[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinno ją to zaboleć, tymczasem Elinor ogarnęło takie samo uczucie jak wte-dy, gdy się całowali.Spojrzała na pochyloną głowę Thea i zalała ją fala czułości takintensywnej, że aż zadrżała.Jak to się stało, że dotknęła jego policzka? Zorientowała się dopiero w tym mo-mencie, kiedy Theo wtulił pieszczotliwie twarz w jej dłoń.Czy to ona go pocałowała,czy on ją? Skąd się wzięli na podłodze, splecieni w namiętnym uścisku?Poznała już smak pocałunków Thea i jego ekscytujący zapach.Czuła przy sobiejego umięśnione ciało, nie przerażało jej to, lecz ekscytowało.Piersi Elinor wpaso-wały się w dłonie Thea, jakby zostały dla nich stworzone.Pieścił stwardniałe sutki,niemal doprowadzając Elinor do szaleństwa.Rozum podpowiadał, że natychmiast po-winni przestać.Ledwie Elinor to pomyślała, Theo cofnął dłonie i wtedy z jej ust wy-rwało się westchnienie ulgi.a może zawodu? Głos rozsądku szybko umilkł, bo Theozawładnął ustami Elinor i zaczął badać językiem ich wnętrze.Chwyciła go kurczowoza ramiona, jakby był jej ostatnią deską ratunku pośród rozszalałych żywiołów.Nagle w jej świadomość wdarł się zgrzyt klucza w zamku.Dopiero co prawienieprzytomna od pocałunków Thea, teraz, zdrętwiała z trwogi, dała się wepchnąć podbiurko.Było głębokie i masywne, więc znalazło się pod nim dosyć miejsca dla nichobojga.Siedzieli pod nim, ciasno stłoczeni, stykając się kolanami i starając się oddychaćjak najciszej.Elinor była z początku roztrzęsiona, ale spokój Thea podziałał na nią jakkojący balsam.Drzwi były otwarte.Ponad ramieniem Thea widziała światło świec,może nawet świecznika, bo było dosyć jasne.Która godzina? Co hrabia robi tu w środku nocy? W tej samej chwili zegar wy-bił połowę godziny, musiało więc być wpół do czwartej.Może nie mógł zasnąć i przy-szedł do gabinetu, aby poczytać? Jednak kroki wydały jej się zbyt lekkie.Nawet wpantoflach mężczyzna nie mógłby stąpać tak cicho.SRLedwie to pomyślała, zobaczyła jasną spódnicę.Kobieta podeszła do biurka.Stała na nim inkrustowana szkatuła, której nie ruszali, bo była za mała, aby pomieścićkielich.Zaszeleściły papiery, rozległ się cichy okrzyk a potem trzask wieka i zgrzytklucza, a może wytrycha?Kto to? Trudno było osądzić po spódnicy.Mogła to być każda z przebywającychna zamku kobiet.Stała teraz bez ruchu, jakby zamyślona.A może nasłuchiwała? Czyto możliwe, że usłyszała ich oddechy?Po chwili lekkie kroki zaczęły się oddalać.Drzwi otworzyły się cicho i zamknę-ły.W ciemnościach, jakie zapanowały, rozległ się zgrzyt klucza w zamku, a potemzapadła cisza.Elinor poczuła na ustach dłoń Thea.Doliczyła w myślach do dwudziestu, zanimopuścili ciasną kryjówkę.- Kto to był? - zapytała, wstając, podczas gdy on zapalał lampkę.Nogi jej siętrzęsły.- Nie mam pojęcia - odparł Theo, otwierając szkatułę.- Może Ana.- Niekoniecznie.- Podniósł wieko i wyjął papiery.- Coś podobnego! To spisprzedmiotów zamówionych przez rozpustnego hrabiego dla jego tajnego stowarzysze-nia.O, widzisz, jest tu nawet kielich.Rozłożył na stole arkusz pergaminu.Elinor spróbowała odczytać niewyrazne li-tery.- I półmisek od tego samego złotnika.Złote i srebrne łańcuchy.bicze ze skóryi końskiego włosia." A tutaj? Co to jest? Nie znam tego słowa.- To dobrze.Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć ci, co ono znaczy.