[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To jak możesz wiedzieć, co jest normalną reakcją?– Nie wiem, ale.– Nie, no właśnie – przerwał jej Sebastian.– Nie masz bladegopojęcia, o czym mówisz, więc może lepiej się zamknij.Vanja zerknęła na Sebastiana, zaskoczona jego wybuchem, ale ongapił się tylko przed siebie na drogę.Vanja prowadziła dalej, nie mówiącjuż nic więcej.Tak mało wiemy o sobie, myślała.Ty coś ukrywasz.Aleja wiem, co to za uczucie.Lepiej, niż ci się wydaje.Biuro open space komendy policji było częściowo pogrążone wmroku.Tu i ówdzie włączony monitor czy zapomniana lampa na biurkuoświetlały niewielki fragment przestrzeni wokół, ale poza tym byłociemno, pusto i cicho.Torkel powoli szedł między biurkami do oświetlonego pokojuśniadaniowego.Już wcześniej się domyślał, że komenda w Västerås niekipi życiem przez całą dobę, ale że w znacznym stopniu zamiera ono jużpo godzinie piątej po południu, stanowiło jednak pewne zaskoczenie.Torkel wszedł do raczej bezosobowego pokoju śniadaniowego.Trzyokrągłe stoliki, przy każdym osiem krzeseł.Lodówka i zamrażarka, trzykuchenki mikrofalowe, ekspres do kawy, kuchenny blat, zlew izmywarka wzdłuż jednej ściany.Każdy stolik nakryty liliowym obrusemi ozdobiony kwiatem z plastiku.Porysowana wykładzina, łatwa dosprzątania.Trzy okna pozbawione firanek.Na parapecie samotnytelefon.Sebastian siedział przy stoliku znajdującym się najdalej od drzwi, zkubkiem kawy przed sobą.Czytał „Aftonbladet”.Torkel przeglądał jużpopołudniówkę.Lena Eriksson dostała cztery strony.Dobrze napisane.Poruszające.Jak wynikało z artykułu, Lena nadal była przekonana, że to LeonardLundin zamordował jej syna.Torkel zastanawiał się, jak przyjęładzisiejszą wiadomość o wypuszczeniu chłopaka.Kilka razy próbował doniej dzwonić, ale nie odbierała.Może nawet jeszcze nie wiedziała.Sebastian nie oderwał oczu od gazety, choć musiał słyszeć, żeTorkel się zbliża.Dopiero kiedy ten odsunął krzesło naprzeciwko niego iusiadł, Sebastian rzucił przelotne spojrzenie na towarzysza i powrócił doczytania.Torkel splótł dłonie na stole i nachylił się ku niemu.– Jak poszło dzisiaj?Sebastian przewrócił stronę w gazecie.– Z czym?– Ze wszystkim.Z pracą.Dużo dzisiaj jeździłeś z Vanją.– Tak.Torkel westchnął.Najwyraźniej nie dostanie niczego za darmo.Amoże nawet nie dostanie w ogóle niczego.– No to jak poszło?– Dobrze.Torkel zobaczył, że Sebastian jeszcze raz przewraca kartkę i docierado dodatku w kolorze różowym.Część sportowa.Torkel wiedział, żeSebastian kompletnie nie interesuje się żadnym sportem, zarówno wsensie jego uprawiania, jak też oglądania czy czytania o nim.A mimo tozdawał się przeglądać te strony z wielkim zainteresowaniem.Był to w każdym razie dość wyraźny sygnał.Torkel odchylił się nakrześle, przez kilka sekund w milczeniu przyglądał się Sebastianowi,potem wstał, podszedł do ekspresu i zrobił sobie kubek cappuccino.– Miałbyś ochotę iść ze mną na kolację?Sebastian lekko zesztywniał.No właśnie.Tak jak się spodziewał.Wprawdzie nie „Musimy się kiedyś spotkać” czy „Może pójdziemy napiwo?”, ale kolacja.Same shit.Different name.– Nie, dziękuję.– Dlaczego nie?– Mam inne plany.Kłamstwo.Tak samo jak udawane zainteresowanie sportem.Torkelto wiedział, ale zdecydował, że nie będzie ciągnął tego tematu.Dostałbyw odpowiedzi tylko nowe kłamstwa.Miał dość na dzisiaj.Wziął kubek zekspresu, ale zamiast wyjść z pokoju, na co liczył Sebastian, wrócił dostolika i znów usiadł naprzeciwko kolegi.Ten rzucił mu krótkie pytającespojrzenie, zanim znów bez reszty poświęcił uwagę gazecie.– Opowiedz mi o swojej żonie.Tego się nie spodziewał.Autentycznie zaskoczony Sebastianspojrzał na Torkela, który podnosił do ust pełny po brzegi papierowykubek z kawą, z wyrazem twarzy, jakby właśnie zapytał o godzinę.– A dlaczego?– A dlaczego nie?Torkel odstawił kubek, potem palcem wskazującym i kciukiemprawej dłoni wytarł sobie kąciki ust, zanim spojrzał Sebastianowi woczy.Ten szybko rozważył w myślach różne możliwości.Wstać i wyjść.Powrócić do gazety.Kazać Torkelowi spadać na drzewo.Albo naprawdę opowiedzieć o Lily.Instynktownie chciał wybrać jedną z trzech pierwszych, ale pokrótkim zastanowieniu stwierdził, że to nie będzie żaden problem, jeśliTorkel dowie się trochę więcej.Przypuszczalnie pytał raczej z pewnejtroski, a nie z czystej ciekawości.Jeszcze raz wyciąga rękę.Próba reaktywowania jeśli nie martwej, toprzynajmniej głęboko uśpionej przyjaźni.Należało podziwiać jegowytrwałość.Czy nie czas, żeby Sebastian dał coś z siebie? Mógłprzecież zdecydować sam, ile ujawni.Tak było lepiej.Gdyby Torkel zaczął szukać w internecie,dowiedziałby się więcej, niż Sebastian by sobie życzył.Sebastian odsunął gazetę.– Miała na imię Lily.Była Niemką, spotkaliśmy się w Niemczech,kiedy tam pracowałem.Pobraliśmy się w dziewięćdziesiątym ósmym.Niestety, nie jestem typem, który nosi zdjęcie w portfelu.– Czym się zajmowała?– Była socjologiem.Na uniwersytecie w Kolonii.Tammieszkaliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]