[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lada chwila jednakże twardość mogła ustąpić i obaj kumple dławili się wręcz zdenerwowaniem.Kazio wykazywałprzy tym zapał do pracy rzadko spotykany wśród młodzieńców jego pokroju, Zygmuś zaś nie wytrzymał w betach, zwlókł się z łoża boleści i objął stanowisko niemrawego poganiacza niewolników.Pilnował kumpla z całej siły, oka prawie nie odrywając od fundamentów szklarni.Dla Majki słoneczko świeciło jakby specjalnie.Jeszcze trochę, jeszcze trochę, potrzebowała więcej ciepła i więcej robót ziemnych.Zaplanowane zadanie nie było łatwe.Rzadko się zdarza, żeby projektanci w pierwszej fazie tworzenia projektu wizytowali namiętnie przyszły plac budowy.Nie do nich należy przygotowanie frontu robót, później mogło się zdarzyć, że przyjeżdżali sprawdzać co im tam wykonawca paskudził, ale przecież nie wcześniej, zanim w ogóle zaczął! Tu jednak, zważywszy urozmaicenie terenu, istniały pewne szanse, a Majka za wszelką cenę musiała spowodować możliwie liczne wizyty.Podpuściła Bożenkę.Zdziś, ogłupiony uczuciowymi niefartami, mógł przecież zmieniać zdanie w kwestii tej spornej wody, ponadto woda przy rozmarzaniu i w razie deszczu też mogła zmieniać swoje oblicze, należało przynajmniej rzucić okiem, upewnić się, czy malowniczy pagórek nie przeistoczy się przypadkiem w wał przeciwpowodziowy, albo inną obrzydliwość.Na deszcz się wprawdzie nie zanosiło, ale któż mógł przewidzieć wybryki atmosfery? Udało jej się zasiać ziarenka niepokoju nie tylko w projektantce zieleni i hydrauliku, ale nawet w konstruktorach, wciąż niepewnych wytrzymałości gruntu.Dzięki czemu zgryzota spadła także na hydrogeologów, zmuszonych do badań, sprawdzań i pomiarów z precyzją wręcz zegarmistrzowską.Majce potrzebny był tłum.No i zdobyła tłum.Najłatwiej poszło ze Zdzisiem, którego wcale nie trzeba było przekonywać, iż przy czuwaniu nad kaprysami rzeczki niezbędna jest mu pomoc techniczna w osobie Kręcidupci, strażniczki dokumentacji.Rysunki, wydruki, obliczenia, mnogość papierów, na coś wszak należało nanosić poprawki, a rzeczka współdziałała chętnie, tworząc odnogi, jeziorka, stawki i nowe koryta.Całość trosk zdecydowanie przekraczała możliwości umysłowe pomocy technicznej, ale to już nie miało najmniejszego znaczenia.Rozpoznawać rysunki umiała.Szwedzka Danuta dotrzymała słowa.Harald Nordin o uzębieniu bez zarzutu pojawił się w kilka godzin po pierwszym telefonie.Jako osobnik cywilizowany, samochód wypożyczyłod razu na lotnisku, jako jednostka pełna optymizmu, z hotelu zadzwonił do Majki, że już jest, Majka zaś, jako kobieta, flaki miała w garnku gotowe i niebiańsko przyprawione.Lodówka zawierała w sobie pełny zestaw napojów bezbarwnych, wytrawnych, dostępnych w Polsce na każdym kroku.Jako osoba rozsądna i przewidująca, kategorycznie nakazała mu przyjechać natychmiast taksówką.Musiałaby nie mieć serca i nerwy ze stali kuloodpornej, żeby od razu przystąpić do pracy, szczególnie, że Harald gromko i z wielkim naciskiem już od progu krytykował podłe żarcie w samolocie i żalił się rzewnie na pośpiech, oraz charakter tej wilczycy, Danuty, które to elementy razem wzięte nie pozwoliły mu zjeść frokostu.Ominął go święty posiłek skandynawski w samo południe, Boże drogi, biedny chłopiec, jeśli nie jest chory, musi być strasznie głodny! Ależ oczywiście, zaczynamy od wzmocnienia organizmu!W Haraldzie słońce zaświeciło, usiadł przy stole i na ten moment trafiła Nowakowa, której małżonek znów dokonał nieoczekiwanego zakupu.