[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Decyzja ta poprawiła nieco wizerunek generała w oczach żołnierzy, alerealizacja spowodowała powstanie jeszcze większych niesnasek, gdyż od jej ogłoszeniado sporządzenia wniosków, zatwierdzenia ich, wypisania dokumentów, nadania medali a przede wszystkim najważniejszych dla żołnierzy wiążących się z tym pięciu punktów upłynęło wiele tygodni.Całe to zamieszanie wywołało u żołnierzy głębokie niezadowolenie z armii.Werbownicy, którzy poszukiwali zasłużonych podoficerów i oficerów rezerwy, chętnych dopozostania w służbie zawodowej, spotykali się z bardzo chłodnym przyjęciem.Websterwyrażał odczucia kolegów, pisząc do rodziców:Nienawidzę armii z taką zaciekłością i tak głęboko, że nie znajdę dlaniej dobrego słowa, póki żyję.Czas spędzony w wojsku uważam zazmarnowany w dziewięćdziesięciu procentach.Jedyne, co mogę jejzawdzięczać, to że nauczyłem się dogadywać z innymi ludzmi.Kiedy pułkownik Sink zaproponował wstąpienie do zawodowej służby wojskowejWintersowi, ten zastanowił się przez chwilę, po czym zdecydowanie odmówił.%7łołnierze, trapieni problemami z punktacją i powrotami, mieli wciąż zbyt wielealkoholu, zbyt wiele broni i zbyt wiele zdobycznych samochodów.Wypadki drogowez udziałem pijanych kierowców stały się poważnym problemem dla dywizji w Austrii,powodując niemal tyle samo strat w ludziach, co niemieckie natarcia pod Bastogne.Wciągu pierwszych trzech tygodni pobytu w Austrii doszło do siedemdziesięciu wypadków,potem w ciągu sześciu tygodni czerwca i lipca do jeszcze większej ich liczby.Zginęłodwudziestu ludzi, rannych zostało ponad stu.Pewnej nocy sierżant Robert Marsh odwoził z posterunku przy bocznej drodzeszeregowego Johna Janoveka do kwatery plutonu.Janovek opierał się o drzwi szoferkiciężarówki mimo ostrzeżeń Marsha, że na ich zamku nie można polegać.W pewnej chwilinajechali na pień drzewa i pod wpływem uderzenia drzwi się otworzyły, a wartownikwypadł z szoferki, uderzając głową w jezdnię.Marsh odwiózł go czym prędzej do szpitalaw Zell am See, ale Janovek doznał złamania podstawy czaszki i lekarze nie byli muw stanie pomóc.Kapitan Speirs pozbierał jego osobiste rzeczy i wysłał rodzicom zegarek,portfel, odznakę spadochronową i chustę z czaszy spadochronu.Webster zapisał:- 318 -Stephen E.Ambrose Kompania BraciTyle z nami przeszedł.Skakał w Holandii, walczył pod Bastogne.Nieznosił armii, a teraz, kiedy wojna się skończyła, kiedy stała przed nimszansa na powrót do domu, zginął w tak idiotyczny sposób.Marsh był tego dnia trzezwy.Kompania E szczyciła się tym, że jej kierowcyi wartownicy zawsze pełnią swoją służbę na trzezwo.W innych kompaniach nieprzykładano do tego aż takiej wagi.O Keefe wspomina noc, kiedy wraz z szeregowymLloydem Guyem obsadzał posterunek w połowie drogi pomiędzy Saalfelden a Zell amSee. Drogą pędził otwarty niemiecki wóz sztabowy i ani myślał zwalniać przed naszymposterunkiem.Guy i ja wyskoczyliśmy mu przed maskę, wzięliśmy na muszkęi zmusiliśmy do zatrzymania.Wewnątrz było dwóch gości w niemieckich mundurach, obuw sztok pijanych. Co jest, kurna, czego nas zatrzymujecie? Swoi jadą, nie widać?Okazało się, że to też spadochroniarze, tylko z innej kompanii. Jasna cholera, o mało was nie rozwaliliśmy!W końcu łaskawie zgodzili się zwolnić.Uprzedziliśmy ich, że piętnaście kilometrówstąd jest następny posterunek, żeby na niego uważali, bo tam ktoś może do nichwygarnąć.Obiecali raz jeszcze, że zwolnią, i pojechali.A kiedy wróciliśmy, okazało się, że ci dwaj idioci dalej gnali na złamanie karku.Kiedydojeżdżali do posterunku, Welling