[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ryan Perry nie wiedział do tej pory, że coś z nim było nie tak.Jednym z motywów przemocy była chciwość. Moja ślepa chciwość zabiła twoją siostrę powiedział. Chciwość? zapytała. Masz worki pieniędzy. %7łądza życia.Pożądał jej serca, czyjegokolwiek serca i okłamywał sam siebie,ukrywał to przed sobą.Violet cały czas patrzyła na niego znad lufy.Dopiero teraz, zbyt pózno, zdał sobie sprawę, że przed szesna-stoma miesiącami, na samym początku całej tej historii, spotkała goniezwykła łaska, miał bowiem szansę zyskać świadomość, jakiejoczekiwała od niego Samantha, jeśli się mieli pobrać: świadomość,że życie i świat mają swój podtekst, ukryty sens, i że wynikają ztego pewne konsekwencje.Ismay Clemm, ofiara chciwości swo-jego męża i żądzy śmierci, jaką żywił Spencer Barghest, przybyła zDenver, żeby go ostrzec przed wyborem jednej ścieżki i skierowaćna inną.Ukazała mu w snach trzy rodzaje piekła, ale on widział wnich tylko trzy zagadki, puzzle. Zostało dziewięć kul powiedział głos Lily. Osiem, żebybolało, i dziewiąta, żeby zakończyć sprawę. Jakakolwiek rolę odgrywała Ismay po śmierci, ujawniła naj-zwyklejszą prawdę.Ryan uświadomił sobie, że nie chciał jej do-strzec, wywracał ją i przekręcał, aż wszystko zagmatwał.Zamiastsię zdziwić, zareagował podejrzliwością.Tam gdzie powinienzauważyć łaskę, widział ciemne knowania.Szukał wyjaśnień, którezakładały obecność groznych trucicieli, środków halucynogennychdodawanych do jedzenia, podstępnych pracowników, zmowę ca-łego świata.A istniał tylko jeden konspirator: on sam konspirowałprzeciwko sobie, żeby nie widzieć natury tego złożonego świata iwieczności. yródłem przemocy jest nienawiść do prawdy powiedział,patrząc na Violet.Siostra blizniaczka zmarłej Lily strzeliła Ryanowi wysoko wlewy bok, tuż pod obojczyk.Był wciąż w tym pokoju, ale nie całkiem, częściowo, jakbywzniósł się nad swój ból, oddzielił od niego, bo jego ciało było jużtak słabe, że nie mógł odczuwać cierpień wraz z nim.Ale tymrazem nie łudził się, że ktoś potajemnie podał mu narkotyki. Ismay dała mi.ostatnią szansę.Dzwony.Spojrzał Violet w oczy, ponieważ czuł, że miała prawo widzieć,jak uchodzi z niego życia, że jest jej to winien. Dzwony? zapytała. Wiele miesięcy przed transplantacją.Powiedziała, że gdyusłyszę dzwony.mam do niej przyjść.I nie zrobiłem tego. Ismay? Kto to jest?Ponieważ brakowało mu już siły i jasności umysłu, żeby jejwytłumaczyć, powiedział jedynie: Mój stróż. To ja biłam w dzwony odparła Violet.Nie zrozumiał. Zostawili kilka kościołów, jeszcze w dawnych czasach.Dlapozorów. %7łelazne dzwony. W dniu śmierci Lily przesłałam jej wiadomość.%7łe będę z niąduchem.Biciem w nie dawałam temu świadectwo.Ryan przypomniał sobie złowróżbne bicie dzwonów, to nieu-stające bicie.I straszne przeświadczenie, że popełnia błąd, przedktórym ostrzega go ten dzwięk. Bicie w dzwony miało być obietnicą sprawiedliwości ciągnęła Violet. I tego, że na zawsze pozostanie w moim sercu.Chociaż Ryan bał się śmierci, nie sądził, żeby jeszcze coś po-trafił zrobić ze swoim życiem. Już dobrze.Wymierz sprawiedliwość rzekł.Poprzednio, mówiąc o