[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W którym leży Emily Maitland.Dziewczyna, którapróbowaÅ‚a siÄ™ utopić.I która umarÅ‚a w Boże Narodzenie, w zeszÅ‚ym roku. William spojrzaÅ‚ w ziemiÄ™. I chciaÅ‚abyÅ› jej postawić jakÄ…Å› pÅ‚ytÄ™? zapytaÅ‚. Pomnik? Tak.To byÅ‚oby wÅ‚aÅ›ciwe.William oczekiwaÅ‚, że tego popoÅ‚udnia poruszÄ… wiele tematów, ale tego siÄ™ niespodziewaÅ‚. Przecież nie mamy w zwyczaju stawiać pÅ‚yt nagrobnych sÅ‚użbie zauważyÅ‚. Tosprawa rodziny.Octavia nie spuszczaÅ‚a z niego wzroku. WÅ‚aÅ›nie zgodziÅ‚a siÄ™. Ta dziewczyna byÅ‚a matkÄ… twojej wnuczki.UrodziÅ‚a dziecko.CórkÄ™ Harry ego.MaÅ‚a żyje.DziÅ› po poÅ‚udniu ma być w Rutherford.Nawet jeÅ›li William byÅ‚ wstrzÄ…Å›niÄ™ty, nie daÅ‚ tego po sobie poznać.Z wyrazu jego twarzyOctavia wyczytaÅ‚a, że od dawna skrywaÅ‚ pewne podejrzenia. Harry powiedziaÅ‚ mi w Paryżu. zaczÄ…Å‚ i przyÅ‚ożyÅ‚ rÄ™kÄ™ do czoÅ‚a. Ale tylko tyle, żeznaÅ‚ tÄ™ dziewczynÄ™ i. PodniósÅ‚ oczy. Dziecko przeżyÅ‚o, a ty nic mi nie powiedziaÅ‚aÅ›? DopilnowaÅ‚am, by siÄ™ nim zaopiekowano.W Nowy Rok pojechaÅ‚am jÄ… odwiedzić.Poprostu wiedziaÅ‚am.Nawet nie musiaÅ‚am pytać Harry ego.W sercu czuÅ‚am to już w tej samejchwili, kiedy usÅ‚yszaÅ‚am, że Harry byÅ‚ tam, nad rzekÄ…, i że Jack Armitage go uderzyÅ‚.A gdybyktoÅ› potrzebowaÅ‚ dalszych dowodów, to wystarczy jedno spojrzenie na to dziecko.To wykapanyHarry, kiedy byÅ‚ malutki, Williamie.Nie ma cienia wÄ…tpliwoÅ›ci. Harry wie? Jeszcze nie. Mój Boże mruknÄ…Å‚ i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. I nigdy nie uznaÅ‚aÅ› za stosowne mi o tympowiedzieć? Wiele byÅ‚o tematów, których nie poruszaliÅ›my zauważyÅ‚a spokojnie. Ale że też nie powiedziaÅ‚aÅ› nawet Harry emu? Harry emu? W takim stanie, w jakim on byÅ‚ w Londynie? Nie, nie mogÅ‚am. PokrÄ™ciÅ‚agÅ‚owÄ…. A zresztÄ…, nie mogÅ‚am powiedzieć Harry emu, zanim nie powiedziaÅ‚am tobie.Tosprawa, którÄ… powinniÅ›my mu przedstawić wspólnie, ja i ty, i z którÄ… najpierw sami musimy siÄ™pogodzić.Tak uważam. ZawiesiÅ‚a gÅ‚os. To wchodziÅ‚oby w grÄ™, gdybyÅ›my byli ze sobÄ…blisko, Williamie.A nie byliÅ›my. Winisz mnie za to.ZastanowiÅ‚a siÄ™ chwilÄ™, zanim odpowiedziaÅ‚a: Nie, niekoniecznie potÄ™piam za to ciebie.Ale Harry nie mógÅ‚ z nami o tym rozmawiać,kiedy już raz daÅ‚ sÅ‚owo honoru.Szczerze mówiÄ…c, zawiedliÅ›my go oboje. ZamyÅ›lona spojrzaÅ‚ana poroÅ›niÄ™tÄ… zielskiem ziemiÄ™. PróbowaliÅ›my dać mu przykÅ‚ad i oboje zawiedliÅ›my. A ja zÅ‚amaÅ‚em wÅ‚asne zasady.Zapewne tak myÅ›lisz. Octavia nie odpowiedziaÅ‚a,William zaÅ› uczyniÅ‚ niepewny, niemal rozpaczliwy gest w jej stronÄ™. Charles nie jest moimsynem.PowiedziaÅ‚em ci wszystko, czego dowiedziaÅ‚em siÄ™ od Hélène w Paryżu.Co jeszczemogÄ™ zrobić, by ciÄ™ w tym upewnić? Nie potrzebujÄ™ wiÄ™cej zapewnieÅ„.PrzyjmujÄ™ twoje wyjaÅ› nienia.Nie poróżniÅ‚o nas to,czy Charles jest, czy nie jest twoim synem, ale to, że wszystko przede mnÄ… zataiÅ‚eÅ›.