[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrzył mi w oczy i bez wysiłku opuścił mnie na materac,a jego muskuły zagrały w ciepłym świetle lampki, wystarczającym, by ukryć mojeniedoskonałości, a zarazem podkreślić idealne proporcje jego ciała. Może włączę muzykę? zaproponowałam.Ryan wolno pokręcił głową, a potem klęknął na podłodze przy łóżku.Próbowałam usiąść,ale popchnął mnie z powrotem na poduszkę swoją szeroką, twardą dłonią, podczas gdy drugadłoń wędrowała po wewnętrznej stronie mojego uda, by się zatrzymać między nogami.Nieopierałam się, uniosłam biodra, żeby łatwiej mógł zdjąć moje czarne stringi.Potem usiadłam,przyciągnęłam go do siebie i powiedziałam: Chodz tu.Chcę poczuć cię na sobie.Położył się więc na mnie i dzieliły nas już tylko jego szare bokserki.Przesunęłam rękomapo jego wyrzezbionych plecach i ściągnęłam mu majtki tak nisko, jak udało mi się sięgnąć, poczym oplotłam go nogami, zahaczyłam palcem stopy o gumkę i dokończyłam dzieła. O rany szepnęłam zdyszana, dotykając jego twardego jak stal tyłka. Rany.Otarł się o mnie prowokująco i upewnił, czy mi wygodnie.Powiedziałam, że tak. A czy& Czy biorę pigułki? odgadłam. Owszem.Potrzebujemy czegoś więcej?Wiedział dokładnie, o co go pytam, może nawet wiedział, że oczami wyobrazni ujrzałamwłaśnie długi rząd cheerleaderek. Nie, kochanie zapewnił. Zawsze bardzo uważam.Rozluzniłam się więc, wierząc, że nawet jeśli jestem jedną z wielu, to nie jedną z wielu,którym ufa na tyle, by kochać się z nimi bez prezerwatywy.Tymczasem Ryan, całując mojąszyję, rozgarnął pościel i ułożył mnie na łóżku pod kątem czterdziestu pięciu stopni, tym razemz głową na poduszce.Spojrzałam na niego.Był tak blisko, że dostrzegłam tylko oczy i nos, czylite partie jego twarzy, które widywałam w telewizji przez otwory w biało-błękitnym kasku.Terazbył tak samo naładowany emocjami, tak samo skupiony, gdy zapytał: Gotowa? Bardziej gotowa już nie będę.A ty? Tak, kochanie.Wtedy wszedł we mnie, na początku delikatnie i z ogromnym wyczuciem chwili orazwłasnych ruchów.Otworzyłam oczy.On zrobił to samo, a potem znów przymknął powieki,napinając wszystkie mięśnie, by wcisnąć się we mnie głębiej, do końca.Mój Boże, powtarzałamw duchu, dodając do tego garść niecenzuralnych słów, bo było to bez wątpienia najlepszefizyczne przeżycie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.Podobnie wyobrażałam sobie chwilepo zażyciu heroiny.Natychmiastowe, rujnujące uzależnienie.Wciąż mamrocząc do siebie,zatraciłam poczucie przestrzeni i pozwoliłam mu przejąć kontrolę.Ryan to przyśpieszał, tozwalniał, poruszając się w przerażająco cudownym rytmie.Odwrócił mnie i wśliznął się we mnieod tyłu, wciskając pierś w moje plecy, trzymał mnie mocno, delikatnie pociągał za włosyi całował w ucho, powtarzając moje imię.A potem, gdy nie mogłam wytrzymać już ani sekundydłużej, odwrócił mnie z powrotem i kazał spojrzeć sobie w oczy.W pokoju zrobiło się gorąco jakw saunie, skopałam więc prześcieradła.Nasze ciała były śliskie od potu.Czułam, że zaczynamdrżeć, a potem usłyszałam własny głos, wykrzyknęłam jego imię i doszliśmy jednocześnie.Pózniej zapadłam w letarg.Nie byłam w stanie się poruszyć ani odezwać, jedyne, na comiałam siłę, to oddychanie, i wtedy przyszła zniewalająca świadomość, że właśnie przeżyłamnajlepszy seks w swoim życiu z boskim rozgrywającym cholernych Kowbojów z Dallas.*Następnego ranka, gdy się ocknęłam z twardego snu, Ryan stał nad moim łóżkiem.Byłubrany we wczorajsze ciuchy, ale świeżo wykąpany, a ciemne włosy miał wilgotne i starannieułożone.W pośpiechu odgarnęłam z twarzy niesforne kosmyki i otarłam usta wierzchem dłoni. Zliniłam się? To było okropnie niesprawiedliwe: nie dość, że ten facet jest ode mnieo kilka klas lepszy, to jeszcze potrafi wyszykować się w pięć minut. Ani trochę.Bardzo ładnie spałaś odparł Ryan. Dzięki. Prawdę mówiąc, nie był pierwszym mężczyzną, od którego to usłyszałam. Jesteś śliczna, kiedy śpisz, i śliczna, kiedy się budzisz.I naprawdę piękna, kiedy się zemną kochasz. Drugie zdanie dodał szeptem, jakby dzielił się ze mną wiedzą dostępną tylkowtajemniczonym.Uśmiechnęłam się zawstydzona i usiadłam na łóżku, otulając się kołdrą. Wychodzisz? spytałam.Bardzo nie chciałam wydać mu się żałosna albo wścibska.Dlatego poczułam ulgę, uznawszy, że w moim głosie nie zabrzmiała desperacka nuta.Właściwiewolałabym, żeby już sobie poszedł.Nie lubiłam takich niezręcznych poranków. Owszem.Muszę lecieć.Nie chciałem cię budzić. Usiadł na skraju łóżka. Ale niechciałem też wyjść bez pożegnania. Nic nie szkodzi.I tak powinnam wstać powiedziałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]