[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wujek byłubrany do pracy, a ciocia jeszcze w pantoflach i szlafroku.Książeczkaczekowa leżała otwarta, ciocia lizała znaczek, a wujek kruszyłcynamonową bułkę na gazetę.Włożył resztę bułki do ust, odwrócił gazetęo sto osiemdziesiąt stopni, podsunął mi i uniósł brwi.NIEMY JOHN DOE, CUD I ZAGADKACztery dni temu miejscowa policja znalazła na poboczu drogiszybkiego ruchu, dziewięćdziesiątki dziewiątki, na skrzyżowaniu z liniąkolejową Thalmann chłopca, którego nazwano w kartotekach John Doe#117.Chłopiec nie miał na sobie nic oprócz pary dżinsowych szortów,był kompletnie zdezorientowany, a na jego ciele widać było ślady poukąszeniach mrówek.Kilka godzin wcześniej straż pożarna została wezwana do wypadku:zielony Chevrolet impala z 1972 roku zderzył się z pociągiem.Autozostało zmiażdżone i spłonęło.Władze nie125traktują tego wypadku jak samobójstwa, ponieważ nie znaleziono listupożegnalnego.Chłopca zauważono następnego ranka, stojącego naśrodku drogi.Wygląda na to, że został wypchnięty z samochodu na kilkasekund przed tym, nim samochód wjechał pod pociąg.Lekarze uważają,że ma osiem do dziesięciu lat.- Na ciele ma wiele znaków, copozwoliłoby go zidentyfikować - twierdzi jeden z lekarzy.- Najbardziejcharakterystyczną cechą chłopca jest to, że nie mówi.By jednak móc sięporozumiewać z otoczeniem, wykorzystuje notes i z niezwykłąstarannością, szybko i z detalami rysuje obrazki.Jedna z pielęgniarektwierdzi, że chłopiec ma wyjątkowy talent i potrafi rysować jak Da Vinci.Szeryf współpracujący z prokuratorem okręgowym ustalił, że kobietakierująca samochodem nie była matką chłopca, i nadal pracuje nadustaleniem jej tożsamości.Mandy Parker z biura prokuratora nie znalazłanic na temat tego dziecka w rejestrze krajowym.Nikt nie zgłosił jegozaginięcia.To wiele nam o nim mówi, skoro minął już tydzień odznalezienia go.Wydział do spraw dzieci i rodzin wraz z biuremprokuratora wydały już prośbę o jak najszybsze umieszczenie chłopca wrodzinie zastępczej.Blizny, ślady po przypalaniu papierosami oraz ślady innych zranieńpokrywają całe jego ciało i świadczą, że był obiektem molestowania.Przeżycia owe prawdopodobnie wywołały taką traumę, że chłopiec niepamięta, jak się nazywa, skąd jest ani nic, co mogłoby pomóc władzom wustaleniu jego ostatniego miejsca pobytu lub znalezieniu rodziny.Pytanyo imię, chłopiec pisze w notesie SNOOT.Badania wykazały urazy w okolicy krtani, pozwalające przypuszczać,że fakt niemówienia nie jest jego wyborem.Lekarz dodaje: - Todeterminuje jego zdolność do mówienia czy pełnego wyzdrowienia wprzyszłości.Miejscowy przedstawiciel prawa, chcący zachowaćanonimowość, powiedział: Ktoś potwornie znęcał się nad tymdzieckiem, i to niejeden raz.Działo się to regularnie przez dłuższy okres.Współczuję temu głupcowi, jeśli go dopadniemy, ponieważ w więzieniunie są łaskawi dla tych, co molestują dzieci.126Na dole strony Red napisał notatkę edytorską, w której obiecuje, żegazeta będzie kontynuować ten wątek i następna część artykułu ukaże sięw przyszłym tygodniu.127Rozdział 128Droga szybkiego ruchu numer dwadzieścia pięć łamane przez trzystaczterdzieści jeden omija północną część Brunswicku przez Sterling iprowadzi prosto do Jesup - to około pół godziny jazdy.Zwykle na tejtrasie nie ma zbyt wielkiego natężenia ruchu, jeśli nie liczyć pędzących wobie strony ciężarówek.Gdy wujek Jack uzyskał pełną kontrolę nad %7łuta i bankiem,wybudował na północnym krańcu posiadłości dom, jeśli to w ogólemożna nazwać domem.Nigdy w nim nie byłem, ale mówiono mi, że jesttam dziesięć lub piętnaście sypialni i wystarczająco dużo miejsca, bypomieścić niewielkie plemię afrykańskie.Chociaż nie jezdzi na koniach,posiada ich około piętnastu.Wybudował im stajnię, wspaniałą zwłaszczadla zwycięzcy potrójnej korony.Co kuriozalne -stajnia ma klimatyzację.Zredukowałem bieg na światłach w Sterling, złapałem zielone i znówjechałem sześćdziesiąt mil na godzinę, czego Mandy nie miała mi za złe.Jedyny problem przy samochodzie z otwartym dachem jest taki, że przytej prędkości nie da się rozmawiać.Jechaliśmy więc w milczeniu, a wiatrmierzwił nam włosy.Wkrótce mijaliśmy %7łuta po lewej stronie.Podwunastu miesiącach nieustannej wycinki miejsce to wyglądało, jakbyktoś zrzucił tu napalm.Po lewej zobaczyliśmy monstrum, które wujekJack kiedyś nazwał domem.Stało w odległości pół mili od drogi.Byłootoczone jedynie spalonymi pniami i wyglądało jak żałosny, opuszczonygro-128bowiec.Mandy zauważyła, że to dziwne, iż ktoś, mając piękny domotoczony wspaniałymi drzewami, potem je wycina.Pokiwałem głową,ale nic nie powiedziałem, bo powiedzenie całej prawdy zajęłoby zbytwiele czasu.Jesup Brothers Bottlers było niewielką hurtownią na obrzeżachmiasta, otoczoną siatką i drutem kolczastym.Wzdłuż ogrodzenia stałokilka brudnych i zaniedbanych ciężarówek, a za nimi nijaki budynekbutelkowni.Dawno temu nad drzwiami biura wisiał wielki napis z nazwąfirmy, ale teraz pozostał jedynie SUP BOTTLERS.Na bramie zaś wisiałatabliczka głosząca: co TAM PIES.STRZE%7ł SIWAAZCICIELA.Brama była co prawda zamknięta, ale łańcuch zwisał luzno.Lekkotrąciłem ją przodem Vicky i otworzyła się.Zaparkowałem tuż przeddrzwiami biura i zapukałem, ale nikt się nie odezwał.Obszedłem zakład,kierując się w stronę jedynych otwartych drzwi, i zagwizdałem.Nikt sięnie pojawił.W końcu zatrąbiłem dwa razy i stanąłem obok Vicky.Mandy spojrzała na mnie, zastanawiając się.- Może nie ma tu nikogo.Rozejrzałem się i odrzekłem:- Wątpię.Jakieś dwie minuty pózniej zarośnięty siwy facet, mający okołopięćdziesiątki, ale wyglądający, jakby miał siedemdziesiąt lat, wyszedł zzaułka na pełne słońce.Wycierał zatłuszczone ręce w pomarańczowąszmatę i mrużył oczy z powodu ostrego światła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]