dzwonach, Violet opuściła pistolet.Teraz uniosła go znowu. Wypełnij obietnicę, którą oznaczały dzwony.Tym razem strzeliła mu w prawą część ciała, pod obojczyk. Przeszyty kulą i rzucony na oparcie fotela, czując teraz w za-pachu krwi słodką woń ofiary, zobaczył w pokoju cienie, którezbliżały się do niego.Niespełna godzinę wcześniej, na lotnisku, zanim wsiadła dolimuzyny, żeby wrócić do Los Angeles, Cathy Sienna uścisnęłaRyana mocno i szepnęła mu do ucha cztery słowa, których niktnigdy nie wypowiedział pod jego adresem.Teraz po raz pierwszy w życiu wyrzekł je do kogoś innego, zpokorą i szczerością, które, ku swojej uldze, zdołał u siebie odna-lezć: Modlę się za ciebie.Ponieważ był już jedną nogą poza czasem, nie potrafił określić,ile to trwało, ale miał wrażenie, że Violet między strzałami patrzyna niego całą minutę albo nawet dłużej.Zebrał wszystkie siły, żeby jeszcze raz ją zapewnić, że wszystkow porządku, gdy odwróciła się od niego i strzeliła w jeden z pla-katów.W magazynku pozostało sześć kul i wystrzelała je w nieżyjącesławy, w przewodniczącego Mao, w kolorową lampę lawa, którarozprysła się na wszystkie strony.Nie patrząc na Ryana, wyszła z pokoju, zostawiając go, żebyumarł.56Czy osłabiony z powodu upływu krwi, czy utraty motywacji dożycia, Ryan nie próbował wstać z fotela, na którym zwinął się jakpies do snu, z podciągniętymi nogami i głową wspartą na jednym zpodłokietników.Kiedy lampa eksplodowała, jedna z dwóch lamp na stole prze-wróciła się i zgasła zalana rozpryskującym się płynem.Pokój, któryoświetlały teraz jedynie świece i aromatyzowane świeczki, choćtylko trochę zdewastowany, przypominał ruiny miasta w łuniedogasającego wielkiego pożaru.Czy jakiś czas po wyjściu Violet, czy zaraz po tym Ryan niebył pewny w drzwiach pojawiła się skulona, drepcząca postać,która mruczała coś z niepokojem i przeklinała wściekle.Pochyliłasię nad nim, obmacując go i dzgając, a jej kwaśny oddech przy-pominał oddech trolla, który zjadł, co mu się napatoczyło.Potempodeszła do wysokiej szafy w kolorze szafirowym z wymalowa-nymi gwiazdami i księżycami.Kiedy ta osoba pochyliła się nad nim, Ryan nie mógł skupić naniej wzroku; teraz, z pewnej odległości, zdołał ją rozpoznać.Szafa w gwiazdy i księżyce miała drzwi na górze i szuflady nadole.Jimmy wysunął jedną z szuflad i wysypał jej zawartość napodłogę. Tato. W porządku, wiem, w porządku. Zadzwoń pod dziewięćset jedenaście.Niosąc szufladę, Jimmy pospiesznie wrócił do Ryana.W blaskuaromatyzowanych świeczek jego oczy wyglądały jak latarnie. Nie mogę dopuścić, żeby te przeklęte gliny znalazły mójzapasik.Wyrwał fałszywe dno szuflady i rzucił ją na podłogę.Następniewyjął metalową, zamykaną na klucz kasetkę głębokości czterechcali, z rodzaju tych, w których drobni sklepikarze chowają podkoniec dnia utarg. Jestem ranny.Gmerając przy zamku kasetki, Jimmy rzucił: Minutkę, jeszcze minutkę. Wyjął plastikowe torebki zmarihuaną i haszyszem. Muszę to wyrzucić do kibla i zaraz za-dzwonię. Najpierw zadzwoń, potem wyrzucisz. Za dużo się tu dzieje, za dużo.Gdyby jeszcze znalezli u mnieto. Tato.Proszę.Zadzwoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]