[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Micah przecisnął się przez gromadę ludzi i długimi krokami podszedł donich.Zatrzymał się za Star i patrzył wyzywająco na Normana.Poppy ogarnąłstrach, że może nie zapanować nad sobą.W konsekwencji doszłoby do niepo-trzebnego rozdzwięku, który musieliby potem naprawiać, bo przecież431R Sodnalezienie się Thei jest nieodwracalnym faktem.Przyjechała.Ma silnycharakter.Jest zdecydowana poznać swoje korzenie.Poppy ścisnęła go za ramię poprzez rękaw flanelowej koszuli raz i drugi,aż wreszcie spojrzał na nią.- Czas może nie najlepszy - powiedziała cicho - ale intencje dobre.- Niepuszczając jego ramienia, zwróciła się do Thei: - To jest Micah.Denerwuje się,bo nadal nie wiadomo, kiedy Heather wróci.%7łeby to jakoś przeczekać,zorganizowaliśmy dziś święto zbiorów.Micah właśnie robi syrop klonowy.Może chciałabyś popatrzeć?Czując, jak tężeje mu ramię, mocniej zacisnęła palce.Oczy Theirozbłysły.Uśmiechnęła się do Micaha.- Bardzo bym chciała - powiedziała cicho, wręcz nieśmiało.Poppy przeniosła wzrok na Micaha.To był jego dom, jego ziemia i jegosok.Do Heather należała decyzja, czy chce w przyszłości podtrzymywaćkontakty z Theą, ale tu i teraz on decydował, czy dziewczyna i jej ojciec mogązostać.Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Star wysunęła się naprzód, obeszławózek, spojrzała na Theę i powoli, z namysłem, wzięła ją za rękę.Najwyrazniejprzekonana o słuszności swego czynu, podniosła oczy na Micaha.Tym gestem zamknęła mu usta, podobnie jak wcześniej Thea Normanowi,gdy oświadczyła, że sama poleci do Lake Henry.Micah nie życzył sobieobecności Thei.W ogóle nie życzył sobie jej istnienia.Ale ona była i doskonalerozumiał, co czuje Star.Thea emanowała taką samą naturalną dobrocią jakHeather.Nawet gdyby Star nie uczyniła tego kroku, wątpił, czy posunąłby siędo wyproszenia Andersonów ze swego domu.Thea stanowiła cząstkę Heather, aon ją kochał.Kochał również Missy, tymczasem ona przeżywała dramat.Musiałsprawdzić, co się z nią dzieje, więc gestem ręki skierował całe towarzystwo do432R Srafinerii, a sam wycofał się do domu.Znalazł Missy i Maidę w sypialni.Siedziały obok siebie na skraju łóżka.- Rozmawiamy sobie o różnych sprawach - oznajmiła Maida z lekkimuśmiechem.- Missy musi dać upust emocjom.- Ona ukrywała przed nami tajemnice - wyrzuciła z siebie nachmurzonaMissy.Micah przykucnął przed nią.- Nie miała wyboru - powiedział.- Ma inną rodzinę.- Nie.To nie tak.- No to kim jest tamta? Nie powiedziała nam o niej.A skoro o niej niepowiedziała, co jeszcze może ukrywać?Micah nie wiedział, co odpowiedzieć.W pewnym sensie miała rację.Aleistniał drugi aspekt milczenia Heather.Musi uczciwie przyznać, że nigdy jej onic nie pytał.Nie chciał wiedzieć.Zbudował życie z Heather na założeniu, żeprzeszłość nie ma znaczenia.Pozwolił na to.Może więc on również ponosiwinę.Podniósł się z kucek przytłoczony ciężarem tej świadomości.- Cóż, porozmawiamy o tym, kiedy wróci Heather.- Nie chcę, żeby wracała.- A ja tak.Kocham ją.Wszyscy popełniamy błędy; ty, ja, Star.Jeśli więcHeather postąpiła zle, musimy jej wybaczyć.Podbródek Missy zadrżał niebezpiecznie.- Ja nie wybaczę.- Więc ją utracisz.Czy tego właśnie chcesz? Nie odpowiedziała.Podszedł do drzwi.- Będziemy robić cukier na śniegu".Nie masz ochoty się przyłączyć?Rozpogodziła się nieco.- Nie wiem.Może.433R S- Ja w każdym razie idę.- Wyciągnął do niej rękę.Kiedy popatrzyła naniego, nie czyniąc przy tym żadnego gestu, opuścił rękę.Uderzyła go myśl, iżMissy robi się trudna i że również w tej sprawie będzie potrzebował pomocyHeather.Na razie poradził sobie, jak umiał, czyli zachował się nonszalancko.Zapewne wynikało to z tchórzostwa, bo wolał uniknąć drażliwego tematu, skorowzywała go praca.- Dobrze.Przyjdz, kiedy nabierzesz ochoty - powiedział.Micah zaczął gotować syrop z pierwszego wsadu, a to wymagałoskupienia.Nie myślał o Heather ani o Thei.Miał świadomość, że w rafinerii jestpełno ludzi, a ci, którzy zostali na zewnątrz - zarówno dorośli, jak i dzieci -pakują teraz śnieg do plastikowych miseczek na zupę, tacek po gotowychdaniach i aluminiowych foremek.Oprócz uczty w domu na wszystkich czekałakawa.Do wyboru była gorąca czekolada oraz grzaniec z jabłecznika.Wokółsłychać było szmer podnieconych głosów, więc także i Micahowi bezwiednieudzielił się dobry nastrój.Pierwsza porcja soku szybko osiągnęła konsystencję syropu.Wylał go zezbiornika na prasę filtracyjną.Prosto stamtąd przelał do dzbanków i gdy tylkoustawił je na stole obok stosu papierowych kubków, przystąpiono do degustacji.On sam wrócił do wyparki i skupił się na drugim wsadzie.Tym razem jednaknie zakończył procesu na optymalnej dla jakości soku temperaturze siedmiustopni powyżej punktu wrzenia.Gotował dalej, mieszając syrop cały czas izeskrobując go ze ścianek, żeby się nie przypalił.Kiedy zbliżał się momentkrystalizacji w cukier, przelał go do dwóch wiader.Jedno wręczył Griffinowi, adrugie sam wyniósł na dwór, zostawiając przy wyparce Billy'ego i Amosa.Jak tu nie wpaść w dobry nastrój? Otaczali go prawie wszyscy bliscy muludzie: Poppy, Lily i John, Cassie z rodziną, Charlie i Annette z tymi z dzieci,które nie zastępowały ich teraz w sklepie, Camille, Winslowowie, przyjaciółkiHeather - Sigrid, Marianne i Leila Higgins, a także ludziska z przeciwległegobrzegu jeziora oraz z Ridge.Zjawił się nawet Willie Jake, a przecież omijał go434R Sod dnia aresztowania Heather.Micah nie żywił do niego urazy, podobnie jak nieczuł niechęci do Normana Andersona, którym, z typową dla Lake Henrygościnnością, zajmowała się Maida, wyraznie nim zauroczona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]