[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wszystko działo się tak szybko. Musiał pan coś zapamiętać.Peterson zrobił krok w jego stronę. Nie powinien pan wywierać presji na świadka, którypowiedział, że nic nie widział. Chciałem się upewnić, czy o czymś nie zapomniał. Jesteś pewny, że o niczym nie zapomniałeś, Michael? spytał Peterson. Tak, proszę pana. Widzi pan, doktorze Pascal, o niczym nie zapomniał.240 Mam dobrą wiadomość oznajmił Farooq, który za-kończył rozmowę i przyłączył się do nich. Moi ludzie odna-lezli Knoksa.Serce Augustina mocniej zabiło. Co? Wie pan, czego nienawidzę najbardziej na świecie, dok-torze Pascal? zapytał. Gdy bierze się mnie za głupca.Wiepan, co powtarzali mi dziś rano wszyscy pracownicy Najwyż-szej Rady Starożytności? Mówili, że jeśli chcę znalezć Knoksa,powinienem porozmawiać z Augustinem Pascalem.Pascalbędzie wiedział, zapewniali.On i Knox to najlepsi przyjaciele.Jednak kiedy spytałem pana o Knoksa, nie wspomniał pan owielkiej przyjazni, która was łączy.Ani słowa.Uważa mniepan za idiotę? Naprawdę? Chryste! Pan mówi po francusku.Chwilę pózniej prawy sierpowy trafił Augustina w szczękę. To za nazwanie mojej matki tłustą maciorą powiedziałFarooq.Rozdział 29IKamera leżała nadal tam, gdzie upuściła ją Lily.Obiektywbył cały, lecz bateria wysunęła się z komory i Khaled nie mógłjej włożyć na miejsce, chociaż próbował na wiele sposobów.Wkońcu podał ją Faisalowi, który miał smykałkę do takich urzą-dzeń. Napraw to warknął.Faisal po chwili potrząsnął głową. Nie mam narzędzi mruknął.Sprawdził kieszenie tor-by, lecz zamiast narzędzi znalazł przewód elektryczny. Mo-że w ten sposób się uda powiedział. Podłączę ją do jedne-go z kontaktów w grobowcu królewskim.Khaled skinął głową.Pomysł był niezły, choć musieli zasło-nić malowidła ścienne, aby nie zdradzić miejsca swojego po-bytu. Nasser, przynieś płachty i koce z innego grobowca.Abdullah, idz włączyć generator. Podszedł do Gaille, Lilyi Stafforda. Oddajcie mi wasze rzeczy.Telefony, portfele,zegarki, kluczyki do samochodu, biżuterię.Wszystko.Połóżciena kamieniach. Wymierzył kilka kuksańców, aby skłonić242ich do uległości, a następnie zebrał wszystkie przedmioty iwłożył do torby po kamerze. Wstawać! rozkazał. Co chcecie z nami zrobić? zaskowyczał Stafford. Rusz się, idziemy!Gdy doszli do grobowca królewskiego, generator już pra-cował.Lampki przy podłodze błyszczały coraz intensywniej-szym światłem.Zapędzili cudzoziemców do komory grobowej.Faisal podłączył kamerę, aby sprawdzić, czy działa.Zapaliłosię światełko kontrolne.Wreszcie coś im się udało.Po chwilizjawili się Abdullah i Nasser z mnóstwem płacht chroniącycheksponaty przed kurzem.W przeciwległym rogu komory znaj-dowała się prymitywna nisza wykuta wysoko w ścianie.Za-wiesili na niej płachtę, która niczym kurtyna zasłoniła malo-widła ścienne.Drugą płachtę rozłożyli na podłodze.Wyraznie zadowolony Khaled poklepał się po kieszeniach,szukając czegoś do pisania, a następnie usiadł na podłodze,aby ułożyć komunikat.IIPolicjant zamknął Knoksa w małej celi aresztu śledczegowraz z dwoma innymi podejrzanymi wysokim chłopakiem opotarganej brodzie, w jasnobrązowej galabii, który przesuwałw palcach paciorki i nieustannie mruczał coś pod nosem, orazczterdziestokilkuletnim mężczyzną o ziemistej cerze, w wy-miętym białym garniturze, który leżał niespokojnie na ławcepo przeciwnej stronie.Facet wstawał co chwila, rozcierającdłonie i policzki, jak narkoman pozbawiony uzależniającejsubstancji.Miękkie od wilgoci, kamienne ściany pokrywało graffiti.Knoxczytał napisy, oczekując na przesłuchanie.Czytał i rozmyślał.243Tylko Augustin wiedział, że jest u Kostasa.Zdjęcia, które zna-lazł w szafie, dostarczały motywu.Jednakże Francuz był jegonajbliższym przyjacielem, a Knox nie spotkał człowieka, którybyłby bardziej lojalny wobec przyjaciół niż on.To niemożliwe,aby Augustin celowo go wydał.Musiało istnieć inne wytłuma-czenie.Po upływie godziny drzwi skrzypnęły i do celi zajrzał poli-cjant.Poprowadził go przez świetlicę pełną funkcjonariuszypo służbie, którzy oglądali transmisję meczu piłki nożnej namigoczącym ekranie telewizora zawieszonym wysoko na ścia-nie, a następnie powiódł wąskim korytarzem do pokoju prze-słuchań, gdzie posadzono go przy prostym sosnowym stole.Chwilę pózniej zjawił się otyły policjant z notatnikiem w jed-nej ręce i kartonem soku w drugiej. O co chodzi? zapytał Knox.Mężczyzna usiadł, jakby nie usłyszał pytania, zanotował na-zwisko Knoksa i spojrzał na zegarek.Miał elegancki charakterpisma. Nazywam się Farooq powiedział.Knox mimowolnieparsknął śmiechem, bo nazwisko to oznaczało człowieka, któ-ry potrafi odróżnić prawdę od kłamstwa.Policjant spojrzał naniego surowym wzorkiem. Zna pan arabski? spytał. Jako tako. Dopiero wtedy zrozumiał, jak go znalezli. A pan mówi po francusku, prawda?Farooq uśmiechnął się chytrze. Jako tako odparł. Długo pan mieszka w Egipcie? Dziesięć lat. Mogę zobaczyć pańskie dokumenty? Nie mam ich przy sobie. Po dziesięciu latach pobytu w Egipcie powinien panwiedzieć, że należy mieć je zawsze przy sobie.244 Mogę poprosić o ich dostarczenie, jeśli pan sobie tegożyczy.Farooq postukał długopisem w notatnik, zastanawiając się,jak zacząć. Niech mi pan coś powie, panie Knox rzekł w końcu.Ostatniej nocy uczestniczył pan w poważnym wypadku samo-chodowym.Stracił pan przytomność i został zabrany do szpi-tala.Wydaje się, że to odpowiednie miejsce dla człowieka,który brał udział w groznej kolizji.Mimo to uciekł pan stam-tąd dzisiejszego ranka.Dlaczego? Nie mam ubezpieczenia.Koszty leczenia są astrono-miczne. Ostatniej nocy zginął człowiek, panie Knox.Uważa pan,że to zabawne? Nie. Pytam ponownie, czemu pan uciekł?Knox się zawahał.Wiedział, że prawda wyda się nieprzeko-nująca, lecz postanowił spróbować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]