%7Å‚epozwoliÅ‚eÅ› Hélène de Montfort zbliżyć siÄ™ do naszej rodziny, wkroczyć miÄ™dzy nas mimo żeczyniÅ‚eÅ› to z rozwagÄ…, ostrożnie.A koniec koÅ„ców.wzruszyÅ‚a lekko ramionami wyszÅ‚o na to,że to mnie trzeba uczyć, jak siÄ™ zachować dokoÅ„czyÅ‚a ze smutnÄ… ironiÄ…. Nigdy, ani przez chwilÄ™ nie postawiÅ‚aÅ› mnie w kÅ‚opotliwej sytuacji, Octavio. Och, wydaje mi siÄ™, że jednak postawiÅ‚am.I że oboje raniliÅ›my siÄ™ nawzajem,Williamie.RobiliÅ›my to bardzo umiejÄ™tnie. Na chwilÄ™ zapadÅ‚o miÄ™dzy nimi milczenie każde z nich pozostaÅ‚o sam na sam ze swoimimyÅ›lami.CiszÄ™ przerwaÅ‚a Octavia. ZostanÄ™ w Rutherford, by wypeÅ‚nić swój obowiÄ…zek wobec dzieci rzekÅ‚a.UderzyÅ‚o go, że nie wspomniaÅ‚a o powinnoÅ›ci wobec niego jako męża.ZastanawiaÅ‚ siÄ™,czy to znaczy, że już na zawsze zamknęła przed nim serce, czy wyklucza szansÄ™, by kiedyÅ› nanowo obdarować go swÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…. ZostanÄ™ w domu i dopilnujÄ™, by Louisa wyzdrowiaÅ‚a, bÄ™dÄ™ z Charlotte, aż doroÅ›nie ciÄ…gnęła. BÄ™dÄ™ w Rutherford, kiedy wróci Harry.Dzieciom nie zabraknie stabilizacji, ciÄ…gÅ‚oÅ›ci.Poczucia bezpieczeÅ„stwa.Twarz Williama okryÅ‚a siÄ™ rumieÅ„cem. A John Gould.PatrzyÅ‚a teraz na koÅ›ciół i ciÄ…gnÄ…cÄ… siÄ™ za nim drogÄ™. Nie wiem, co zrobi John Gould mruknęła. Bo już nigdy go nie zobaczÄ™.Williamowi, który za wszelkÄ… cenÄ™ pragnÄ…Å‚ zachować godność, nie udaÅ‚o siÄ™ ukryćswoich prawdziwych uczuć.RozluzniÅ‚ ramiona, a wyćwiczona przez lata maska peÅ‚negowyższoÅ›ci opanowania zniknęła z jego oblicza.UkazaÅ‚ siÄ™ spod niej czÅ‚owiek ogarniÄ™tyniewymownÄ… ulgÄ…: pÅ‚ynÄ…cÄ… z głębi serca, desperackÄ… ulgÄ… i wdziÄ™cznoÅ›ciÄ….Nie poruszyÅ‚ siÄ™wprawdzie, ale nie odrywajÄ…c wzroku od Octavii, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ bardzo powoli i z wielkimwahaniem. CzujÄ™, że ostatnio spadÅ‚o na mnie trochÄ™ za dużo wiadomoÅ›ci odezwaÅ‚ siÄ™ nieÅ›miaÅ‚o.Ciekaw jestem, czy majÄ… one swój kres.OdpowiedziaÅ‚a mu smutnym uÅ›miechem i sÅ‚owami: Przynajmniej pod tym wzglÄ™dem czujemy siÄ™ podobnie, Williamie.Po czym szybkim krokiem odeszÅ‚a w stronÄ™ samochodu.Dopiero po chwili byÅ‚ w stanieruszyć za niÄ….OkoÅ‚o dziewiÄ…tej wieczorem w sadzie byÅ‚o już prawie ciemno.Na gałęziach, miÄ™dzyliśćmi i jabÅ‚kami, wisiaÅ‚y lampiony.PrzycichÅ‚ wiatr, który wiaÅ‚ przez caÅ‚y dzieÅ„, a orkiestra dÄ™taz wioski zaczęła grać.TaÅ„ce rozpoczęły siÄ™ formalnie.Jak to byÅ‚o w zwyczaju, pierwsi na parkiet wyszliOctavia i William.Octavia miaÅ‚a na sobie bladożółtÄ… staromodnÄ… sukniÄ™ do samej ziemiprzewiÄ…zanÄ… szerokÄ… białą szarfÄ….TaÅ„czÄ…c z niÄ…, William pomyÅ›laÅ‚, że z obnażonymi ramionamii bez biżuterii wyglÄ…da bardzo mÅ‚odo.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, co przyniesie im wojna, czy jeszczekiedykolwiek zobaczy żonÄ™ takÄ… jak dziÅ›, czy też niepokój, strach i smutek odcisnÄ… swoje piÄ™tnona nich obojgu.PróbowaÅ‚ o tym nie myÅ›leć.ZlustrowaÅ‚ ustawionÄ… na skraju sadu sÅ‚użbÄ™,klaszczÄ…cÄ… w rytm muzyki, a równoczeÅ›nie posÅ‚usznie oklaskujÄ…cÄ… swych paÅ„stwa.ZobaczyÅ‚, jak Nash bierze Mary za rÄ™kÄ™, jak pochyla siÄ™ i szepcze jej coÅ› do ucha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]