[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słowa ojca były prawdziwe.Mogli się czuć dotknięci, że imsię nigdy nie zwierzyłam.Musiałam spróbować całą sprawęwyjaśnić, nawet jeżeli nie miało to sensu.- Tato, nigdy nie słyszałeś ode mnie słowa skargi dlatego,że musiałam być lojalna wobec zakonu.- Glos mi się załamał; a gdzie była wtedy moja lojalność wobec nich? Albo wobec prawdy? - To jedna z reguł, których musiałyśmy przestrzegać.Lojalność stalą na samym czele zasad w żeńskim zakonie.Była to niepisana reguła, ale - o ironio - właśnie do przestrzegania lojalności wdrażana byłam od dzieciństwa: nigdynie zdradzaj rodziny, rozmawiając z obcymi o tym, co naprawdę się dzieje.Nie pierz brudów przy ludziach, którzy nienależą do twojego plemienia.Klasztorna społeczność stałami się najbliższa kosztem rodzinnych więzów krwi.Opowiedziałam im, jak chciałam wprowadzać zmianyi jak moje siostry miały mi za złe, że tak samotnie wyrywamsię do przodu.Jak niesłychanie frustrujące było dla mnie towszystko.Stało się tak, jakbym otworzyła śluzę i uwolniławodę, starannie tamowaną przez lata.Wreszcie mogły rozluznić się napięte mięśnie twarzy, które tak ciężko pracowały, żebym trzymała usta zamknięte.Moje ciało wypełniałaświeża czysta energia, kiedy zwierzałam się i wyznawałamprawdę.Rodzice słuchali z pełną koncentracją.Ojciec klął i naprzemian parskał tss! tss!" albo głośno z niedowierzaniemrechotał.Oddech matki stał się szybki i płytki, od czasu doczasu wydawała gardłowe odgłosy zrozumienia, tuląc zwinięte dłonie mocno do piersi.W końcu się odezwała.- Wiedziałam, że dzieje się coś złego, kiedy przez dłuższyczas nie mieliśmy od ciebie listu, a potem opisywałaś tylko,jaka piękna jest okolica w tamtym angielskim klasztorze.Widziałam jej współczujące spojrzenie; bezradną matczyną miłość i smutek.A co miała teraz? Ukochaną córkę,której opowieści niszczyły jej wyobrażenia o życiu w klasztorze i groziły, że wywrócą religijne przekonania do górynogami.Słusznie coś przeczuwała, zwłaszcza kiedy odwiedziłamnie w Brukseli.Okłamałam ją tam, kiedy zadawała mi pytania.Wydawało mi się to wtedy najlepszym wyjściem.A teraz, patrząc prosto w jej pełną bólu twarz, mogłam wyjaśnić,jakiej wierności wobec klasztoru wymagano ode mnie; matka wydawała się rozumieć.Potem, wbijając nóż jeszcze głębiej, zaczęłam wyjaśniać, co znaczył ślub ubóstwa i że musiałam oddawać wszystko, co mi przysyłali w prezencie.Matka przypomniała mi o jednym szczególnie cennym darze - o kolekcji płyt Reader's Digest z muzyką klasyczną, kolekcji nie do zastąpienia, wysłanej do mnie podczas trzeciegoroku, jaki spędzałam w Benalli.- Co się z nią stało, Carlo?- Problem w tym, że czasami pozwalano nam zatrzymaćprezenty, a czasami nie.Nigdy nie wiedziałyśmy tego z góry -powiedziałam.Byłam wtedy zbyt nieszczęśliwa, by uprzedzićmoich rodziców.- Przykro mi, mamo.Moja biedna matka zdusiła łkanie.Te płyty kupiła za osobiste oszczędności i teraz nie dało się ich już dostać.Bezpośrednim skutkiem moich zwierzeń było to, że rodzice tak się oboje rozczarowali do zakonnic i religii, którą reprezentowały, że przestali na jakiś czas chodzić do kościoła.Ojciec zmiękł pierwszy.Nie miał w życiu niczego lepszegoi powiedział sobie, że nawet jeżeli zakonnice są złe, to Bógniekoniecznie musi być taki sam.Ale matka nigdy w pełni nie odzyskała zaufania do religii.Nie prowadziła samochodu, nie mogła więc sama jezdzić dokościoła, a jej kiedyś sporadyczne wyjaśnienia, że nie dała rady przyjechać z mężem, bo musiała zostać w domu i zająć siędziećmi, stały się dużo częstsze.Przestała też spowiadać sięz grzechów; a jej cynizm sięgnął wyżyn, kiedy dowiedziała sięo wyczynach miejscowego proboszcza, wrednego małegoczłowieczka,, który głaskał jej przyjaciółkę po udzie, kiedyprzyszła do niego po radę.Było jednak coś, co matka przede mną ukrywała; coś,o czym jeszcze przez lata nie miałam się dowiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]