[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałam jej, że może tu zostać tak długo, jak chce, a po-tem poszła do kucharki.Pytałaś Mollie Biscuits?- Jasne, że tak! - Zwyczajowy spokój Emmy zniknął pod wpływem paniki.- Mówi-ła, że Betsey weszła, pomogła jej przy chlebie, wzięła kilka pasztecików i oznajmiła, żezje je sobie na zewnątrz.Mollie myśli, że poszła do St.James Park, ale nie mamy pew-ności.Mogła zabrnąć nawet do Green Park albo do Hyde Parku i nie wróciła ani na pod-wieczorek, ani na kolację, a w jej łóżku nikt nie spał.- Przecież by nie uciekła - powiedziała Melisanda, próbując zmusić mózg do pracy.- Oczywiście, że nie - odparła Emma.- To oznacza tylko jedno.Dziewczęta przysłuchiwały się uważnie.Wiedziały, co musiało się zdarzyć.- Została porwana.- Melisanda pokiwała głową.- Nie! - krzyknęła Mollie Biscuits.Po jej pulchnych policzkach spływały łzy.-Tylko nie to małe, biedne dziecko!- To robota Niebiańskich Zastępów - oznajmiła Violet.Reszta stadka zaczęła się przekrzykiwać, i to tak głośno, że Melisanda ledwie mo-gła myśleć.- Dość! - wrzasnęła Emma, na co wszystkie umilkły.- Jeśli ją zabrali, a nie mamyna to żadnego dowodu, to lady Carstairs ją odzyska.Bardzo ciężko pracowała w tym ty-godniu, pomagał jej przy tym wicehrabia Rohan.Mollie, prosimy o imbryk mocnej her-baty i trochę tych ciasteczek, z którymi eksperymentujesz.Violet, wez dziewczęta i idz-cie na poszukiwania.Możliwe, że Betsey po prostu się zgubiła i przespała w jakiejś alej-ce.Często się to jej zdarzało, gdy była młodsza.Biedne dziecko.- Tak, pani Cadbury - mruknęła Violet.- Betsey jest za duża dla panów, co to lubiąmłodsze, ale nie dość duża dla tych, co lubią trochę ciałka do pomacania.Wymownie przycisnęła dłoń do obfitego biustu.- Co to w ogóle znaczy? - zdziwiła się Długa Jane.RLT- To znaczy, że jest szansa, że nie dzieje się jej krzywda - odparła Sukey.- Z boskąpomocą.- Z boską pomocą - powtórzyło kilka dziewcząt odruchowo i powoli zaczęły sięrozchodzić.Emma wzięła Melisandę pod rękę i zaprowadziła ją z powrotem do sypialni.- Pomogę ci się ubrać - zapowiedziała.- Nie mamy czasu do stracenia.- Umilkła,żeby na nią popatrzeć.- Chętnie porozmawiałabym o twojej nocy z Rohanem, ale Betseynie ma już zbyt długo i nie wolno nam tracić ani chwili.- Nic się nie stało - oznajmiła Melisanda sztywno.- Boże, daj mi siłę - wymamrotała Emma, zdejmując peniuar z ramion przyjaciółki.- Oczywiście, że się stało.Po prostu nie chcesz o tym rozmawiać, co oznacza, że albo nicmu z tego nie wyszło, albo ci się nie podobało.Cokolwiek to było, pogadamy pózniej.- Nie ma o czym mówić, przecież wspomniałam, że nic się nie stało - powiedziałaMelisanda.Emma wręczyła jej jedną z wąskich sukni spacerowych, po czym zabrała się dozapinania guzików.- Czy mogę wobec tego spytać, dlaczego twoje ciało przyozdobione jest tak intere-sującymi śladami? - Patrzyła wymownie na Melisandę.Najwyrazniej nasz poczciwy wicehrabia Rohan lubi znakować swoje partnerki,chociaż to dla mnie prawdziwa nowość.Rzecz niezwykła jak na kogoś, kto uważa się zamistrza samokontroli.Melisanda odruchowo dotknęła piersi, po czym schowała rękę za plecami.- Nie wiem, o czym mówisz - oświadczyła z uporem w głosie.- Upadłam.- Naturalnie, że upadłaś - przytaknęła Emma.- A siniak ma akurat rozmiar i kształtust.Nie widzę śladów zębów, i bardzo dobrze, bo ci, którzy je zostawiają, bywają niecodziwni.