sądzisz, że to możliwe?- Lily i Michael też mieli ten dar, ale z wiekiem go utracili.Niewiem dokładnie kiedy.Nie mówili mi o tym, wiem jednak, żedługo się tym martwili.To pewnie tak, jak kiedy człowiek nagletraci słuch.Wtedy zaczyna się bać, ale przecież musi żyć dalej.Sądzę, że teraz już o tym zapomnieli.Zapomnieli, jakie touczucie.-Myślałem, że to już na zawsze.Długo byłem przekonany, żewszyscy go mają.Dopiero Dad powiedział mi, że tak nie jest, żeto bardzo specjalny dar.Złościłem się na inne dzieci, kiedytwierdziły, że niczego nie widzą.Byłem przekonany, że kłamią,że sobie ze mnie drwią.- Specjalny dar - powtórzyła Roza.Podobało jej się tookreślenie.Było lepsze niż dziwny".Może jednak David nie był taki zły?- Dobrze mi u nich było.Czuję się z nimi związany.Tam jestmoje miejsce, tak jak twoje jest tutaj.138- Tak, moje miejsce jest tutaj - potwierdziła Roza.- Kiedy tuprzyjechałam, powiedziałam, że już nigdy się stąd nie ruszę.-To nieprawda.Wiesz o tym? - uśmiechnął się Anders.- Przedtobą jeszcze jedna podróż.- Nie mów mi o niej, proszę.- Co to za gwiazdozbiór, który wygląda jak dłoń? - spytałAnders, wskazując na północny zachód.- To nie jest dłoń, tylko ogon pawia - powiedziała Roza,uśmiechając się.- Opowiedz mi o tych swoich gwiazdach! - poprosił jej brat.-W Anglii nikt nie potrafi snuć takich opowieści jak babcia Lea.Opowiedz mi, proszę, tak, jak ona to robiła.Głos Rozy długo jeszcze rozbrzmiewał w wieczornej ciszy.Danny nie miał czasu oddawać się marzeniem.Też, co prawda,patrzył w niebo, ale gwiazdy służyły mu do orientacji w terenie.Tym razem podróż okazała się trudniejsza.Musiał zostawić łódzdaleko na północy.Poprzednim razem udało mu się wpłynąć dosamej zatoki, tym razem podchodził do wioski od północy.Poruszał się po nieznanym terenie, na szczęście niebo byłoprzejrzyste, mógł się orientować według gwiazd.Bał się tylko, żenie zdąży na pełnię księżyca.yle obliczył czas.Nie zdąży.Zagryzł zęby i ruszył przed siebie w ciemnościach.Nie martwiłsię o siebie.Odpocznie pózniej.Martwił się, że może niedotrzymać danej jej obietnicy.139- Tamatea był bardzo ważną osobą - powiedział Jay.- Mieszkałna zachodnim wybrzeżu.Te waka a Maui.- Kanu Maui - przetłumaczyła Siobhan.Jay wyglądał nazadowolonego.-Albo miejsce, które pakeha nazywają South Island - ciągnąłdalej po chwili.- Tamatea miał trzy żony, ale pewnego dniawszystkie zniknęły.Uciekły, albo porwał je Poutini, czylitaniwha, zły duch.Razem ze swoim przyjacielem, Tumuakim,Tamatea zaczął ich szukać.Szukał ich wszędzie, na całej Te wakaa Maui.W końcu w Anita Bay znalazł Hi-netangiwai,najukochańszą ze swoich trzech żon.Została zamieniona wzielony kamień.Tamatea stanął nad nim i zaczął opłakiwać swojąukochaną.Wtedy kamień się otworzył, by przyjąć jego łzy.Na-wet dzisiaj na zielonych kamieniach w Anita Bay widać śladyjego łez.Takie kamienie nazywamy tangiwai, łzy.Tamateaznalazł jedną ze swoich żon, ale nadal tęsknił za pozostałymi.Ruszył na północ, wzdłuż wybrzeża.W dolinie Arahura usłyszałgłosy, przypominające głosy jego żon.Zaczął iść w ich stronę,podczas gdy jego przyjaciel Tumuaki został na brzegu.Miałrozpalić ognisko i zacząć szykować strawę.Tamatea podążył zagłosami kobiet, zbliżał się do nich, słyszał je coraz wyrazniej, gdynagłe niespodziewanie umilkły.Jedyne, co słyszał, to szumpobliskiego potoku.Jay zamilkł na chwilę, westchnął głęboko.-Tamatea nigdy nie znalazł swoich zaginionych żon.Tumuąki,gotując strawę, złamał jedno ze świętych praw, sprzeniewierzyłsię tapu.Sparzył się w palec i niewiele myśląc, włożył go do ust.140Siobhan westchnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]