[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazajutrz dziewczyny wstały wcześnie, bo o dziewiątej miał przyjechać zhotelu bus z kierowcą.Czuły się dobrze.Pyszne wino, owoce, woda,orzezwienie - to wszystko sprawiło, że żadnej z nich nie bolała głowa.Jakimprezować, to tylko na południu o północy.To słowa Gabrysi, wcale nieprzesadzone.Zuza siedziała na ostatnim, dolnym stopniu schodów prowadzących na górę,której zwieńczeniem był kościółek świętego Rocha i stary cmentarz.Zawsze,gdy odwiedzała Gabrysię, wspinała się po tych schodach, szła na cmentarz ipatrzyła na szeroką panoramę morza, gór i lądu.To było jej ulubione miejsce.Mówi la wtedy siostrom, że na cmentarzu z takim widokiem mogłaby leżeć.Anieznośna Gabrysia ripostowała:- I tak przecież będziesz wszystko oglądać z góry, to co za różnica?Dzisiaj też chciała pójść na samą górę i pomyśleć, co dalej począć z tymnieoczekiwanym spotkaniem po latach.Lecz teraz siostry już schodziły na dół,Gabrysia trzymała za rękę Daria, który także jechał z nimi na wycieczkę.Gdyprzybył bus, ze środka wysiadł Adam, który nie wyglądał tak kwitnąco jak jegożona.- Oj, widzę, że integracja była bardzo intensywna.-Zosia spojrzała krytyczniena męża.- Nawet nie mów.- Blondyn machnął ręką.- Tak się dzieje, gdy miesza się wino, rakiję i travaricę - włączył się Robert,który wyglądał nieco lepiej.- My też mieszałyśmy.- Zuza wzruszyła ramionami, starając się nie patrzećna wysokiego mężczyznę, który z kolei nie odrywał od niej wzroku.- Bo pić to trzeba umić!- Gabrysia jak zawsze miała ostatnie słowo.-Wsiadajmy.Zuza umiejętnie wymanewrowała tak, żeby nie siedzieć koło Roberta, chociażten wyraznie na to liczył.Czuła się trochę głupio, zachowywała się jak dziecko albo nastolatka, któraudaje, że ten niebieskooki przystojniak wcale jej nie obchodzi, a jednocześnienie mogła oderwać od niego wzroku.Siedziała z tyłu, Robert w środkowymrzędzie.Miała doskonały widok na jego profil.Nagle odwrócił się i spojrzałwprost na nią.- Długo szalałyście wczoraj?Potrząsnęła głową.- Patrząc na was, myślę, że i tak o wiele krócej.- uśmiechnęła się lekko.- Ja byłem grzeczny.- Być może.- A ty? Byłaś grzeczna.- A to chyba nie twoja sprawa?- Nawet nie wiesz jak bardzo moja.- A jeśli ci powiem, że nie?- To ja ci powiem, że mogę być zły.- Och.To bądz.- Wzruszyła ramionami i zapatrzyła się w okno.Pozostali pasażerowie byli nieco zdezorientowani tą dziwną wymianą zdań.Gabrysia i Zosia wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, a gdy Adam chciałcoś skomentować, został zmrożony wzrokiem małżonki.Mruknął coś podnosem i zamknął oczy, próbując podczas tej dwugodzinnej podróży odespaćtrudy wieczoru.Rozdział 12Lana del Ray Summertime SadnessDubrownik przywitał ich słońcem I przedpołudniowym korkiem.Dobrze, żezbudowano most, bo wcześniej trzeba było jechać wzdłuż zatoczki, cosprawiało, że podróż wydłużała się co najmniej o godzinę.Widoki byłyzachwycające.Po lewej stronie kamieniste, szaro-czerwone wzgórza, a poprawej lazurowa woda, hotele i domy mieszkalne, jakby zawieszone na skałach.W oddali pomarańczowymi dachami krzyczał stari grad otoczony muramiobronnymi.Mury te były częścią fortyfikacji i łącznie z zabudowaniamistanowiły rzeczywiste odzwierciedlenie wyglądu średniowiecznego miasta.Zuzanna wiedziała to doskonale, ponieważ w Dubrowniku była już czwarty raz,ale zawsze lubiła tutaj wracać i na nowo pokonywać wąskie uliczki, wędrującpo wyślizganych płytkach chodnikowych.Uwielbiała fontannę Onofria, zawszepiła z niej wodę i wypowiadała w myślach marzenie.Dzisiaj też zamierzała siętam udać.Doskonale wiedziała, jakie marzenie wyszepczą jej myśli.Kierowca wysadził ich przed wejściem do starego miasta.Umówili się, żegdy będą chcieli już wracać, zadzwonią po niego.W Dubrowniku wciąż byłproblem z parkowaniem, dlatego było to najkorzystniejsze rozwiązanie.- To co? Rozdzielamy się? - Klasnęła w dłonie Gabrysia.- My idziemy do skarbca - powiedział Adam, łapiąc za rękę Zosię.- A ja najpierw do cerkwi.- My ruszamy na mury - rzucił Kamil.- Okej, spotkamy się za trzy godziny koło Franciszkanów - zarządziłaGabrysia.- A ty? Gdzie chcesz iść? - Robert spytał cicho Zuzę.Popatrzyła na niegoprzez chwilę.- Do fontanny.- Mogę iść z tobą?- Dobrze - odparła po chwili zastanowienia.Siostry uśmiechnęły się do niej,gdy ruszyła wraz z Robertem w kierunku fontanny Onofria.- Jestem tu pierwszy raz.Może mnie oprowadzisz? -spytał po chwilimilczenia.- Nie wiem, czy jestem dobrym przewodnikiem, ale mam kilka swoichulubionych miejsc.- To pokaż mi je.Zerknęła na niego.Uśmiechał się.- Dobrze.Ale opowiadać za bardzo nie umiem.- Wystarczy mi twoje towarzystwo.- Hm.No tak.Zatem zbliżamy się do mojej ukochanej fontanny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]