[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istotnie. Rozumiesz gorączkował się Gabler dlatego wcale nieszedłem kluczem Domów Dziecka. A ja ci przecież kazałem. zirytował się poważnie Korda. A ja ci przyniosłem! postawił mu się Gabler. Najpierw pokaż co zreflektował się kapitan. Oddał ją do Klasztoru Niepokalanek.Patrz Gablerpodsunął kapitanowi odpis dokumentu przyjęcia dzieckaimieniem Jola, nieznanego nazwiska.Lat prawdopodobnie osiem.Nie ustalonego miejsca zamieszkania i urodzenia.Nigdzie nie napisane, że była sierotą mówił porucznik.Jasne, Dębowski nie mógł tego stwierdzić.Czytaj dalej.Dziewczynka została przyjęta przez klasztor 15 pazdziernika1945 roku.Podpis! No? Krzysztof Dębowski.Gabler opadł na krzesło. Rzeczywiście, to już jest coś przyznał kapitan. Klasztor został w latach pięćdziesiątych rozwiązany.Tojest odpis z archiwum kurii biskupiej.Tam siostry założyływłasną dokumentację.Jedna z zakonnic, lekarka, specjalnośćftyzjatra, przeszła do lecznictwa otwartego.Pracowała wprzychodni rejonowej jako rentgenolog.Zachowała tylkoprawo do noszenia sukni zakonnej.Ona umieściła małą nastancji w Lublinie, u swoich krewnych.Dziewczyna mieszkałatam do matury.Była wyjątkowo zdolna i dlatego zakonnica niechciała jej stracić z oczu.Ta zakonnica pomagała też małej doskończenia szkoły średniej.A dalej Jola poradziła sobiesama.Pewnego dnia, po maturze, spakowała swoje manatki iopuściła stancję.Nie uprzedzając opiekunów i nie zostawiającżadnej wiadomości, dokąd idzie.Dobre, co? Hm? Raczej dziwne.Niewdzięczność u tych dzieci,wojennych, to rzadkość stwierdził cierpko kapitan. Czekaj, czekaj, ona się pożegnała.Po swojemu i tylko zzakonnicą.W dniu ucieczki przyszła po prostu do poradni.Alenic nie powiedziała siostrze Marii, że wyjeżdża.Podziękowałajej za dach nad głową, ubranie, książki, za to, że nigdy nie byłagłodna.Zakonnica zdziwiła się nawet tą wylewnością.Dzieckobyło małomówne, zamknięte w sobie, te cechy charakteruzostały dziewczynie.Uznała jednak, że na każdego przychodzitaki moment, musi się otworzyć.Wygadać.Nieważne, w jakiejchwili to się staje i gdzie.Okoliczności usprawiedliwiały zresztąnagłą serdeczność dziewczyny.Akurat zdała maturę, a w takimmomencie człowiek zaczyna nowe życie.Mała jednak niezjawiła się więcej u zakonnicy.Ze stancji dali znać, że zabraławszystkie swoje rzeczy.Lekarka zrozumiała, że tamtaniespodziewana rozmowa była po prostu pożegnaniem. Nie zdziwiło tej.siostry Marii.odejście dziecka? zniecierpliwił się kapitan. Przecież w tym się coś kryje.Wyobrażasz sobie, żeby młody człowiek jako tako bezpiecznydzięki przyzwoitym ludziom, mając za sobą na dodatekpodobne przejścia, co ta dziewczyna, ni stąd,ni zowąd wyrzekasię bezpieczeństwa? Pomocy? Możliwości dalszego kształceniatylko dla much w nosie? Może miała jakiegoś chłopaka?Wyprowadził ją z domu? Nie mogę znalezć żadnej innejlogicznej przyczyny tego postępku. Nie, według zakonnicy dziewczyna stroniła od przygód.Miała szalone ambicje, jak na dziecko tak doświadczone przezlos.Chciała się dalej kształcić.Była zacięta i uparta w osiąganiuswoich celów.Wszyscy to zgodnie potwierdzają.Jejopiekunowie, zakonnica, koledzy i koleżanki ze szkoły. Nie rozumiem wobec tego reakcji zakonnicy zirytowałsię kapitan. Nie szukała dziecka? Sporo przecież w niąwłożyła.Emocjonalnie myślę również.Gabler przyjrzał się szefowi w taki sposób, jakby znanawszystkim podwładnym inteligencja kapitana nagle zawiodła. Nie rozumiesz, że one mają inny sposób patrzenia naświat zauważył możliwie oględnie inaczej oceniają ludzkiepostępki, ich motywacje niż ty i ja.Im nie wolno przywiązywaćsię do jednego człowieka, mieć ojców, dzieci, matki, braci ikrewnych w naszym rozumieniu tego słowa. Nie trzeszcz mi nad głową skrzywił się Korda.Myślałintensywnie. Coś musiało być, coś się musiało stać, co spowodowało jejodejście.W Lublinie jest dobry uniwersytet, nie musiałanigdzie szukać lepszej uczelni, jeżeli miała zamiar studiować.Psiakrew, niczego nie rozumiem.Zirytował się na dobre. Ludzie bez przeszłości, którzy nie wiedzą, kim są, skąd sięwzięli, reagują też inaczej na wiele spraw niż ty i ja odezwałsię obrażony już Gabler.Przyniósł szefowi nareszcie nowy, cośobiecujący ślad, a ten się tylko wyzłośliwia. Takie dzieci majązachwianą czy zmąconą równowagę uczuciową wybuchnąłwreszcie porucznik. Czego tu jeszcze szukać? Ile czasu i siłtraciliśmy tysiące razy na szukaniu uciekinierów z DomówDziecka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]