[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kupiłemje, kiedy zamknięto gazetę i wystawiono wszystko na aukcję.Mam nadzieję, żekiedyś uda mi się to skatalogować, porobić skany i zdjęcia.Rachel rozejrzała się z konsternacją po stertach książek, magazynów i dzienni-ków.Większość podłogi była zawalona, pomiędzy zakurzonymi, krzywymi wie-żami różności wiły się tylko kręte ścieżki.- Masz jakieś pojęcie, jak wygląda to pudełko?Evan rzucił teczkę na czubek jednej ze stert i rozejrzał się po pokoju.- Zdaje się, że szare.Albo brązowe.Mniej więcej tej wielkości.-Narysowałkształt w powietrzu.Trzydzieści na czterdzieści?- Takiej głębokości.Dwadzieścia centymetrów?- Okej.- Ruszyła naprzód, dając długi krok, by pokonać kilka stert gazet.- Któ-regoś razu w L.A.wysłano mnie do domu, w którym zmarła starsza kobieta.- Za-trzymała się i rozważyła możliwości wyboru drogi, niemal jak alpinista.- Byłazbieraczką i nagromadziła przez całe życie tyle śmieci, że musieliśmy łazić po nichna czworakach, mając chyba z metr miejsca do sufitu.- Ja nie jestem zbieraczem.Jestem kolekcjonerem.A to nie są śmieci, tylko hi-storia.- Tak sobie tylko mówię.- %7łe powinienem uważać?- Mniej więcej.- Czekaj, to może być to.- Obiema rękami wyciągnął pudełko.Nie nadawałbysię do gry w Jengę.Sterta zawaliła się, ale zupełnie się tym nie przejął.Zdmuchnąłkurz, przetarł wierzch przedramieniem i odłożył wieczko na bok.- Proszę bardzo.-Z uśmiechem uniósł głowę.- Podszedłem prosto do niego.Gdyby ktoś tu przyszedłi to poukładał, nigdy bym go nie znalazł.Niestety, prawdopodobnie miał rację.Znalazł to, czego szukał: zdjęcie mężczyzny z przełomu wieków, czarno-białe,z pozwijanymi brzegami.Wręczył je Rachel.- Popatrz na chustkę.Na małym zdjęciu z całą pewnością widniał ten sam haft, co na apaszce zasu-szonego ciała.- W prospekcie wyprzedaży napisano, że to zdjęcie Nieśmiertelnego - powie-dział Evan.- Skąd możesz mieć pewność, że to on?- Nie mam.Nie całkowitą.- Znów zaczął czegoś szukać; tym razem ruszył pro-sto do regałów, sięgających od podłogi do sufitu, i wyciągnął grubą książkę.Oparłoprawione w skórę tomiszcze o jedną ze stert na podłodze i odnalazł właściwąstronę.- Manchester.Rachel przedarła się do niego.- To herb rodziny Manchesterów - stwierdził, kiedy podeszła dość blisko, byzobaczyć czarno-czerwony obrazek.Był identyczny jak emblemat na apaszce mumii.Znalezli Nieśmiertelnego.Tyle tylko że ktoś inny znalazł go przed nimi.Rozdział 14Graham wyszedł z gabinetu szkolnego pedagoga.Kompletnie zmarnowana godzina.Kobieta długo wypytywała go, czy jest coś, oczym chciałby porozmawiać.Kiedy uparcie powtarzał, że nie, przeszła do bardziejkonkretnych pytań, na przykład, co myśli o śmierci i umieraniu.A w końcu:- Miewasz jeszcze myśli samobójcze?A kto ich nie miewał? Kto ich nie miewał, do cholery? Oczywiście powiedział,że nie.- Jesteś zagrożeniem dla samego siebie? - drążyła dalej.Na to pytanie też odpowiedział przecząco, zresztą chyba zgodnie z prawdą.Bow tej chwili tkwił w stanie zawieszenia, czekał, co będzie dalej.Nie myślisz o sa-mobójstwie, kiedy czekasz, by twoje życie wreszcie się zaczęło.Kiedy liczysz, żenaprawdę się rozpocznie. Ale nie miej nadziei", ostrzegł się w duchu.Nadzieja może wpakować czło-wieka w kłopoty.Trzeba być przygotowanym na najgorsze, bo wtedy, kiedy naj-gorsze przychodzi, nie jest takie złe.A jeśli nie przychodzi, to jeszcze lepiej.Tojak Boże Narodzenie.To jest tymczasowe.Niedługo przeminie, więc nie zaczynaj myśleć, że to twojenowe życie.Podszedł do swojej szafki, wrzucił książki i ruszył właśnie do stołówki, kiedyzauważył Isobel przez wielkie okna, a właściwie przez szklaną ścianę otaczającąwewnętrzny dziedziniec.Trochę jak spacerniak w więzieniu, tyle że tu były drzewai różne ogrodowe ozdoby.Isobel siedziała na ławce, z pochyloną głową, skupionana czymś, co trzymała w dłoniach.Kilkoro innych uczniów łaziło nieopodal, gada-jąc i śmiejąc się.Graham wyszedł przez ciężkie drzwi i zatrzymał się kilka kroków od dziewczy-ny, z rękami w kieszeniach dżinsów.Cyk, cyk, cyk.- Haftujesz? - Znał kiedyś kogoś, kto umiał haftować.Spojrzała w górę, mrużąc oczy od słońca.Kiedy zobaczyła, że to on, natych-miast spuściła wzrok.- Dziergam.- Zahaczyła pętelkę jasnozielonej włóczki o różowy, aluminiowydrut, po czym spuściła ją z drugiego.Cyk, cyk, cyk.Dzwięk był hipnotyzujący.- Pedagożka jest do niczego, co? - rzuciła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]