[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki pasztet to drańskarzecz.Baloun usunął się na bok, wsadził palec w usta i zaczął wymiotować.- Co wam się stało, Balounie?- Ja rzy.rzy.e.e.gam, panie ober.e.e.ober.lejt.nant.e.e.-mówił nieszczęsny Baloun korzystając z przerw w wymiotowaniu.- To ja.ja.ee.go zeżar.łłłem, ja.e.e.ja.eee sa.eemmm.e.e.e.Z głębin biednego człowieka wyrywały się kawałki pasztetu razem zestaniolem, w który pasztet był zawinięty.- Jak pan widzi, panie oberlejtnant - rzekł Szwejk ani na chwilę nie tracącswej równowagi ducha - każdy zeżarty pasztet wyjdzie na wierzch jak oliwa nawodę.Ja chciałem tę rzecz wziąć na siebie, a ta małpa tak się oto wsypuje.On jestczłowiekiem na ogół bardzo porządnym, ale wszystko zeżre, co ma pod opieką.Znałem jednego w pewnym banku.Można było pozostawiać tysiące na jego327opiece.Pewnego razu podejmował pieniądze w innym banku i dostał o tysiąckoron za dużo.Oddał je natychmiast, ale jak mu dali 15 grajcarów, żebyprzyniósł wędzonki, to połowę jej po drodze zeżarł.Taki już był nienażarty, żegdy urzędnicy posyłali go po kiełbaski, to je dziurawił scyzorykiem i wydłubywałpo trosze, a dziurki zalepiał plasterkiem angielskim, który przy pięciukiełbaskach więcej go kosztował niż jedna cała kiełbaska.Porucznik Lukasz westchnął i oddalił się.- Czy ma pan dla mnie jakie rozkazy, panie oberlejtnant? - wołał za nimSzwejk, podczas gdy niefortunny Baloun wciąż jeszcze wtykał sobie palec w usta.Porucznik machnął ręką i podążył ku magazynom zaopatrzenia, przy czymdo głowy przyszła mu myśl osobliwa, że skoro żołnierze pożerają swoim oficerompasztety, to Austria wojny wygrać nie może.Szwejk odprowadził tymczasem Balouna na drugą stronę toru wojskowego ipocieszał go, że razem zajrzą do miasta i stamtąd przyniosą dla panaoberlejtnanta debreczyńskich parówek.Szwejkowi wydawało się, że Budapesztpełen jest debreczyńskich parówek.- Jeszcze by nam pociąg uciekł - biadał Baloun, który był nie tylko wieczniegłodny, lecz i chciwy zarazem.- Gdy się jedzie na front, to nigdy spóznić się nie można - zadecydował Szwejk- bo każdy taki pociąg, zanim ruszy z miejsca, dobrze się zastanowi, czyopłaciłoby mu się dojechać na miejsce z połową eszelonu.Zresztą, rozumiem cię,mój Balounie, masz węża w kieszeni.Do miasta się, oczywiście, nie wybrali, ponieważ ozwał się sygnał wzywającydo wsiadania do wagonów.Szeregowcy poszczególnych kompanii powracali zmagazynów zaopatrzenia znowu z pustymi rękoma.Zamiast 15 deka seraszwajcarskiego, który miał być wydawany, każdy żołnierz dostał pudełko zapałeki pocztówkę, wydaną przez komitet opieki nad wojennymi grobami Austrii.Zamiast 15 deka sera szwajcarskiego każdy trzymał w ręku obrazek jednego zgalicyjskich cmentarzy żołnierskich z pomnikiem zbudowanym ku czcinieszczęsnych landwerzystów przez dekującego się rzezbiarza sierżanta Scholza,jednorocznego ochotnika.Koło wagonu sztabowego panowało także niezwykłe wzburzenie.Oficerowiemarszbatalionu zebrali się dokoła kapitana Sagnera, który był bardzozdenerwowany i coś im tłumaczył.Powrócił właśnie z komendy stacji i trzymał wręku prawdziwy, bardzo tajny telegram ze sztabu brygady, ogromnie długi inadziany wskazówkami, jak należy postępować wobec nowej sytuacji, w jakiejznalazła się Austria dnia 23 maja 1915 roku.Dowództwo brygady telegrafowało, że Italia wypowiedziała Austrii wojnę.Jeszcze w Brucku nad Litawą w oficerskim kasynie bardzo częstorozmawiano przy obiadach i kolacjach o dziwnym postępowaniu Italii, ale naogół nikt nie oczekiwał, że spełnią się prorocze słowa tego idioty kadeta Bieglera,który pewnego wieczoru przy kolacji odsunął talerz z makaronem i rzekł:- Makaronu najem się jeszcze do syta pod bramami Werony.Kapitan Sagner przestudiował instrukcje, otrzymane właśnie z dowództwabrygady, i kazał trąbić na alarm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]