[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyrwałam się naprzód, ale zanim doskoczyłam do Gartha, Warren rzuciłostro: Claire, nie podchodz.Cooper, rzuć broń, bo. Nie.nie. wyjąkałam.Mój własny głos zabrzmiał mi w uszach piskliwie i histerycznie.Garth poślizgnął się na dywanie i zatoczył w bok na stół.Pistoletwypadł mu z ręki, okręcił się w powietrzu i upadł na dywan kilkanaściecentymetrów od prawej ręki Erica.Krzyknęłam. W porządku rzucił Warren, gdy Erie złapał broń. A teraz.Kiedy Erie pociągnął za spust, rozległ się ogłuszający wybuch.Poczułam gryzący zapach dymu, zobaczyłam grozę na twarzy Warrena,ale zanim zemdlałam, ujrzałam jeszcze, jak pistolet wypada Ericowi zdłoni i krew ciurka mu z ust.ROZDZIAA JEDENASTYGdy odzyskałam przytomność, w pokoju roiło się od policjantów.CiałoErica było zakryte prześcieradłem, nie widziałam już więc jego twarzy.Warren, blady, oszołomiony, tłumaczył bezradnie nie wiadomo komu: Nic nie rozumiem.Myślałem. nie zdobył się jednak na to, żebydokończyć.Głowa mi pękała, w ustach zaschło, ktoś trzymał mnie w ramionach,jakbym była kruchym naczyniem z porcelany kostnej.Ocknęłam się ispojrzałam w górę.Leżałam na kanapie w stylu regencji, z głową na piersiGartha. Masz powiedział. Wypij.Koniak znów palił mnie w gardle.W głowie mi się trochę przejaśniło,poczułam, że mogę się poruszać.Inspektor policji, widząc, że odzyskałamprzytomność, podszedł i spytał uprzejmie, jak się czuję. Dziękuję.Jako tako Odpowiedziałam z pewnym wysiłkiem. To świetnie.Postaramy się jak najprędzej wziąć od panioświadczenie, a potem ktoś odwiezie panią do domu.Do kogo należałabroń samobójcy? Do pana, panie Cooper? Tak. Czy mógłbym zobaczyć pańskie pozwolenie na broń? Proszę miwybaczyć, to zwykła formalność. Bardzo proszę. Wstał, podłożył mi delikatnie poduszki pod głowę,nachylił się, żeby sprawdzić, czy mi jest wygodnie.Spotkaliśmy sięwzrokiem.Uśmiechnęłam się niepewnie i od razu poczułam się lepiej. A teraz pan, młody człowieku zwrócił się inspektor do Warrena. W pańskiej ręce też widziałem broń.Czy ma pan pozwolenie? Nie odparł Warren stropiony. Ale to nie jest angielski pistolet.Kupiłem go w Paryżu.Jestem obywatelem amerykańskim. Dalibóg mruknął inspektor. To doprawdy międzynarodowaafera.Dziękuję panu, panie Cooper dodał, rzucając okiem napozwolenie Gartha i zwracając mu dokument. Teraz wezmiemy odpaństwa oświadczenia.Zaczniemy chyba od pani, panno Sullivan.Jeżelioczywiście czuje się pani na siłach.Przytaknęłam.Przeszliśmy do jadalni, gdzie usiadłam z inspektoremprzy stole, a sierżant z notatnikiem i ołówkiem w ręce na fotelu w kącie.Odpowiadając na pytania inspektora, zrelacjonowałam mu całą historię odpoczątku do końca, od sobotniego telefonu Giny do Nowego Jorku.Inspektor słuchał, kiwał ze współczuciem głową, jak lekarz domowy,który udziela swojemu przyjacielowi rady.Ołówek sierżanta szeleściłjednostajnie po papierze.Kiedy wreszcie skończyłam i nie miałam już nic do dodania, inspektorpodziękował mi i powiedział, że każe jednemu ze swoich podwładnychodwiezć mnie do hotelu w Dorking. Wolałabym zaczekać na pana Coopera powiedziałam zzakłopotaniem. Czy mogłabym tu zostać? Pan Cooper pewnie długo tu jeszcze zabawi, więc odradzam paniczekanie.Na pani miejscu wróciłbym do hotelu, żeby trochę odpocząć.Może chciałaby pani, żeby panią odwiózł pan Mayne? Nie będziemy go tuchyba długo trzymać.Nie miałam dość sił, żeby się spierać, toteż ustąpiłam. Proszę z łaski swojej pozostać z nami w kontakcie rzekł inspektor. Będziemy musieli poprosić panią o podpis pod oświadczeniem, kiedyzostanie przepisane na maszynie.Wtedy będzie pani mogła przeczytać jew całości. Dobrze odparłam. Oczywiście.Ktoś w salonie fotografował ciało.Zjawili się chyba kolejni policjanci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]