[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem młodzieniec byłzbyt słaby, by atakować, wyrywał się jedynie.Na darmo.Komtur zacisnął pięść i uderzył go wtwarz.Cole upadł, ale próbował wstać.Poszukiwacz podniósł go znowu i powtórzył cios.Ijeszcze raz.I po raz trzeci.Po ostatnim uderzeniu z nosa Cole a trysnęła krew.Nie wstawał, powoli czołgał się wwodzie do brzegu kanału.Rhys znalazł sztylet.Zacisnął palce na rękojeści i podniósł się chwiejnie.Zwiat wokółwirował.Mag próbował zaatakować, ale udało mu się tylko zatoczyć na WielkiegoPoszukiwacza. Zostaw.go!Komtur odwrócił się i złapał Rhysa za przegub, zaciskając chwyt, dopóki mag nie wypuściłbroni.A wtedy Wielki Poszukiwacz z pogardą uderzył maga w policzek.Cios był tak silny, żeRhys zatoczył się i odbił od ściany, po czym bezwładnie osunął na kamienną podłogę.Wnętrzności przeszył mu nieopisany ból, ale mag tylko się trząsł, niezdolny do krzyku.Zgardła wyrwał mu się cichy charkot.Westchnąwszy z irytacją, Lambert podszedł i podniósł miecz.Spojrzał na Cole a.Młodzieniec wydzwignął się na brzeg kanału i wyprostował.Twarz miał zakrwawioną, okopodbite, nogi niepewne.lecz wciąż gotował się do walki.Na komturze chyba zrobiło towrażenie. Tak rozpaczliwie pragniesz ofiary, demonie? Rozważniej byłoby, gdybyś umknął wPustkę i nigdy nie wrócił.Cole splunął ciemną krwią. Nie.jestem. Nie jesteś demonem? Oczywiście, że jesteś. Rycerz rozejrzał się, by odnalezć książeczkę,którą wcześniej odrzucił.Podniósł mały tom i pokazał go Cole owi. Litania Adrallii.Wiesz, coto jest?Cole tylko popatrzył ponuro, ale zmilczał. Oczywiście, że nie podjął Poszukiwacz. Stworzyła ją uczona z Tevinteru doprzełamania kontroli demona nad umysłem człowieka.Ta litania nie działa na nic innego.Rhysowi serce zamarło.Ujrzał, jak z Cole a uchodzi gniew.Młodzieniec spoglądał naWielkiego Poszukiwacza z nieskrywanym zdumieniem. Biedny, głupi duchu wycedził Poszukiwacz.Odłożył książkę i podszedł do Cole a.Młodzieniec próbował się cofnąć, ale nie potrafił odwrócić wzroku.Usta nadal miał rozwarteze zdziwienia. Tak bardzo się starałeś zmienić w jednego z nas, tak zaciekle udawałeśczłowieka, że zapomniałeś, czym naprawdę jesteś?Złapał Cole a za gardło i uniósł go szarpnięciem.Młodzieniec zakrztusił się i próbowałwyrwać, lecz niewiele zostało mu sił i równie niewiele mógł zrobić. Nie jesteś rzeczywisty rzucił mu w twarz Wielki Poszukiwacz. Jesteś tylko pasożytem,któremu udało się wydostać na nasz świat i teraz pożera wszystko, czego nie może mieć. Puść go! zawołał Rhys. On nic dla ciebie nie znaczy!Komtur popatrzył na niego ze szczerą konsternacją. Ta kreatura poluje na tych, których przysięgałem chronić, nieważne, czy na to zasługują.Omamiła cię, zmieniła w mordercę i wkrótce pewnie uczyniłaby z ciebie swojego nosiciela.Dlaczego jej bronisz? Mylisz się co do Cole a. Rhys napiął się i wstał z wysiłkiem. Duchy nie są takie same,podobnie jak magowie.Nie każdy opętany jest plugawcem.Różne rodzaje magii nie są sobierówne.Sięgnął w głąb siebie i przywołał manę.Ból był niewiarygodny, oślepiający, ale magzwalczył go czystą siłą woli.Biały ogień zatańczył wokół palców Rhysa, w powietrzuzatrzaskała magia.To przyciągnęło uwagę Wielkiego Poszukiwacza.Spojrzał na Rhysa z namysłem i magmógł w jego oczach niemal wyczytać myśli.Czy to blef? Jak silną mocą naprawdę dysponuje?Poszukiwacz puścił szyję Cole a i pozwolił młodzieńcowi osunąć się bezwładnie, po czymostrzegawczo wymierzył klingę w Rhysa. Nie bądz głupcem.Rhys nie zawahał się jednak. Głupcem jest człowiek, który sięga po zbyt wiele.Głupcem jest też ten, kto nie przyjmujedo wiadomości, że istnieją granice wiedzy.Nie jestem głupcem.Cole zaczął czołgać się od Poszukiwacza, ale zaraz zamarł.Podniósł oczy na Rhysa, a kiedyich spojrzenia się skrzyżowały.mag ujrzał, że młodzieniec płacze.