- I oczywiście, ten idiota.- zaczęła w rozgoryczeniu i w drzwiach jadalnej części apartamentu urwała.Za stołem Majki siadał chłopak jak lalka, kolorystycznie nawet nieco zbliżony do Dominika, ale jednak jaśniejszy, poderwał się grzecznie na jej widok, prezentując posturę wręcz modelową, w barach szeroki, w biodrach wąski, drapieżność jakaś w nim była, pirat jakby albo co.Nowakowej serce zamarło.Nikt oczywiście nie mógłby wymagać od niej, żeby odgadła sedno rzeczy.W Haraldzie istotnie zalęgła się drapieżność dzika i chciwa, ale ściśle dotycząca flaków, których woń omal nie przyprawiła go o zawrót głowy.Już niemal siedział, już prawie sięgał i nagle dostęp do ambrozji został wstrzymany.Pustka w żołądku aż kwiknęła, cechy odległych przodków ocknęły się nagle i uniosły głowę.Możliwe, że przed wiekami z mieczem runąłby na Nowakową, nie bacząc na jej płeć i bezbronność.Majka od czasu cynamonu Nowaków miała w domu pełen zestaw prostych iwyszukanych przypraw, bo co jej szkodziło, sama ich czasem używała.Zaciekawiło ją nawet, co też teraz Nowak nabył, ale rzuciła okiem na Haralda i czym prędzej zastosowała właściwą kolejność.- To sąsiadka, zaraz z nią załatwię - powiedziała po szwedzku.- Nałóż sobie tymczasem i zacznij jeść, bo wystygnie i mnie będzie przykro.I nalej nam czego chcesz wedle własnego wyboru.Przepraszam panią bardzo - powiedziała po polsku, - ale to cudzoziemiec i po naszemu nie rozumie.Do roboty przyjechał, pracujemy razem, ale od rana prawie nic nie żarłi muszę go nakarmić.Głodny chłop do żadnej pracy się nie nadaje.Ta wielka prawda wyrwała Nowakową z lekkiego stuporu.Wróciło jej rozgoryczenie.- No i proszę, zgadza się, to samo mówię, ten kretyn z polędwicą wołową przyjechał i nogami tupie, uparł się po pakistańsku.Przepis przywiózł! Dwadzieścia minut góra, możliwe całkiem, do cholery, ja umiem gotować, mam wszystko, on się wypluska, fakt, w błocie się taplał, brudny jak świnia, a przez ten czas dojdzie, ryż błyskawiczny już do garnka wrzuciłam, a czego mi zabrakło? Curry! Curry! To pakistańskie! On smaki rozróżnia podlec, jedna torebeczka, jak zrobić pakistańskie bez curry!!! Ja przed ołtarzem przysięgałam, że będę karmić żywe zwierzę, co ja mam zrobić, w pani moja nadzieja.!!!Histeria Nowakowej rosła gwałtownie, Majka czym prędzej wywlokła ją do kuchni.- Cicho, spokojnie, mam - wysunęła szufladę, cztery torebki curry zajaśniały niczym diamenty.- Łagodne i ostre, wystarczy, ale przy okazji pani powiem, jak moja babka zrobiła takie pakistańskie bez curry.Nie dostała wtedy.Już niech się pani uspokoi.Pieprzu i papryki użyła i chyba chrzanu, i żywy ogień wszystkim z pyska buchał, ma pani czerwone wino?Nowakową na moment zatchnęło, po czym złapała dech.- Mam, tyle rozumu jeszcze mu zostało, że kupił, chociaż w domu było.Ta pani babka to chyba cudotwórczym, Boże drogi, pani jest bóstwem! Lecę, za pięć minut on wyjdzie z łazienki!Harald posłuchał rozkazu, siedział nad flakami i z chwili na chwilę promieniał bardziej.Napój w kieliszkach czekał na Majkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]