[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aha! To zraniło twoje uczucia, prawda?- Po prostu nie rozumiem, jak mo\e mnie pan poni\ać i jednocześnie zapraszać naoglądanie planety, dzielić się ze mną swoimi planami badań.Marszcząc czoło, wyłączył obraz.- Nie przylecieliśmy tutaj, \eby przeprowadzać badania, tylko znalezć szczątkitwojego brata i upomnieć się o nagrodę.Zamrugałem ze zdumienia z pół tuzina razy, nim odzyskałem głos.- Parę minut temu powiedział pan.- Nie myl marzeń z rzeczywistością - warknął w miarę łagodnie.- Kiedyś.Mo\ekiedyś tu wrócę.Najpierw musimy prze\yć tę misję.Pokręcił głową.Był bardziej skomplikowany, ni\ podejrzewałem.- A co do moich kpin na mostku - dodał - po prostu próbowałem uratować ci \ycie.- Uratować mi \ycie?- Ludzie uwa\ają cię za mojego szpiega.- Przez pana!Machnął ręką w powietrzu, jakby odganiał owada.- Teraz zaczną nurtować ich wątpliwości.Pewnie będę musiał parę razy skopać cityłek, \eby ich przekonać.Cudownie, pomyślałem.- I nie powinienem zapraszać cię do swojej kabiny, rzecz jasna, bo tylkoutwierdzą sięw swoich podejrzeniach.Nie spodziewaj się więcej takiego traktowania.- Rozumiem.chyba.-- Tak.Teraz te\ nie powinienem cię zapraszać, lecz wprost nie mogłem siedziećtusamotnie i patrzeć na planetę.Musiałem się z kimś podzielić, a Marguerita śpi.Dopiero w połowie drogi do kubryku zastanowiłem się, skąd Fuchs wiedział, \eMarguerita spała.BuntSpotkanie z Fuchsem pozwoliło mi zrozumieć coś wa\nego.Podawałem się zaplanetologa, ale robiłem niewiele, \eby tego dowieść.Instrumenty, które zabrałem na pokład Hesperos, \eby zadowolić profesoraGreenbauma i Mickey Cochrane, pracowały automatycznie.Nie musiałem nawet na niepatrzeć, a co tu dopiero mówić o wykonywaniu prawdziwej naukowej pracy.A terazoneprzepadły, a ja byłem jeńcem na statku Fuchsa.Aleks poleciał na Wenus, \eby się dowiedzieć, dlaczego planeta przemieniła się wcieplarniane piekło.Chciał określić przyczyny i odpowiedzieć na pytanie, czynasz światmo\e wkroczyć na tę samą katastrofalną drogę.Jasne, w grę wchodziła polityka.Zieloninagłośnili misję Aleksa i byli nastawieni na wykorzystanie jego odkryć dlapodparcia swoichproekologicznych, antyprzemysłowych programów.Ale Aleksowi nade wszystko przyświecał cel poznania Wenus w imię wiedzy.Byłprawdziwym naukowcem, z krwi i kości.Znałem mojego brata i wiedziałem, \ewykorzystywał Zielonych - biorąc od nich pieniądze na misję - tak jak oniwykorzystywalijego.A ja? Przysiągłem pójść w jego ślady, jednak robiłem niewiele.I raptem Fuchs,kto bysię spodziewał, zawstydził mnie swoją pasją badacza - a ja stałem jak dureń,który zapomniałjęzyka w gębie, jak dyletant, który tylko podszywa się pod naukowca.Dość tego, obiecałem sobie, sprzątając bałagan, jaki zrobiła załoga.Nieodezwałemsię słowem, a ludzie patrzyli na mnie we wrogim milczeniu.Gdy rozpinałempodarteprześcieradło na wytłuczonym ekranie shoji, obiecałem sobie, \e dowiem się jaknajwięcej oWenus, pal diabli wszystko i wszystkich.Szkopuł w tym, \e nie miałem sprzętu, jakim dysponowaliśmy na pokładzieHesperos.Szczęściem na Lucyferze było od groma sensorów.Postanowiłem ściągnąć dane irozpocząćwszechstronne badania atmosfery.Przecie\ mieliśmy doskonały profil zpobieranych próbek.Marguerita zajmowała się swoimi latającymi metalo\ernymi bakteriami; jazamierzałemskupić się na atmosferze.Za parę dni, gdy wreszcie dotrzemy na powierzchnię, pobiorę próbki rozgrzanychskałi przygotuję je do zabrania na Ziemię.Piękne i szlachetne plany.Niestety, znów zaczęła dawać mi się we znaki mojaprzeklęta anemia.Z początku ignorowałem symptomy.Zmęczenie, zadyszka, okresowe ataki zawrotówgłowy.Zapomnij o nich, powtarzałem sobie.Skoncentruj się na pracy.Próbowałem sobie wmówić, \e po prostu pracuję cię\ej ni\ normalnie, miotając sięmiędzy nowymi obowiązkami i badaniami atmosfery Wenus.W głębi duszy wiedziałem,\eliczba moich czerwonych krwinek spada; z godziny na godzinę było ze mną corazgorzej.Marguerita to zauwa\yła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]