wezwał ich do zatrzymania dwa razy, bez skutku.Potrzecim Stać!" bez żadnej reakcji, strzelił do kierowcy tylko raz, ale za to celnie.Welling potem odwiedził tego rannego w szpitalu.Tamten powiedział, że nie ma do niegożalu i w jego sytuacji pewnie by zrobił to samo".Sierżant Chuck" Grant, jeden z ojców-założycieli" kompanii, służący w niej odczasów Toccoa, był wiecznie uśmiechniętym, pogodnym, kalifornijskim blondynemo atletycznej sylwetce, cieszącym się zasłużonym (w Holandii własnoręcznie uciszył działokalibru 88 mm) szacunkiem i sympatią kolegów.Którejś nocy wiózł zmianę dwóchszeregowych na posterunek wartowniczy przy drodze.Kiedy dojeżdżali na miejsce,natknęli się na jakieś zamieszanie.Pijany żołnierz amerykański stał z pistoletem w ręku nad trupami dwóch Niemców.Zatrzymał ich, kiedy przejeżdżali samochodem, i zażądał benzyny, bo jego własnysamochód stanął z braku paliwa.On nie znał niemieckiego, oni angielskiego, więc kiedynatychmiast nie dostał tego, czego żądał, doszedł do wniosku, że stawiają opór i zastrzeliłich.- 319 -Stephen E.Ambrose Kompania BraciBrytyjski major z wywiadu przypadkowo znalazł się tam w chwili, w której doszło dostrzelaniny.On i jego sierżant wyskoczyli z jeepa, żeby zobaczyć, o co chodzi.PijanyAmerykanin wycelował w nich broń i kazał się wynosić.W tej właśnie chwili nadjechał Grant.Pijak strzelił do niego, kiedy przejeżdżał, alespudłował.Major chciał go rozbroić, wtedy żołnierz zastrzelił najpierw jego, a potemsierżanta.W tym czasie nadbiegł Grant, i tamten strzelił mu w głowę, po czym rzucił się doucieczki.Speirs bardzo cenił Granta.Powiadomiony przez wartowników telefonicznieo incydencie, wskoczył z porucznikiem Foleyem do jeepa i pojechali na miejsce zdarzenia.Zabrali Granta na nosze i zawiezli do pułkowego szpitala w Zell am See.Lekarz nadyżurze okazał się pijaną łajzą w obszarpanym mundurze.Nawet nie badając Granta, pobardzo pobieżnych oględzinach machnął ręką i powiedział, że już po nim.Wściekły Speirs zostawił rozprawę z pijanym doktorem na pózniej, a na raziewskoczyli z powrotem do jeepa i ruszyli do Saalfelden.Speirs usłyszał gdzieśprzypadkiem, że właśnie w Saalfelden przebywali sławni niemieccy lekarze, ewakuowaniz Berlina.Wśród nich znalazł się neurochirurg.Lekarz ten operował sierżanta Grantaniezwłocznie i uratował mu życie.Wiadomość o strzelaninie obiegła lotem błyskawicy całą kompanię E, którawyruszyła gromadnie na poszukiwanie winowajcy.Odnaleziono go w Zell am See, kiedypróbował zgwałcić austriacką dziewczynę.Okazał się świeżym nabytkiem kompanii Iz ostatnich uzupełnień.Mimo jawnie okazywanej wrogości kolegów Granta, pojmanysprawca dotarł żywy do kwatery dowództwa kompanii.Zdaje się, że potem tego sam żałował.Wokół niego zebrało się naraz pół kompanii,kilkudziesięciu wściekłych, żądnych odwetu weteranów, grożących mu, klnących i odczasu do czasu posyłających to cios pięścią, to kopniaka.Zanim zdążyło dojść do czegośpoważniejszego, prosto ze szpitala w Saalfelden wrócił kapitan Speirs.Wprost z drzwi,skierował swe kroki do więznia. Gdzie broń?! zawołał. Jaka broń?Speirs wyjął z kabury pistolet, złapał go za lufę i zdzielił nim pijaka w twarz na odlew. Kiedy mówisz do oficera, dodawaj sir" powiedział Speirs i przyłożył muz drugiej strony.- 320 -Stephen E.Ambrose Kompania BraciWinowajca opadł bezwładnie na krzesło.Do pokoju wbiegł szeregowy Hack Hansenz drugiego plutonu Granta, który dzielił z nim okop we wszystkich kampaniach od swegoprzybycia do kompanii przed Market-Garden.On także dobył pistoletu. Ty skur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]