[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I to jest ta serweta, nad którą ślęczysz już od ponad miesiąca? Chybanie myślisz poważnie, że czymś takim nakryję potem któryś stolik?- Nie - odparła Elisza.- Istotnie, wcale tak nie myślę.Claire uniosłaserwetę w górę.- May? Sądzę, że nawet ty, mimo swego wieku, zrobiłabyś to lepiej.-Zwróciła się ponownie do Eliszy: - Tę serwetę możesz wrzucić do pieca.Szkoda tylko tego wykwintnego batystu.Poproszę ojca, żeby przyniósłnową serwetę i zaczniesz haftować od początku.- Wiesz dobrze, że następna nie będzie ładniejsza od tej.Po prostutakie robótki nie wychodzą mi za dobrze.- No cóż, w takim razie powinnaś się bardziej starać - odparła Claire.-I nie pojedziesz do pałacu, póki nie pokażesz mi serwety wyhaftowanejtak, jak tego od ciebie oczekuję.Elisza zerwała się z miejsca.- Tylko papa może mi tego zabronić!- Nie tym tonem, Eliszo! - skarciła ją Claire.- Twój ojciec przyzna mirację, że tak dalej z tobą być nie może.- Nie zrobiłam nic złego! - upierała się Elisza.- A w przyszłymtygodniu odwiedzę znowu Salinę.Papa pozwolił, pod warunkiem żedopisze pogoda.- Pojedziesz, kiedy wywiążesz się ze swoich obowiązków.-Claireoddała jej serwetę.- Zanieś ją do kuchni, niech wrzucą ją do pieca.- Nie zacznę haftować od nowa.Nie cierpię tych robótek i nierobiłabym tego lepiej, nawet gdybyś mnie zamknęła w pokoju na rok!- To się jeszcze okaże - odparła Claire niewzruszona.Elisza cisnęła serwetę na podłogę i zanim jeszcze matka zdobyła sięna jakąkolwiek reakcję, okręciła się na pięcie i wybiegła z salonu.- Eliszo! - zawołała Claire, biegnąc za nią.Charlotte siedziała jak na szpilkach.Najchętniej poleciałaby od razuza matką.Wreszcie, ulegając emocjom, odłożyła robótkę na bok ipodeszła do drzwi, w nadziei, że usłyszy choć część awantury, którawydawała się nieunikniona.Elisza wpadła do swego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi izaryglowała je czym prędzej.Ignorując szarpanie za klamkę i gniewnenawoływania matki, kręciła się po pokoju tam i z powrotem i rozmyślałanad sceną w salonie.Dlaczego matka napadła na nią tak agresywnie ibezpodstawnie? To chyba niemożliwe, że z powodu zniszczonej halki! Wmyślach analizowała kilkakrotnie całą sytuację, nie znalazła w niejjednak niczego, co świadczyłoby o jej winie.Krzyki matki ucichły i Elisza nie potrafiła ocenić, czy to pomyślnyznak, czy raczej zły.Kilka minut pózniej usłyszała pukanie do drzwi.Tym razem to ojciec zażądał, aby wpuściła go do pokoju; uczynił tospokojnie, ale tonem nieznoszącym sprzeciwu.- Możesz mi wyjaśnić, co oznacza twoje zachowanie? - zapytał,zaledwie Elisza otworzyła drzwi.Zdenerwowana, przygryzła wargę.- Mama chciała wrzucić do pieca serwetę, którą haftuję od miesiąca, atakże zabronić mi wyjazdów do pałacu.-1 to skłoniło cię do krnąbrnego zachowania, niegrzecznych uwag i wkońcu do rzucenia serwety na podłogę - dokończył Jack.- A potem,zamiast przeprosić, uciekłaś, zatrzasnęłaś matce drzwi przed nosem izignorowałaś jej wołania.Jak twoim zdaniem powinienem teraz z tobąpostąpić?- Matka napadła na mnie w salonie bez żadnego powodu.