[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* Julka miała nadzieję, że w weekend uda jej się spotkać zArnoldem i porozmawiać o zmniejszeniu liczby godzin pracy.Tych kilkaset złotych podwyżki bardzo ułatwiało jej odkładaniepieniędzy na czesne i zostawiało miejsce na spokojną naukę iodpoczynek.Jednak Arnold nie pojawił się ani razu.Nie odbierałteż telefonów.Julka i Filip przypuszczali, że mógł być z Wiolkąw szpitalu lub być może ona nawet już urodziła i teraz chłopaknie miał głowy do pilnowania kawiarni.Sytuacja wyjaśniła się dopiero w poniedziałek, kiedy pojawiłsię na chwilę przed zamknięciem.Akurat byli tam tylko Julka iFilip.Arnold oznajmił im, że Wiolka urodziła w niedzielę i żedzisiaj została pobrana krew do badań.Arnoldowi aż trzęsły sięręce, jak to mówił:- Boże, niech to nie będzie moje dziecko, ona jestpsy-chopatką, nie chcę mieć dziecka z psychopatką.- Arnold, kiedy będą wyniki badań? - zapytał Filip.- W piątek.Ja się do tego czasu wykończę.Padnę na serce naulicy ze stresów, a najpóźniej to padnę, jak będą wyniki - albo zrozpaczy, gdy okaże się, że będę ojcem, albo z ulgi i radości, gdyjednak nim nie będę.- No ładnie, a co z tą wielką miłością? - zagadnął Filip.Julka aż szturchnęła Filipa w bok.Nie umknęło to uwadzeArnolda.- Spoko, jak się jest idiotą, to trzeba być gotowym, by za tozapłacić - odparł Arnold.- Ja mam nadzieję, że to jest dziecko tego jej poprzedniegofaceta.Może nawet to wymyślili, żeby twoim kosztem zadbać oWiolkę w czasie ciąży - powiedziała Julka.- Julka, a skąd w twojej głowie takie niecne pomysły? - zapytałFilip.- Trochę dostałam po tyłku w ciągu ostatniego roku, to ipomysły odpowiednie się pojawiają.- Ech.- Arnold westchnął.- Może po piwku? Ja stawiam.Julka i Filip popatrzyli na siebie i skinęli głowami.- Ja chyba nie będę trzeźwiał przez ten tydzień.Takna wszelki wypadek, żeby się za bardzo tym wszystkim nieprzejmować - powiedział Arnold.- Nie łam się, ja tam wierzę, że dziecko nie jest twoje.- Ja też.- Dzięki.Kiedy się rozchodzili z kawiarni, zbliżała się pierwsza w nocy.* Kolejnego dnia w pracy Julka ratowała się kawą.Mimotego, że tę pracę zawdzięczała dosyć dziwnemu zbiegowiokoliczności, zamierzała udowodnić, że się sprawdzi.Tentydzień minął jej bardzo szybko.Prawie codziennie była wSMS-owym kontakcie z Jarkiem.Ich relacje były na stopiekoleżeńskiej, jednak dawały im szansę, żeby się lepiej poznać izatrzeć wspomnienia tego wszystkiego, co się między nimiwydarzyło prawie rok temu.W piątek po pracy Julka wybrała się do kawiarni, by spotkaćsię z Arnoldem.Miał być około osiemnastej.Napisał jej tylkowiadomość z prośbą, by się pojawiła.To samo wysłał do Filipa,który również miał wtedy wolne.Kiedy się pojawił na miejscu,oznajmił im, że zabiera ich na kolację.Do chwili, kiedy nieusiedli przy stoliku, nie uchylił rąbka tajemnicy.- Nie jestem ojcem tego dziecka!- Gratulacje! - Usłyszał niemalże chórem.Julka aż gowyściskała ze szczęścia.- To Wiolka pewnie jest wściekła?- I to jak - odpowiedział z nieukrywaną satysfakcją Arnold.- Ale pewnie będzie chciała cię przekonać, żebyś jej niewyrzucał z dnia na dzień?- No tak.- I co z tym zrobisz? - zapytał Filip.- Nie wiem, będzie musiała mieć się gdzie podziać.- Ale na ulicę z małym dzieckiem jej nie wyrzucisz, prawda? -zapytała zatroskana Julka.- Ty to masz podejście do ludzi - wtrącił Filip.- A ona się tobąprzejmowała?- No nie, aleja nie miałam małego dziecka.- Ech, ta babska solidarność.- A rozmawiałeś z nią, odkąd odebrałeś wyniki badań?- Chwilę.Gdy zobaczyła wyniki, zaczęła płakać, przepraszać,mówić, że bardzo chciała, żeby to było moje dziecko, bo jestemmiłością jej życia, i żebyśmy spróbowali od nowa, że szalałaprzez hormony i takie tam.