[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnął się do niejsłodko i ślicznie.- Nie musisz się ubierad, możesz się przemienid.Kailee zerknęła nerwowo na Rydera, a potem znowu skupiła się na Harperze.- Mogę?Skinął głową, zamigotał i zmienił formę.Kailee zawahała się, ale zaufała mu, kiedymówił, że może to zrobid.Przygotowując się na ból, albo chociaż na rozczarowanie, zamknęłaoczy i przywołała przemianę.Jej skóra się przyjemne rozciągnęła, zaswędziało ją, ale wbardzo pozytywny sposób.A gdy otworzyła oczy, była już w wilczej formie.Och, Boże, jakie to było cudowne! Znowu miała tę umiejętnośd! Znowu była sobą! Ażpisnęła ze szczęścia.Rozbawiony Harper otarł się nosem o jej ucho, jakby chciał jej powiedzied, że jest zniej dumny, a Ryder wyraził aprobatę przy pomocy kolejnego warknięcia.Przynajmniej ta jedna rzecz wreszcie była tak, jak trzeba.Ryder wystrzelił w stronę lasu, a Harper wskazał jej głową, żeby za nim podążyła.Chętnie to zrobiła, podczas gdy Harp zamykał pochód, pilnując jej tyłów.Zmigali radośnieprzez las, bez problemu pokonując każdą przeszkodę, co sprawiało, ze naprawdę wspanialesię czuła.Nie wiedziała dokąd zmierzają, ale nie przeszkadzało jej to.Przez tę jedną, krótkąchwilę, po prostu się cieszyła, że znowu może w pełni żyd.Dotarli niemal do samej granicy Wulfridge, gdy Ryder w koocu zwolnił i wyprowadziłich z zarośli.Między drzewami zebrało się sporo wilków i już samo to było ciekawe.Byli tutajwszyscy Whitmorowie, każdy w swojej zwierzęcej formie i Kailee z niepokojem pomyślała, ze418może znowu komuś coś się stało, dopóki nie wyczuła obcego wilka.A właściwie to jegozapach nie był do kooca obcy, bo na pewno już się z nim zetknęła, ale z całą pewnością nienależał on do jej watahy.Obcy wilk znajdował się poza linią granicy i krążył tu lekko niespokojnie w swojejzwierzęcej formie.Był mniejszy od zmiennych z Wulfridge, ale i tak całkiem spory jak nawilka.Jego srebrne umaszczenie i gęsta sierśd wskazywały na pochodzenie z chłodnychrejonów kraju.Kailee zaciągała się jego zapachem, zastanawiając się czy to faktyczniemożliwe, żeby go skądś znała.Zapach nie kłamał, ale raczej nie miała wielu kontaktów zezmiennymi w ostatnich latach.James też tu był.Stał w ludzkiej formie na szeroko rozstawionych nogach, zramionami skrzyżowanymi na piersi i dośd nieprzychylnym spojrzeniem, skierowanym naobcego.Sonia siedziała w wilczej formie u jego nogi i dla odmiany wyglądała napodekscytowaną.To było bardzo ciekawe.Obcy wilk wyczuł ich pojawienie się na polanie i zatrzymał się.Zaciągnął siepowietrzem, po czym Kailee poczuła jak wyławia ją spojrzeniem i zatrzymuje na niej oczy.Mogłaby przysiąc, że ulżyło mu na jej widok, chod nie miała pojęcia, dlaczego miałoby takbyd.Harper zawarczał wściekle, wyskoczył przed Kailee i zasłaniając ją sobą przybrałpozycję do ataku.Ugiął się nisko na łapach i najwyrazniej myślał o skoczeniu obcemu dogardła.Ten w odpowiedzi również natychmiast się pochylił, odsłonił zęby i zawarczał.Najwyrazniej się nie polubili.Teraz wszystkie wilki z Wulfridge zawarczały ostrzegawczo, ale obcy był skupiony naHarperze.Może byli jakimiś wrogami z dawnych lat?