[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedział jej do widzenia i odprowadzany przez gospodarza wyszedł z pokoju.Po jego wyjściu rozległy się lamenty i wyrzekania, tłumione dotąd przez dobrewychowanie; wszyscy jednogłośnie i wielokrotnie stwierdzali, jak wielki przeżywają zawód.- Ale ja się domyślam, co to za interes - oznajmiła pani Jennings.- Doprawdy? - krzyknęli zebrani.- Tak.Jestem przekonana, że idzie o pannę Williams.- A kimże jest panna Williams? - dopytywała się Marianna.- Nie wiesz, moja droga, kim jest panna Williams? Przecież na pewno musiałaś o niejsłyszeć.To krewniaczka pułkownika, bardzo bliska krewniaczka.Nie powiem jak bliska, zewzględu na panieńskie uszy w tym pokoju.- Tu, zniżywszy głos, szepnęła Eleonorze: - Tojego nieślubna córka!- Czy to możliwe!- Tak, tak, a podobna! Skóra z niego zdarta! Przypuszczam, że pułkownik zostawi jejcały swój majątek.Wszedł sir John i przyłączył się do ogólnych wyrzekań na tak niefortunny obrótsprawy, zakończył jednak wnioskiem, że jeśli już się zebrali, muszą sobie zorganizować jakąśmiłą rozrywkę.Po krótkiej naradzie ustalono, że choć szczęśliwi mogli być tylko zwiedzającWhitwell, może znajdą pewną pociechę w przejażdżce po okolicy.Kazano zajeżdżać.Ekwipaż Willoughby'ego zajechał pierwszy, a Marianna nigdy nie wyglądała na szczęśliwsząosobę niż w chwili, gdy do niego wsiadała.Szybko przejechali przez park i wkrótce zniknęlipozostałym z oczu.Zobaczono ich dopiero, gdy wrócili, jako ostatni.Sprawiali wrażenieuszczęśliwionych przejażdżką, powiedzieli jednak tylko ogólnikowo, że trzymali się dróg,podczas gdy inni pojechali na wzgórza.Ustalono, że wieczorem będą tańce i wspólna świetna zabawa.Na kolację zjechałareszta rodziny Careyów i do stołu siadło niemal dwadzieścia osób, co sir John stwierdził zwielkim ukontentowaniem.Willoughby zajął swoje zwykłe miejsce pomiędzy dwiemastarszymi pannami Dashwood.Pani Jennings siedziała po prawej ręce Eleonory; po chwiliprzechyliła się za plecami jej i młodego człowieka i zwróciła się do Marianny tak głośno, żeobydwoje słyszeli: - Wyśledziłam was, chociaż próbowaliście zatrzeć ślady! Wiem, gdziespędziliście cały ranek!Marianna zaczerwieniła się i odparła spiesznie: - Gdzie, proszę?- Czyżby pani nie wiedziała - spytał Willoughby - że jezdziliśmy moją kariolką?- Tak, tak, panie Zuchwalcze! O tym wiem doskonale, ale postanowiłamwypenetrować, dokąd.Tuszę, że spodobał ci się twój dom, panno Marianno.Jest bardzoobszerny i mam nadzieję, że kiedy przyjadę do ciebie w odwiedziny, będziesz miała nowemeble, bo bardzo się o to prosił, jakem go ostatnio oglądała sześć lat temu.Marianna odwróciła się, pomieszana.Pani Jennings śmiała się z całego serca, aEleonora usłyszała, że owa dama, postanowiwszy się wywiedzieć, dokąd jezdziła młoda para,kazała po prostu swojej służącej wypytać chłopca stajennego pana Willoughby'ego i z tegozródła otrzymała wiadomość, iż pojechali do Allenham, gdzie spędzili dłuższy czas,spacerując po ogrodzie i oglądając wnętrze domu.Eleonora nie chciała w to uwierzyć.Wydawało jej się niewiarygodne, by Willoughbyzaproponował, a Marianna przystała na wejście do domu, w którym przebywała pani Smith,osoba dla niej zupełnie nieznajoma.Natychmiast po wyjściu z jadalni zapytała o to Mariannę i ku swemu ogromnemuzdumieniu usłyszała, że wszystko, co mówiła pani Jennings, było prawdą.Marianna niemalsię gniewała na siostrę za jej niedowierzanie.- Czemu nie chcesz uwierzyć, że pojechaliśmy do Allenham czy oglądaliśmy dom?Przecież sama tego często pragnęłaś!- Tak, Marianno, ale nigdy bym tego nie zrobiła w czasie bytności pani Smith wdomu, będąc na dodatek tylko w towarzystwie pana Willoughby'ego.- Ależ pan Willoughby jest jedyną osobą, która ma prawo pokazać dom, a żejechaliśmy otwartą kariolką, nie mogłam mieć nikogo więcej do towarzystwa.W życiu niespędziłam przyjemniejszych chwil.- Obawiam się, że przyjemność nie zawsze jest świadectwem stosowności tego, co sięrobi.- Właśnie że trudno o lepsze świadectwo.Gdyby bowiem była jakakolwiekniestosowność w moim postępku, musiałabym zdawać sobie z tego sprawę, bo zawszewiemy, gdy robimy coś złego, a to nie pozwoliłoby mi odczuwać przyjemności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]