[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego ironia była zjadliwa, miała niszczącą moc.Miriam wykonała gwałtownyruch ręką, jakby chciała uderzyć go w twarz, ale w ostatniej chwili ręka jej opadła.Ujrzała jeszcze tylko jego oczy pociemniałe z wściekłości, a potem nieoczekiwaniepoczuła na ustach smak jego ust, gdy chwycił ją w objęcia, odchylił do tyłu i z całejsiły, jakby chciał sprawić jej ból, przycisnął do siebie.Zaczęła się z nim szamotać,aż wreszcie obydwoje stracili równowagę i runęli na stojącą z boku skórzaną kana-pę.Nadal z nim rozpaczliwie walczyła w ciszy, a fale gniewu, bólu, miłości i dzi-kiego pożądania zalewały ją na przemian, aż wreszcie zrozumiała wpółprzytomnaSRw jego mocnym, gniotącym uścisku, że walki tej nie może wygrać.Kochała goprzecież! Nawet w bólu i złości kochała go całym sercem.Ale on jej nie kochał.Kierowała nim tylko ślepa, fizyczna żądza.Tak naprawdę w ogóle o nią nie dbał.Ta świadomość dodała jej sił.- Proszę, przestań - przemówiła, otwierając zaciśnięte powieki.- Proszę.Znieruchomiał na chwilę, po czym jednym zwinnym ruchem powstał z kana-py.Nim zdążył coś powiedzieć, przebiegła przez pokój, otworzyła drzwi i popędzi-ła przez hol, jakby ścigały ją demony.W kuchni bezwładnie oparła się o ścianę, zaskoczona gwałtownością własnejreakcji.Miała mnóstwo pracy, ale patrząc nic nie widzącym wzrokiem przez oknona świat przypominający świąteczną pocztówkę, myślała tylko o Reece'u.Musiał naprawić swoje stosunki z Barbarą, powtarzała sobie z desperacją.Utraty siostry nigdy nie przeboleje.Nie powinna się z nim kłócić, prowokowaćgo.Potrząsnęła głową, świadoma własnej głupoty.Nie powinna dopuścić, by tarozmowa potoczyła się w takim kierunku! Doprowadziła go tylko do jeszcze więk-szej pasji, a przecież weszła do salonu, aby go uspokoić.Jęknęła głośno, podchodząc do ekspresu i nalewając sobie mocnej, czarnejkawy.Powinna zabrać się do pracy, której miała w bród, i przestać zaprzątać sobiegłowę czymś innym.Chociaż teraz nie było już pewności, czy wesele odbędzie sięw tym domu.Czy w ogóle się odbędzie.Och, dlaczego Reece zachowywał się tak szczerze, aż do bólu? Dlaczego niepotrafił pójść na kompromis, jak większość normalnych ludzi? Cóż, w gruncie rze-czy podziwiała w nim tę niszczycielską, skrupulatną szczerość.Mitch wraz z pozostałymi pracownikami zjawili się dopiero o dziesiątej, gdyśnieg przestał już padać.W kuchni wrzało teraz jak w ulu.Miriam nie wspomniałabratu o kłótni, jakiej była świadkiem.Uznała, że byłaby nielojalna wobec Reece'a iBarbary.Wiedziała, że jeśli stałoby się najgorsze i Barbara nie wróciłaby po ślubiedo tego domu, Reece z pewnością wywiązałby się z umowy finansowej.SRPanie Boże, nie pozwól, aby tak się stało, modliła się rozpaczliwie.Jeśli Ree-ce straci Barbarę, stanie się ruiną człowieka.Wiedziała, że kocha swą siostrę, mi-mo jego uroczystych zapewnień, że nie istnieją między ludzmi głębsze uczucia.Udowodnił swą miłość i troskę, choćby tym, że wtrącił się w jej prywatne sprawy.O ileż łatwiej było milczeć i czekać na rozwój wypadków! Och, gdyby tylko niebył taki uparty i nie chciał za wszelką cenę mieć racji.Nóż, który trzymała w ręce,ześlizgnął się i o mały włos nie przekroiła sobie palca.Barbara była taka sama jakon - tak samo uparta.Jeśli powiedziała, że go nienawidzi.Stanowczo potrząsnęła głową i zmusiła się do uważniejszego krojenia papry-ki.Dwie godziny pózniej, gdy zmęczona jadła kanapkę, usłyszała nad sobą głosReece'a:- Czy możemy chwilę porozmawiać? - Stał w drzwiach i uważnie jej się przy-glądał.Często przyłapywała go na takim dziwnym, czujnym spojrzeniu, jakby cze-goś po niej oczekiwał.- Oczywiście.- Ze względu na innych zmusiła się do uprzejmego uśmiechu iszybko wstała.Podążając za nim korytarzem, miała dziwne wrażenie, że udaje się w całkiemnieznanym kierunku.- Chciałem cię przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie - powiedział,gdy znalezli się sami w pustym holu.Twarz miał ciągle napiętą i chmurną.- Za-chowałem się niewybaczalnie.- Byłeś tylko zdenerwowany - przerwała mu zbyt wysokim głosem, świadczą-cym o psychicznym napięciu.- Wiem, że nie powinnam się wtrącać.- Miriam, nie próbuj tłumaczyć tego, co niewybaczalne i pozwól mi dokoń-czyć.- Westchnął, jakby go rozdrażniła.- Wiem, że próbowałaś pomóc, a ja straci-łem nad sobą panowanie.Widziałem się z Barbarą i Craigiem.- Urwał nagle, aona rzuciła mu szybkie, przenikliwe spojrzenie.- Rozmawialiśmy ponad godzinę.Miałaś rację, Miriam.Myślę, że między nimi naprawdę.coś jest.SR- Och! - Ulga po usłyszeniu tych słów niemal przyprawiła ją o zawrót głowy.- Powiedziałeś im to?Powoli skinął głową.- Ofiarowałem gałązkę oliwną, a Craig był na tyle uprzejmy, że ją przyjął.Znów więc żyjemy w pokoju i harmonii.Zadowolona? - Spojrzał jej prosto w oczy.- Nie masz już powodu do zmartwień, a wiem, że się martwiłaś - dodał, a gdy cichoprzytaknęła, wykrzywił nieznacznie usta.- Teraz już możesz przestać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]