[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odkrycia Parkhursta, jak bardzo zdegenerowała się duża część społecznościNowego Jorku, skłoniły senat stanowy do powołania komisji, która zbadała problemurzędniczej korupcji w mieście.Komisja, kierowana przez Clarence a Lexowa,stwierdziła na zakończenie swych prac, że należałoby postawić w stan oskarżeniacałą nowojorską policję , i wielu członków starej gwardii poczuło żądło reformy.Jakjuż jednak mówiłem, degeneracja i korupcja są stałymi, a nie przelotnymi aspektamiżycia w Nowym Jorku.Wizyta w takim miejscu jak Złota Zasada nieodmiennie idobitnie przypomina człowiekowi, że popędy i pragnienia, z których rodzą siępodobne lokale popędy, które w każdej innej części Stanów Zjednoczonychspotkałby ostracyzm towarzyski albo wręcz kara sądowa mają tyle samo apostołów iobrońców co przyzwoite społeczeństwo.Naturalnie obrońcy przyzwoitości i apostołowie degeneracji są często tymi samiludzmi, co stało się jasne dla Marcusa, gdy owego sobotniego wieczoru weszliśmy wniepozorne drzwi Złotej Zasady.Niemal natychmiast zobaczyliśmy niemłodego,brzuchatego mężczyznę w kosztownym wieczorowym ubraniu, który opuścił lokal,zasłaniając twarz dłońmi, i pospiesznie wsiadł do bardzo eleganckiego powozuczekającego nań pod domem.Za mężczyzną wybiegł piętnasto czy szesnastoletnichłopiec, odpowiednio wyszykowany do nocnej pracy i z wielką satysfakcją liczącypieniądze.Zawołał coś do swego klienta tym charakterystycznym ostrym falsetem,który osobom nieprzyzwyczajonym wydawał się tak dziwny i drażniący; potemprzeszedł obok nas, kręcąc biodrami i obiecując pełen zestaw rozrywek, jeśli tylko gowybierzemy.Marcus szybko się odwrócił i wbił spojrzenie w sufit, ale jaodpowiedziałem chłopcu, że nie jesteśmy klientami i chcemy się widzieć ze SzkockąAnn. Oho mruknął ospale, już swym normalnym głosem. Znów gliny.Ann!Ruszył w głąb sutereny, skąd dobiegał czyjś ochrypły śmiech.Poszliśmy za nimkilka kroków i zatrzymaliśmy się przy drzwiach do dużego pokoju.Wewnątrz stałoparę sztuk niegdyś okazałych, teraz sfatygowanych mebli, a zimną, zapleśniałąpodłogę przykrywał wytarty perski dywan.Po dywanie pełzał na czworakachtrzydziestoparoletni, roześmiany, półnagi mężczyzna, a kilku jeszcze skąpiej ubranychchłopców przeskakiwało nad jego grzbietem. Skoki przez plecy wymamrotał Marcus, obejmując scenkę nerwowymspojrzeniem. Czy nie namówili na coś takiego Parkhursta, kiedy tu przyszedł? To było u Hattie Adams w Tenderloinie odparłem. Parkhurst nie wytrzymałdługo w Złotej Zasadzie.Kiedy odkrył, co się tu naprawdę dzieje, dał drapaka.Z pomieszczeń na tyłach wynurzyła się Szkocka Ann, mocno uszminkowana,ewidentnie pijana i nie pierwszej młodości, jeśli w ogóle kiedyś była młoda.Cienkaróżowa sukienka opinała jej ciało po samą szyję, a na twarzy malował się znużony,ponury wyraz, jakim właściciele domów publicznych witają przychodzącychniespodzianie stróżów prawa. Nie wiem, czego chcecie, chłopcy odezwała się grubym głosem, zniszczonymprzez alkohol i tytoń ale płacę już dwóm kapitanom z rewiru po pięćset dolcówmiesięcznie, żeby się mnie nie czepiali, więc nic mi nie zostaje dla tajniaków.Awszystko, co wiem o tym morderstwie, powiedziałam już jednemu wywiadowcy& Bardzo dobrze wtrącił Marcus, pokazując odznakę, i poprowadził Ann zaramię do frontowych drzwi. Więc masz to świeżo w pamięci.Nie bój się, chodzinam tylko o informacje.Uspokojona, że obędzie się bez łapówki, Szkocka Ann opowiedziała nam historięFatimy, czyli Alego Ibn Ghaziego, czternastoletniego Syryjczyka, który mieszkał wAmeryce niewiele ponad rok.Matka Alego umarła kilka tygodni po przybyciu rodzinydo Nowego Jorku, zaraziwszy się jakąś chorobą w syryjskim getcie koło WashingtonMarket.Ojciec chłopca, niewykwalifikowany robotnik, nie mógł potem znalezćżadnej pracy i zaczął żebrać.Aby pobudzić hojność przechodniów, zabierał ze sobądzieci, i właśnie kiedy Ali służył mu za przynętę na jakimś rogu nieopodal ZłotejZasady, zobaczyła go Szkocka Ann.Delikatne wschodnie rysy czyniły chłopca, jakujęła to Ann, idealnym kandydatem do jej lokalu.Szybko zawarła umowę zojcem, umowę, która bardzo przypominała oddanie do terminu albo wręcz sprzedaż, itak narodziła się Fatima.Słysząc to absurdalne zawołanie, odkryłem, że tracę jużcierpliwość do praktyki zmieniania chłopcom imion, aby można ich było stręczyćdorosłym mężczyznom, którzy albo mają jakieś czcze skrupuły co do tego, kogomolestują, albo lubią wyjątkowo idiotyczne perwersje. Goście szaleli za Fatimą stwierdziła Szkocka Ann
[ Pobierz całość w formacie PDF ]