- Spodziewam się, że nie ma to według ciebie usprawiedliwiać twegozachowania?Elisza buntowniczym ruchem odrzuciła głowę do tyłu.- Nie, nie ma usprawiedliwiać, ale wyjaśniać.- Takiego wyjaśnienia nie mogę niestety zaakceptować.- Jackzmarszczył czoło.- Posłuchaj, Eliszo, nawet gdyby twoja matka wrzuciłatę serwetę do pieca, decyzja o tym, czy wolno ci będzie pojechać z wizytądo pałacu, nadal należałaby do mnie.Znaszmoje zdanie w tym względzie.I jeśli te robótki nie są twoją mocnąstroną, trudno, mogę to zrozumieć.Teraz jednak postawiłaś mnie wsytuacji, w której nie mam już wyboru i muszę spełnić życzenie matki.- Na jak długo mnie karzesz? - zapytała przezornie Elisza.- Dopóki nie wyhaftujesz nowej serwety, tak jak obmyśliła to Claire.Elisza z niedowierzaniem otworzyła szeroko oczy.- Ale.wiesz przecież, że nigdy nie uda mi się wyhaftować tej serwetytak, jak tego sobie życzy mama.A na jej wykończenie muszę mieć conajmniej miesiąc.- A więc pośpiesz się moja droga, nie trać czasu.Sama sobie jesteświnna.Jeśli o mnie chodzi, nie musiałabyś haftować tych obrusów,zwłaszcza że i tak nie wiem, co zrobicie z nimi wszystkimi.Ale matkatego od ciebie oczekuje, co oznacza, że powinnaś się przynajmniejpostarać zrobić to porządnie.- Jack z trudem zachowywał pozoryspokoju.W rzeczywistości postawa żony irytowała go, wiedział bowiem,że cała ta awantura była zbędna i niedorzeczna.Dlaczego Claire nigdy nieczuje się usatysfakcjonowana tym, co zrobi Elisza? Przecież już sam faktoceniania jej robótki w obecności obu sióstr musiał być dla niejupokarzający! Ale o tym będzie musiał porozmawiać z Claire potem, wcztery oczy.- Nie wystarczy, że przeproszę? - zapytała Elisza.- Nie tym razem.Nie mogę tolerować tak krnąbrnego zachowania.Oczy Eliszy zaszkliły się od łez.- Ale ja już prawie do lutego nie mogłam wyjeżdżać sama, a potem teżrzadko mi na to pozwalałeś.Tak bardzo się cieszyłam, że wreszcie pojadędo pałacu.Salina zaprosiła mnie na następny tydzień, bo wydaje przyjęcieurodzinowe na cześć swojego synka.- Będziesz musiała powiadomić ją listownie, że nie możesz przyjść -odparł Jack.- Wygląda na to, że i tak byś nie pojechała.Drogi będą terazprzez jakiś czas nieprzejezdne.- Pozwól mi pojechać przynajmniej ten jeden raz - poprosiła Elisza.-Potem już będę siedziała w domu.Proszę!Jack ujął ją pod brodę i spojrzał prosto w oczy.- Chyba znasz mnie dostatecznie dobrze, aby wiedzieć, że nie zmienięzdania, nieprawdaż? Od dziś pozostaniesz w domu, dopóki niewyhaftujesz tej serwety i ani dnia dłużej, obiecuję ci to.Nagłym ruchem Elisza uwolniła podbródek z uchwytu ojca iodwróciła się w drugą stronę, plecami do niego.- Nie polepszasz swojej sytuacji - zauważył Jack.- Nie będę haftowała drugiej serwety - rzekła zdecydowanie Elisza.- To już zależy od ciebie.Kiedy drzwi pokoju zamknęły się cicho za ojcem, Elisza chwyciłapoduszkę leżącą na łóżku i cisnęła nią o ścianę.W chwilę pózniejusłyszała ponowne pukanie do drzwi, tym razem dość nieśmiałe.- O co znowu chodzi? - zawołała gniewnie.Do pokoju weszła May.- Nie przeszkadzam?- Owszem, przeszkadzasz.Czego chcesz?- Mama opowiedziała o wszystkim mnie i Charlotte.- Musiałyście się przy tym niezle ubawić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]