- Ble - skomentował Filip.- Chyba twoją kasę kocha.Arnoldzamyślił się na chwilę, po czym dodał:- Powiedziałem jej, że nie wierzę w szczerość jej uczuć izaleciłem szybkie dogadanie się z ojcem dziecka, żeby zacząłszykować miejsce dla niej i dla ich dziecka.Wszyscy byli tak pochłonięci rozmową, że w rezultacie ichdania zdążyły wystygnąć.Po Arnoldzie było widać, że spadł mukamień z serca.Dawno nie widzieli go takiego wyluzowanego.* Na drugi dzień Julce nie było łatwo wstać do pracy.Razem zFilipem obiecała Arnoldowi, że zajmą się kawiarnią i że nie musisobie zawracać teraz głowy pracą.Kiedy pojawił się w poniedziałek, dowiedzieli się, że Wiolkaprzeprowadziła się do swojego poprzedniego partnera, pokazującogromną skruchę i mówiąc mu, że jest to jego dziecko.Arnoldzgodził się, żeby zabrali całą wyprawkę dla dziecka, chociaż wsumie sądził, że powinien jeszcze zażądać zwrotu kosztówutrzymania Wiolki przez tych kilka miesięcy.Dopiero powysłuchaniu tej relacji Julka powiedziała mu, że bardzochciałaby ograniczyć swoje godziny pracy, ponieważ wreszcieustabilizowała się jej sytuacja w już nie takiej nowej firmie.- No to gratulacje! Dziwię się, że przez ponad tydzień niepisnęłaś o tym ani słowa.- Nie chciałam cię dobijać.- Dzięki, doceniam.To od kiedy?- Chciałabym zmienić liczbę godzin od marca.Tak żebyś miałczas na spokojne znalezienie kogoś na moje miejsce i żebymmogła tę osobę przyuczyć do pracy.- OK.OK, to muszę powiesić ogłoszenie.W ten weekend Julce zaczął się kolejny semestr studiów.Julkaniemiałajużnajmniejszegoproblemuzzagospodarowaniem sobie czasu wolnego.Rano, kiedy miałazajęcia, zadzwonił Jarek.W związku z tym, że nie odebrała, pochwili dostała od niego SMS-a z propozycją spotkania.Kiedyzostał uświadomiony, że znowu zaczęły się zajęcia,zaproponował jej wieczorny transport do domu z romantycznymwypadem do jakiegoś fast fooda po drodze.Julka próbowała sięjakoś od tego wykręcić, ale Jarek napisał jej, że już rozmawiał zkolegą i że da się coś z tego wyciągnąć.Julka dała się tymprzekonać i zgodziła sięna krótkie spotkanie.W odpowiedzi dostała wiadomość:„Mam wrażenie, że masz jakiś interes w spotykaniu się ze mną".Julka nie pozostała mu dłużna: „Mam wrażenie, że masz jakiśinteres w byciu takim pomocnym".Kiedy Julka skończyłazajęcia, Jarek - zgodnie z umową - czekał przed wejściemgłównym do budynku.- Cześć, interesowna kobieto.- Cześć, samotny mężczyzno.- Mogłabyś to wreszcie zmienić, gdybyś wykazała odrobinędobrej woli.- Oj, zupełnie zapomniałam, że umówiłam się dzisiaj zkoleżankami.- OK, zrozumiałem aluzję.- Dziękuję.* Idąc do samochodu, chwilę porozmawiali o tym, jak było nazajęciach i co działo się u nich w ostatnim czasie.Później Jarekprzeszedł do konkretów.- Ten mój kumpel potwierdził, że sprawy dotyczące mobbingusą bardzo trudne i przykre, ale powiedział, że za pobicie.- Julkaweszła mu w słowo:- Nie znowu jakieś wielkie pobicie.- Znieważenie przez uderzenie w twarz w miejscu pracy przyżyczliwym tobie świadku, jakim niewątpliwie jest ten szefHR-ÓW.Masz szansę na niezłe odszkodowanie.- Jasne, a kto niby miałby je wypłacić?- Ona.Poza tym sprawa w sądzie byłaby niewygodna dlatwojego pracodawcy.- Nawet gdybym pozwalają tylko za pobicie?- A, czyli już pobicie? - Jarek uśmiechnął się do niej.- Zastraty moralne i uraz psychiczny, jaki to u ciebie wywołało.- Oj, bredzisz.Jadłeś coś dzisiaj? Piłeś?- A co, chcesz mnie naciągnąć na kolację?- Nie to miałam na myśli, a ty we wszystkim widzisz podstęp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]