[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajmowała miejsce obokkierowcy.Zanim wsiadła do samochodu, rzuciła kilka niepochlebnychuwag pod adresem współpracowników Christiny, dziewczyna byłazatem bardziej niż szczęśliwa, iż nie wyniknęła z tego żadna kolejnaawantura.Chciała w spokoju opuścić Indio, dotrzeć do domu izastanowić się, co ma zrobić z resztą życia teraz, kiedy studiamedyczne były już poza jej zasięgiem.Dotarli do miasta póznym popołudniem.Przez całą drogę Tafftjechał tuż za Christina.Chciał być blisko, na wypadek gdyby znowupotrzebowała jego pomocy przy zmianie opony albo naprawie381RSprzegrzanego silnika.Pani Mayhew już na wstępie dała mu dozrozumienia, iż nie jest to mile widziane.Christina jednak zdążyła się już przekonać, iż w tym wypadkupłeć nie ma znaczenia, a miło jest, gdy ktoś okazuje zainteresowanie itroskę.Była zatem bardzo wdzięczna Martinowi.Na szczęście niespotkały ich żadne przykre niespodzianki.Martin pomógł więcjedynie wnieść bagaże do domu w Pasadenie, który Christina dzieliławraz babcią, po czym odjechał do swego mieszkania.Kiedy odjeżdżał, Christina doznała irracjonalnego uczucia.Byłaszczęśliwa, że nareszcie znalazła się w cywilizowanym miejscu, wktórym telefony były powszechnie dostępne.Próbowała sięprzekonywać, że wkrótce porozmawia z Martinem.Jednak jej sercenie słuchało.Była zmęczona i rozdrażniona, kiedy tego wieczorarozpakowywała bagaże, a potem kładła się spać.Jej depresja pogłębiła się następnego dnia.Martin nie dzwonił.Gdzie mógł się podziewać? Czy ma jej już dosyć? A może zmęczył goich wspólny pobyt w Indio?Zganiła się w duchu za taki nierozsądek i brak opanowania.Kobiety z rodziny Mayhew nigdy się tak nie zachowywały,przynajmniej jeśli chodzi o mężczyzn.Christina jednak niepokoiła się coraz bardziej, choć starała sięnie dać tego po sobie poznać.Dobrze wiedziała, jak zareagowałaby nato babcia, a w obecnym stanie nie miała ochoty znosić jej złośliwości ikąśliwych uwag.Ponieważ chwilowo nie miała się czym zająć, cały382RSjej czas pochłaniała pielęgnacja małego przydomowego ogródka.Tohobby zawsze pozwalało jej ukoić skołatane nerwy.Martin wciąż nie dzwonił.Dni mijały, a Christina sadziła kolejnekrzaki róż.Pracowała coraz ciężej, mając nadzieję, że zmęczeniefizyczne nie pozwoli się jej zamartwiać.Niestety.Nadchodziły chwile, w których była już tak strudzona,iż nie wiedziała, gdzie wbija szpadel.Wtedy stwierdzała, że musiprzestać.Szła do domu i brała prysznic.Nie jadła jednak kolacji, mówiącbabci, że lunch był zbyt obfity.To nie była prawda.Zazwyczaj w porze obiadu jej żołądek byłtak ściśnięty, że nie mogła przełknąć nawet małego kęsa.Nienawidziła sama siebie.Jak to możliwe, że ona, ChristinaMayhew, nowoczesna i światła kobieta, cierpi takie katusze, tylkodlatego, że mężczyzna, na którym jej zależało, milczał od kilku dni.To poniżające.Był wczesny wieczór.Christina siedziała na werandzie otulonaszalem i popijała rumiankową herbatę.Miała nadzieję, że chociaż totrochę ją uspokoi.Nagle usłyszała odgłos silnika samochodu.Czyżbyto.W porę jednak zdążyła się opanować.Wiedziała, że jeśli okażesię, że to nie Martin, będzie boleśnie rozczarowana.Nie umiała dokońca wyzbyć się nadziei, choć nie chciała tego po sobie pokazywać.W końcu była uznaną aktorką.I umiała skrzętnie kryć emocje, gdybyło to niezbędne.383RSSamochód zatrzymał się tuż przed bramą ogrodu.Tym razemdziewczyna nie zdołała się opanować i aż podskoczyła do góry zradości.- Christina!To jednak Martin! Poczuła ogromną ulgę.- Dobry wieczór, Martinie.Boże, czy nie jest zbyt oficjalna? Nie chciała jednak zbiegać zeschodów i rzucać mu się w ramiona.Jego uczucia mogły przecież uleczmianie.Zaraz jednak zorientowała się, że jej obawy były zupełniebezpodstawne.Tafft wbiegł na werandę i pochwycił ją w ramiona.- Na Boga, jak ja za tobą tęskniłem! Był taki kochany!- Ja też za tobą tęskniłam - przyznała, a potem obydwoje złączylisię w długim, namiętnym pocałunku.- Co się tutaj dzieje?!Christina i Martin odwrócili się na dzwięk ostrych słów babci.Zwyjątkowo kwaśną miną wychylała się z okna na pierwszym piętrze.- Dobry wieczór, pani Mayhew - powiedział Tafft, machając wjej stronę.- Mam dla was pewne nowiny.- Jest zbyt pózna pora na jakiekolwiek nowiny - odburknęłababcia.- Babciu, przestań - Christina nie miała teraz ochoty na kłótnie.-Jeśli nie chcesz schodzić, to opowiem ci wszystko jutro rano.Doskonale wiedziała, że babcia na to nie pozwoli.384RS- Chodz do środka - wyszeptała, biorąc Martina pod ramię.- Onazaraz do nas zejdzie, zobaczysz.- Naprawdę? - Martin był trochę rozczarowany.- Nie bój się, poradzę sobie z nią.Tafft uniósł brwi w szczerym zdziwieniu.- Naprawdę, kochanie - powiedziała śmiejąc się.- Możeszwierzyć mi na słowo.- Skoro tak twierdzisz.Christina wprowadziła go do salonu i zapaliła światło.Dopieroteraz dostrzegła, że Martin wyglądał na wyjątkowo szczęśliwego izadowolonego.Znacznie bardziej od niej.Christina nie była pewna,co to dokładnie oznacza.- Mam dla ciebie dobre wiadomości - oznajmił, zdejmująckapelusz i siadając na sofie na wprost kominka.- Cieszę się, to mi się teraz przyda - Christina nie zamierzaławpadać w aż tak przygnębiający ton.Nieobecność Martina i pustka,która zagościła w jej życiu, prześladowały ją jednak od kilku dni i niemogła nic na to poradzić.- Może napijesz się herbaty?- Herbaty? - powtórzył Martin, marszcząc nos.- Chyba jednakpotrafię obejść się bez tego napoju.Dziewczyna zaśmiała się;- Chyba mamy jeszcze jakąś sherry.- To już brzmi lepiej.- Zaraz przyniosę.385RSKiedy Christina wróciła z butelką sherry, jej babcia zdążyławłaśnie zejść na dół.Nie zadała sobie trudu, by zdjąć papiloty czy teżusunąć z twarzy krem przeciwzmarszczkowy.Martin, który na widokstarszej pani grzecznie wstał, z trudem powstrzymywał się odśmiechu.- Nie miej tego za złe mojej babci - szepnęła Christina, jednymrzutem oka oceniając całą sytuację.- Ona zrobiła to specjalnie, żebycię zaszokować.- Ech - powiedziała pani Mayhew.Najwyrazniej była z siebiebardzo zadowolona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]