[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A pan, Ryan?- Syna i córkę.Mam nadzieję, \e zdą\ę na święta do domu.Przykro mi, paniekomandorze, ale kiedy byliśmy pod wodą, miałem co do tego wątpliwości.Gdywszystko się uspokoi, chciałbym was wszystkich zaprosić na specjalny obiad.- Słony rachunek.- rzekł z uśmiechem Mancuso.- CIA płaci.- A co CIA z nami teraz zrobi? - zapytał Ramius.- Jak ju\ panu mówiłem, kapitanie, za rok będzie pan \ył swoim własnym\yciem, gdzie tylko się panu spodoba, i robił cokolwiek pan zechce.- Tak po prostu?- Tak po prostu.Jesteśmy dumni z naszej gościnności i jeśli kiedykolwiekprzeniosą mnie z Londynu, pan i pańscy ludzie zawsze będziecie mile widziani umnie w domu.- Holownik skręca w lewo - pokazał Mancuso.Rozmowa zaczynała stawać sięzbyt sentymentalna, jak na jego gust.- Proszę wydać rozkaz, kapitanie - powiedział Ramius.W końcu to przecie\port rodzinny Amerykanina.- Ster lewo pięć! - powiedział Mancuso do mikrofonu.- Rozkaz, ster lewo pięć - potwierdził sygnalista.- Zrozumiałem. Paducah skręcił w główny kanał obok Saratogi , nad którym zawisałpotę\ny dzwig, i skierował się w stronę długiej na kilometr linii nabrze\y StoczniMarynarki Wojennej w Norfolk.Na całkowicie pustym kanale był tylko Pazdziernik i holownik.Ryan zastanawiał się, czy Paducah obsadzony jest przezsamych admirałów.Wszystko było mo\liwe.Norfolk, WirginiaDwadzieścia minut pózniej byli u celu.Dok numer 8-10, wielkie betonowepudło, miał ponad dwieście pięćdziesiąt metrów długości, więcej nawet ni\ trzeba.Przykryty był stalowym dachem, tak \eby z satelitów szpiegowskich nie było widać,czy stoi pusty, czy nie.Zbudowano go specjalnie do obsługi rakietowych okrętówpodwodnych klasy Ohio.Znajdował się w najtajniejszej części bazy i nawet niewchodząc do środka, \eby się tylko do niego zbli\yć, trzeba było pokonać kilkauzbrojonych posterunków marines.- Maszyny stop - rozkazał Mancuso.- Maszyny stop.Przez kilka minut redukowali szybkość i po dalszych dwustu metrach Czerwony Pazdziernik zatrzymał się zupełnie. Paducah zatoczył łuk na prawo,\eby popchnąć okręt dalej.Obaj dowódcy woleliby wchodzić do doku o własnychsiłach, ale zniszczony dziób utrudniał manewrowanie.Dieslowski holownikpotrzebował pięciu minut na odpowiednie ustawienie dziobu w stronę wypełnionegowodą doku.Ramius osobiście wydawał komendy do maszynowni, po raz ostatni naswoim okręcie. Czerwony Pazdziernik ruszył do przodu, rozcinając czarną wodę iniknąc pod szerokim dachem.Mancuso wezwał swoich ludzi na pokład dozamocowania cum, rzuconych przez marynarzy z nabrze\a.Okręt zatrzymał siędokładnie pośrodku doku.Bramę, którą wpłynęli, ju\ zamykano i zakrywanobrezentowym fartuchem wielkości grot\agla klipra.Dopiero wtedy zabłysły światłapod sufitem.Grupa około trzydziestu oficerów zaczęła nagle wiwatować jak kibice nameczu futbolowym.Brakowało tylko orkiestry powitalnej.- Wyłączyć silniki - polecił po rosyjsku Ramius załodze w maszynowni i zodrobiną smutku w głosie przeszedł na angielski.- A więc dotarliśmy.Ruszyła w ich stronę suwnica, zatrzymała się, podniosła trap, przeniosła go doprzodu i ostro\nie opuściła na pokład rakietowy przed kioskiem.Ledwo poło\onotrap, a ju\ weszło, a raczej wbiegło po nim dwóch oficerów ze złoceniami narękawach prawie po łokcie.Ryan rozpoznał pierwszego z nich.Dan Foster.Po dojściu do końca trapu szef sztabu marynarki zasalutował w stronę drzewcaflagowego na rufie i spojrzał do góry na kiosk.- Kapitanie, proszę o pozwolenie wejścia na pokład.- Udzielam.-.zgody - podpowiedział Mancuso.- Udzielam zgody - głośno powiedział Ramius.Foster wskoczył na pokład i zaczął wspinać się po zewnętrznej drabince nakiosk.Nie przyszło mu to łatwo, gdy\ okręt miał znaczny lewy przechył.Gdy dotarłna pomost, cię\ko dyszał.- Kapitanie Ramius, jestem Dan Foster.- Mancuso pomógł mu przejść przezzrębnicę.W środku zrobiło się ciasno.Amerykański admirał i radziecki kapitan podalisobie ręce, pózniej Foster przywitał się z Mancusem.Ryan był ostatni w kolejce.- Wygląda na to, \e trochę musisz podczyścić mundur, Ryan.Twarz te\.- Tak, wiem, mieliśmy ostatnio trochę kłopotów.- Właśnie widzę.Co się stało?Ryan nie czekał, a\ Mancuso zacznie opowiadać.Zszedł na dół, nie proszącnawet o pozwolenie.Nie nale\ał do nich.W sterowni wszyscy byli uśmiechnięci, alecisi, tak jakby obawiali się, \e magiczna chwila zaraz się ulotni.Dla Ryana ju\ tonastąpiło.Rozejrzał się za lukiem pokładowym i wyszedł na zewnątrz, zabierając zesobą wszystkie swoje rzeczy.Ruszył trapem pod prąd wchodzących na pokład.Wydawało się, \e nikt nie zwraca na niego uwagi.Dwóch sanitariuszy niosło nosze iRyan postanowił zaczekać, a\ będą wracać z Williamsem.Brytyjski oficer niewielewiedział o tym, co się tymczasem wydarzyło, gdy\ odzyskał przytomność dopiero trzygodziny temu.Czekając, Ryan zapalił ostatniego rosyjskiego papierosa.Ze środkawyniesiono nosze z przywiązanym Williamsem.Obok szli Noyes i sanitariusze z Dallas i Pogy.- Jak się czujesz? - zapytał Ryan, idąc obok noszy w stronę ambulansu.- śyję - powiedział Williams słabym głosem.- A ty?- Przede wszystkim czuję pod stopami twardy beton.Dzięki ci za to, Bo\e!- A on niedługo będzie czuł szpitalne łó\ko.Miło było pana poznać, Ryan -powiedział Noyes wesoło.- Ruszajcie się.- Sanitariusze załadowali nosze dozaparkowanego zaraz za szerokimi drzwiami ambulansu.W minutę pózniej ju\ go niebyło.- Czy komandor Ryan to pan? - zapytał, salutując sier\ant marines.- Tak - odparł Ryan, oddając honory.- Czeka na pana samochód.Proszę za mną.- Niech pan prowadzi, sier\ancie.Samochód, szary Chevrolet marynarki, zabrał go prosto do Bazy LotnictwaMorskiego w Norfolk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]