- Harper - rzucił krótko James, przez co jego syn niechętnie musiał unieśd się wyżej,ale nie przestał zasłaniad sobą Kailee.To było naprawdę ciekawe, więc Kailee wysunęła głowę zza Harpera, żeby jeszcze razspojrzed na wilka.Ewidentnie wyławiał ją wzrokiem, a gdy teraz złapał jej spojrzenie to pochwili zamigotał i przybrał ludzką skórę.Wtedy Kailee wreszcie uświadomiła sobie skąd gozna.To był ten przystojny zmienny, który przychodził do kliniki i się gapił.Niesamowite.Cotutaj robił?419Obcy miał długie do ramion złote włosy i brązowe oczy, które wydały jej się znajome.Miał ostre rysy twarzy i mocną linię szczęki oraz jakąś zaciętośd w spojrzeniu, znak, ze byłzdeterminowany.Harper zawarczał ponownie, na co obcy też jeszcze raz pokazał mu kły, ale to nie byłojuż takie demoniczne jak wtedy, gdy był w zwierzęcej formie.- Więc teraz, skoro już jesteśmy tutaj wszyscy, powiedz jeszcze raz jak się nazywasz iczego właściwie chcesz - zarządził James.Obcy odwrócił się w jego stronę, ale kątem oka nadal obserwował Kailee.- Jestem ze sfory z Banks na wyspie Banksa - powiedział z nieznacznym, francuskimakcentem, a w Kailee podskoczyło serce.To była wataha, z której pochodzili jej rodzice.Nigdy nie widziała żadnego innego wilka Banksa.- Moim Alfą jest Darius Murphy, a janazywam się Travis Sanders.- Jesteś daleko od domu, chłopcze - powiedział James i zerknął na Kailee, zanimdodał: - Więc powiedz jeszcze raz, czego tu szukasz?Travis spojrzał teraz już bezpośrednio na Kailee.- Szukam siostry.Kailee wlepiła w niego wzrok, ale kompletnie nie wiedziała, o co może mu chodzid.Tomusiała byd jakaś pomyłka.Harper drgnął nerwowo i spojrzał najpierw na nią, a potem na nieznajomego.Też byłskołowany.Całe szczęście bo myślała, że tylko ona nie nadąża.Kailee wyczuła na sobie spojrzenie Jamesa i przeniosła na niego wzrok.Co jej chciałpowiedzied? %7łe to ona jest powodem obecności tego wilka? A on szukał siostry.I był wilkiemBanksa.Oczy Kailee stopniowo robiły się wielkie jak spodki.Nie miała rodzeostwa! Przecieżbyła sierotą!Wyszła zza Harpera, nie zwracając uwagi na to, że próbował ją zatrzymad i podeszłabliżej Alfy, ale patrzyła na nieznajomego.On też nie spuszczał z niej oczu.Szybko spojrzała naJamesa.Skinął głową na Travisa.- Ten wilk twierdzi, że jest twoim bratem.Dla mnie pewne jest tylko to, żepochodzicie z jednej sfory.Kailee znowu spojrzała na obcego.Kłamał.Musiał kłamad.Przecież już go widywała!420Zmieniła formę na ludzką, bardzo szczęśliwa, że teraz już potrafi to robid i niezauważyła błysku zadowolenia z tego powodu w oczach swojego Pierwszego.Była całkowicieskupiona na obcym.- Znam cię - powiedziała, ku zaskoczeniu wszystkich.- Przychodziłeś pod klinikę, wktórej pracowałam.Nieznajomy z zadowoleniem skinął głową.- Obserwowałem cię od jakiegoś czasu, cheri.Musiałem nabrad pewności, że to jesteśty.Gdy poczułem twój zapach, byłem już tego pewny, ale początkowo chciałem tylkosprawdzid czy masz dobre życie i odejśd, gdyby tak było, ale nie miałaś - wywarczał ostatniesłowo i przesunął gniewnym spojrzeniem po jej stadzie.- %7łyłaś sama, na uboczu, bez żadnychzmiennych w pobliżu, bez swojej sfory i jej ochrony.To było po prostu niedopuszczalne.Mieszkałaś z tym odrażającym sukinsynem i nikt się tobą nie opiekował.Nie wiem -zawarczał ostatnie słowa - dlaczego twoje stado cię porzuciło, ale nie zamierzam na to więcejpozwolid.Przyszedłem po ciebie i chcę cię zabrad do domu, cheri.Aż zakręciło jej się od tego w głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]