%7ładnego zaprzeczenia,odrzucenia czy gniewu.Tylko zrozumienie.Cole owi świat się zawalił, a najgorsze lęki okazałysię prawdą: nie był rzeczywisty.I wtedy tak po prostu Cole zniknął.W tej samej chwili Rhys poznał prawdę.W głębi duszy zawsze ją znał.To było, jakby pod nogami rozwarła mu się przepaść i pochłonęła jego siły i wolę walki.Mana odpłynęła, biały płomień zgasł, a Rhys opadł na kolana.Niech ten człowiek mnie zabije pomyślał.Niech to się skończy tu i teraz. Rozczarowałeś mnie. Wielki Poszukiwacz podszedł, krzywiąc się z odrazą. Sądziłem,że masz w sobie więcej zajadłości, zaklinaczu.Spodziewałem się tego buntu od dawna i, cozabawne, zdawałem sobie sprawę, że nie pójdzie łatwo.Rhys ledwie na niego spojrzał. Możesz mnie zabić.To nie powstrzyma innych. Nadejdzie ich kolej.Porządek zostanie przywrócony, nawet jeżeli trzeba będzie zabijaćmagów jednego po drugim. Obawiam się, że już na to za pózno, panie mój w mroku zabrzmiał nowy głos.Evangeline.Wynurzyła się z cienia i wkroczyła w przyćmione światło, a wtedy bez trudumożna było dostrzec, że brała udział w walce: zbroję plamiła jej krew, a w oczach czaiła sięponura zaciętość kogoś, kto musiał zabijać dawnych towarzyszy.Jednak uniesiony wgotowości do starcia miecz świadczył, że templariuszki nie da się powstrzymać. Kapitan Evangeline. Wielki Poszukiwacz wydawał się zaskoczony.Porzuciwszy Rhysa,odwrócił się do niej z czujnie uniesioną klingą. Powinnaś była uciec, gdy miałaś okazję.Przynosisz hańbę templariuszom, rodzinie i Stwórcy.Powoli zaczęli się okrążać, nie spuszczając z siebie oczu. Wiem na pewno, że mylisz się co do mojej rodziny.Mój ojciec byłby ze mnie dumny.Zawsze powtarzał, że tyrania jest ostatnią deską ratunku tych, którzy utracili prawo doprzywództwa. Ojciec zle cię wychował. Evangeline wycharczał Rhys.Czuł skrajne wyczerpanie, ledwie mógł unieść głowę.Nawet mówienie wymagało nadludzkiego wysiłku. Cole był.Nie odwróciła spojrzenia od Wielkiego Poszukiwacza. Słyszałam.To niczego nie zmienia.I zaatakowała.Oboje wojowników zwarło się, miecz uderzył o miecz.Zatańczyli wokółsiebie, weterani w śmiertelnym pojedynku.Rhys mógł tylko patrzeć.Próbował przywołaćmagię, ale z wysiłku omal nie zemdlał.Nadchodzili inni.Słyszał dalekie echo ich głosów, chlupot wody, gdy biegli przez kanały.Magowie czy templariusze?Trzymaj się, Evangeline.Walczyła dzielnie.Kilka razy Rhysowi wydawało się, że uzyskała przewagę nadprzeciwnikiem, nacierając, gdy tylko dostrzegła sposobność.Za każdym razem jednakmężczyzna odbijał cięcia Evangeline lub obrotem w ostatniej chwili unikał pchnięć.Powolijednak szale zwycięstwa przechylały się na stronę Poszukiwacza.Zepchnął templariuszkę dodefensywy, zmuszając, by jedynie parowała ciosy i cofała się krok po kroku.Poszukiwaczwiedział, że wygrywa.Zaczął młócić mieczem, a każde pchnięcie lub cięcie niosło się echem wciemności.Evangeline musiała bardzo się starać, ale i tak oddawała pole.Nareszcie pojawiło się więcej ludzi.Na szczęście magów.Wynne z błyszczącą oślepiająco laską prowadziła przynajmniej kilkanaście osób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]