- Nie mamy czegoś ważniejszego do omówienia? - zapytała Melisanda pośpiesznie.- Czy ktoś kręcił się tu w pobliżu? Połowa Londynu zna mieszkające tu kobiety, aleBetsey jest niewinna.Nie ma sensu, by ktoś szukał dziewicy w tym domu.Chyba żezmusili Aileen, aby im powiedziała.RLT- Sama nie wiem - mruknęła Emma ponuro.- Mam bardzo złe przeczucia.Chcesz,żebym wysłała liścik wicehrabiemu czy sama do niego pójdziesz?Melisanda pośpiesznie opuściła głowę, by Emma nie dostrzegła przerażenia na jejtwarzy.Nie mogła iść do Benedicka Rohana, nie chciała go nigdy więcej widzieć.Jasnodał jej do zrozumienia, jak bardzo nią gardzi.Oznaczało to, że musi znalezć Betsey na własną rękę.- Czy dziewczęta skończyły szyć habit? - zapytała.- Jest w twojej szafie.A zatem uważasz, że Niebiańskie Zastępy naprawdę ją po-rwały?- Potrzebują dziewicy na jutro.Na dzisiaj - poprawiła się Melisanda.- To, co z niązrobią, przerasta moją wyobraznię.- Pomyślała, że może Rohan ją zdradził i wyjawił imwszystko, by odzyskać brata.To było możliwe.- Nie opuścimy Betsey.Pojadę tam, na-wet jeśli się mylę.- A czy ty i wicehrabia Rohan wiecie, gdzie się spotykają?- Wiemy - odparła zgodnie z prawdą.- Nie pozwolę, by coś stało się Betsey.Podeszła do szafy, sięgnęła po brązowy habit i kulejąc, ruszyła ku drzwiom.- Nie możesz udać się w podróż z tą chromą kostką - zauważyła Emma poniewcza-sie.- Wyślę tylko wiadomość.- Nie! Pod żadnym pozorem nie koresponduj z wicehrabią Rohan.- W głosie Meli-sandy zabrzmiała panika.Emma zwykle była bardzo spostrzegawcza, jednak troska oBetsey wytrąciła ją z równowagi.- Zostaw to mnie.Nie chcę, by list trafił w nieodpo-wiednie ręce.A już na pewno nie chcemy, by jego brat wiedział, że jesteśmy na tropie.Emma zrobiła dziwną minę.- Jesteś pewna, że jego brat jest powiązany z tymi dewiantami? - zapytała.- Całkowicie.Zdaniem Benedicka, to znaczy wicehrabiego Rohan, jego brat lubinadużywać opium i alkoholu.To nic dziwnego, skoro był poważnie ranny na wojnieafgańskiej i musi wydobrzeć.- Popatrzyła Emmie prosto w oczy i skłamała: - Pojadęprosto do Rohanów i tam zadecydujemy, co robić dalej.Możesz na mnie polegać, spro-wadzę tu Betsey.Nawet gdybym miała zginąć, dodała w myślach.RLTPowoli ruszyła po schodach, a gdy przekonała się, że jej kostka jest rzeczywiście wlepszym stanie, odetchnęła z ulgą.Kiedy dotarła do parteru, czekał już na nią wynajętypowóz, a stadko rozpierzchło się w bezowocnych poszukiwaniach Betsey.Emma spo-glądała na Melisandę z wyrazem powątpiewania na twarzy.- Nie chcę wysyłać cię tam samej - oznajmiła.- Ale nie mogę ci towarzyszyć, apanna Mackenzie jest w zbyt podeszłym wieku, by ci w czymkolwiek pomóc.Gdyby niechodziło o Rohana, miałabym naprawdę bardzo poważne wątpliwości.Melisanda uśmiechnęła się do niej szeroko.- Nic mi nie będzie, obiecuję - zapewniła Emmę.- Wszystko jest pod kontrolą.- A jeśli się mylisz? - Emma podreptała za nią.- Jeśli Betsey wróciłaby cała izdrowa, jak się z tobą skontaktuję?- Jeśli Betsey będzie bezpieczna, to doskonale, ale to oznacza, że jakaś niewinnadziewczyna jest w niebezpieczeństwie.Nawet jeśli to obca osoba, nie mogę odwrócić siędo niej plecami.Melisanda pomyślała, że musi się stąd wydostać, zanim Emma zada o jedno pyta-nie za dużo i uświadomi sobie, że jej przyjaciółka wcale nie ma zamiaru jechać do Roha-na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]