[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na kremowej tapecie tak jak dawniej kwitły czerwone kwiatykielichowca, a lśniące miedziane rondle wisiały ponad starymdrewnianym blatem, wokół którego stały te same sosnowe krzesła.33RSTylko na stole zamiast ciasteczek i mleka leżały medyczne książki, coświadczyło o tym, że Nora nadal czyta przy jedzeniu.- Niemal czuję zapach chleba i ciasteczek - odezwał się Caine.- Zaszły pewne zmiany - odparła, wyjmując kostki lodu zzamrażarki.- Opowiedz mi o tym - powiedział cicho.- Było mi bardzoprzykro, kiedy dowiedziałem się z listu Dana o śmierci twojej babci.Była wspaniałą damą.Ogromnie ją lubiłem.- Ona ciebie też.- Szorstki ton Nory wskazywał, że nie wie, skądsię brała ta sympatia.- Dan wspominał, że twoi rodzice wiodą teraz cygańskie życie.- Tak.Tata przeszedł na emeryturę i przekazał młyn Tomowi.Któregoś dnia przyjechał do domu z przyczepą kempingową.Dwatygodnie pózniej razem z mamą wyruszyli w drogę.Już minął rok odich wyjazdu, nigdzie nie zagrzali miejsca na dłużej niż miesiąc.Wzeszłym tygodniu telefonowali z jakiegoś miasta o nazwie TortillaFlats w Arizonie.Teraz jadą do Yellowstone Park.- Chyba nadrabiają stracony czas.Nie pamiętam, żeby twój tatabrał sobie jakieś wolne dni, a tym bardziej urlop.- Caine pomasowałw zamyśleniu brodę z parodniowym zarostem.- Z wyjątkiem dnia, wktórym Dylan przyszedł na świat.I dnia, w którym umarł, dodał w duchu ponuro.Dla Nory powrót Caine'a do Tribulation był wystarczającodenerwujący.Nie zamierzała do tego jeszcze wspominać z tymczłowiekiem swojego dziecka.34RS- Proszę - podała mu zawinięte w gazę kostki lodu.- Jeżeli jużskończyłeś ze wspomnieniami, to chciałabym cię zbadać.Caine z niezwykłą dla niego potulnością poszedł za nią dogabinetu.Kiedyś to pomieszczenie było przytulnym salonikiem babciAnderson.Teraz pośrodku stał stół lekarski, obok stolik na narzędzia,przy ścianie biała umywalka- Poza tym było tam jeszcze małe biurko,jedno z kuchennych krzeseł oraz stary, dębowy kredens, w którymtrzymano leki i instrumenty medyczne.Zamiast unoszącej się kiedyś w powietrzu odurzającej woni róż,ulubionych kwiatów Anny Anderson, rozchodził się zapach środkówdezynfekujących.Za oknem wychodzącym na różany ogródek Anny i niezbytodległe lasy Caine dostrzegł rodzinę pasących się jeleni; ichbrązowopłowe ubarwienie zlewało się niemal z konarami drzew.- Noro, popatrz!Zdziwiona miękkim tonem jego głosu spojrzała przez okno.Jejusta rozchyliły się nieświadomie w łagodnym uśmiechu.- Przychodzą codziennie o tej porze.W zeszły piątekprzyprowadziły ze sobą dzieci.- Gdzie one są, nie widzę żadnych jelonków.- Tam, za świerkiem, dwa. Wskazała ręką i niechcącydotknęła twardych jak skała muskułów jego ramienia.Cofnęła dłoń,jakby się sparzyła.Caine udawał, że nie spostrzegł tego gestu.35RS- Teraz widzę.W dziedzinie kamuflażu natura dobrze się spisała.Boże, jak mi tego brakowało - powiedział z głębokim westchnieniem.Spojrzała na niego zdumiona.- Jeśli naprawdę tak uważasz, to chyba będę musiała zarazzbadać obrażenia twojej głowy.Kiedyś potrafiłeś mówić tylko o tym,jak to baseball pomoże ci wyrwać się z Tribulation.- Chyba tak - przyznał niechętnie.Oczywiste, że tego nie zapomniała.Przeczesał palcami włosy iwestchnął.- A jednak gdy wszystko zaczęło się sypać, wróciłem do domu.Jakbym znalazł już odpowiedzi, których szukałem.- Na jakie pytania?- Na mnóstwo pytań.Sam nie wiem.- Uśmiechnął się zzakłopotaniem.- W każdym razie, nie ma jak w domu.- No, czas na badanie - powiedziała Nora.Umyła ręce nadumywalką i wytarła papierowym ręcznikiem.- Więc gdzie cię boli?- Wszędzie - pospieszył z odpowiedzią, ciągle przytrzymując lódprzy oku.- Chyba najgorzej piersi i tył głowy.Obrzuciła go taksującym spojrzeniem.- Zdejmij koszulę i dżinsy i kładz się na stole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]