-Theo złożył papier, schował go do szkatuły i zatrzasnął wieko.- Czyli jest tego wię-cej, ale ja chcę tylko znalezć puchar i opuścić to miejsce.- Czy na tej liście nie było żadnych wskazówek dotyczących skrytki?- Raczej nie, ale coś mi przyszło do głowy.Muszę jeszcze raz przestudiowaćplan.SR- Zrobimy to jutro.Elinor marzyła o tym, aby jak najprędzej znalezć się w łóżku i zasnąć, żeby niemyśleć, nie czuć i nie pragnąć.- Nie - burknął Theo, mocując się z zamkiem w drzwiach.Zasłonił lampkę, zo-stawiając tylko wąską szczelinę, i zaczął nasłuchiwać.- Chodz!- Czemu nie?- Czemu nie? - Spojrzał na nią surowo.- Bo z jakichś powodów, kiedy jesteśmyrazem, nie mogę utrzymać rąk przy sobie.Igramy z ogniem, Nell.- A co by się stało, gdyby ona nam nie przerwała?- Nic.oprócz pocałunku - odparł, chwytając ją za ramię i odwracając w stronęzamkowego skrzydła, gdzie znajdowały się ich pokoje.- Zostało we mnie jeszcze do-syć z dżentelmena, abym mógł być tego pewny.Ale nie jest mi łatwo, Nell, bo tak na-prawdę chcę tylko jednego - wziąć cię do łóżka.- Dlaczego? - drążyła.Nie mogła się rozeznać we własnych uczuciach, ale Theo,ze swoim doświadczeniem, powinien wiedzieć, co się dzieje.- Nie jesteśmy w sobiezakochani.Jesteśmy parą inteligentnych, rozsądnych ludzi, więc nie rozumiem, czemujestem taka zdezorientowana, dlaczego chcę cię dotykać i chcę, żebyś mnie całował.- To pożądanie, Nell.Aatwo je w sobie wzbudzić, ale bardzo trudno ugasić.- Aha.Już rozumiem, dlaczego chcę cię całować.Pokazałeś mi, jak to się robi, aja darzę cię sympatią i ci ufam.Wydawało mi się, że lubisz mnie całować - zary-zykowała.- Mężczyzni lubią całować kobiety.Koniec, kropka - odparł, rozwiewając bru-talnie jej złudzenia, że stała się dla niego kimś szczególnym.- Nell, nie mieszaj inte-lektu w te sprawy.To nie reguły gramatyczne, których trzeba się nauczyć i pózniejzawsze je stosować.Pożądanie to potężne, nielogiczne i często niewygodne uczucie.Nie pojawia się na zawołanie.A w przypadku kobiet jest ono szczególnie niedogodne.Mężczyzna może sobie znalezć kochankę, natomiast kobieta nie może wziąć kochan-ka, nie ryzykując utraty reputacji.- Bel.- zaczęła Elinor, a potem zakryła ręką usta, przerażona, że omal tego nieSRpowiedziała.- Bel i Dereham? Przed ślubem? A to się cieszę.Należało jej się to po małżeń-stwie z tym starym nudziarzem.Jednak wdowa to co innego, Nell.- Ale ja nie chcę kochanka - próbowała mu wytłumaczyć.- A ty z całą pewno-ścią nie chcesz mnie, skoro możesz mieć doświadczone metresy, których nie trzebauczyć i które nie staną się przyczyną skandalu.Dlaczego nie moglibyśmy po prostu.- Urwała, nie znajdując stosownego określenia.- To niemożliwe.Rozumiesz teraz, dlaczego nie życzę sobie, żebyś mnie odwie-dzała w sypialni?- Tak.To takie.intensywne uczucie.Dzięki temu łatwiej zrozumieć greckie mi-ty.Theo parsknął śmiechem.- śś! - syknęła Elinor.- Chcesz się tłumaczyć mojej mamie, że rozmawialiśmyo mitologii?Zatrzymali się przed drzwiami pokoju Elinor.Theo spojrzał na nią przeciągle.- Nie pocałuję cię na dobranoc, Nell.- Bardzo mądrze.- Położyła mu rękę na ramieniu i wspiąwszy się na palce,cmoknęła go w policzek.- Dobranoc, Theo.- Dobranoc, Nell.Zegar wybił czwartą.Elinor rozebrała się, ziewając, i wsunęła pod kołdrę.Theomylił się, pomyślała, odpływając w krainę snu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]