[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz bardziej gorzki.Pragnienie zemsty.A po pewnym czasie gniewi gorycz przerodziły się w nim w przekonanie, że jeśli cokolwiek ma się zmienić, musi wziąćsprawy w swoje ręce.Status rannego znacznie ułatwił mu rozkręcenie interesu.Już wkrótce miał podrozkazami dziesiątki doskonale wyszkolonych i wyposażonych mężczyzn pracujących dlaniego w piekle Afganistanu, Iraku i gdziekolwiek indziej, gdzie tylko ktoś był gotbw płacić zaich usługi.Wykonywali tam robotę, której inni nie chcieli się nawet tknąć.Robotę, przyktórej wykonywaniu nikt nie chciałby być widziany.Robotę, przy której wykonywaniu niebyli uzależnieni od reguł wyznaczonych przez polityków sączących dwudziestoletni koniak.Idziwna rzecz, każde nowe zlecenie przynosiło mu większą ulgę, większą satysfakcję.Zamieniało się to w narkotyk, bez którego nie mógł żyć.I mimo że na kolejnych rządowychkontraktach, kolejnych drobnych operacjach zarobił setki tysięcy dolarów, mimo żedysponował niewielką armią zaufanych, zaprawionych w bojach ludzi gotowych robićwszystko, co tylko im każe, Maddox za każdym razem był z nimi na linii frontu.A kiedypojawiła się ta robota, natychmiast zorientował się, że nie może nikomu zlecić jej wykonania.Angażując się w nią, odczuwał satysfakcję na zupełnie innym poziomie.Postanowił, że jeśli to ustrojstwo naprawdę jest zdolne do tego, co twierdzą, już onzadba, żeby wszystko poszło jak z płatka.Tak czy inaczej, Drucker raczej nie był zachwycony przekazaną mu informacją.- Niedobrze, że Sherwood się tam kręci - powiedział.- Musisz się nim zająć, zanimsprawy wymkną się spod kontroli.- To nie potrwa długo - zapewnił polityka Maddox.- Facet jest podejrzany omorderstwo.Nie ma zbyt wielu możliwości.- Daj mi znać, kiedy będzie po wszystkim - podsumował Drucker i zakończyłrozmowę.Maddox odłożył telefon na biurko i jeszcze raz przeanalizował wydarzeniapoprzedniej nocy.Matt Sherwood okazał się twardszym orzechem do zgryzienia niż jego brat.Byli ulepieni z zupełnie innej gliny, czego zresztą Pocisk mógł się spodziewać, zważywszy,że znał kartotekę faceta.Z czego wynikał wniosek, że sprawa wymaga zakrojonych na szersząskalę działań.Jego ludzie monitorowali policyjne linie, ale to nie wystarczało.Matt Sherwooddziałał pod wpływem impulsu, podejmując tak nieoczekiwane inicjatywy, jak włamanie domieszkania Bellingera.Nieoczekiwane inicjatywy, które mogły się okazać dosyć uciążliwe.Maddox skoncentrował się i spróbował postawić na miejscu Matta, analizując wmyślach każdy krok, jaki podjął były oszust, próbując zrozumieć jego sposób działania.Starałsię myśleć kilka ruchów naprzód, szukając wszelkich brzytew, których mógł się chwytaćMatt, brzytew, które należało usunąć, zanim ofiara się ich złapie.Wrócił myślami doraportów, które dostarczyli mu jego ludzie, i postanowił spróbować szczęścia na tym polu.Skupił się na ekranie, na którym wyświetlił wszystkie przychodzące oraz wychodzącerozmowy Bellingera i Matta.Jego wzrok zatrzymał się na ostatniej pozycji - telefonie odkolegi z pracy Bellingera, niejakiego Csaby Komlosyego.Kliknął w niewielką ikonkę obok iwysłuchał wiadomości, która została nagrana na sekretarce nieżyjącego naukowca.Po chwiliprzesłuchał ją raz jeszcze, a potem odtworzył pierwszą rozmowę między obomawspółpracownikami.Tę, która sprowokowała wydarzenia poprzedniego wieczoru.Pocisk zerknął na zegarek i wziął do ręki telefon.ROZDZIAA 25Boston, MassachusettsLarry Rydell przez chwilę w osłupieniu wpatrywał się w wyświetlacz komórki, poczym odłożył ją na biurko.Właśnie skończył rozmawiać z Rebeccą.Znowu.Dwie rozmowy zcórką w ciągu niecałych dwudziestu czterech godzin.O wiele więcej, niż byłprzyzwyczajony.Jasne, mieli ze sobą dobry kontakt, mimo że prawie dziesięć lat wcześniejrozwiódł się z jej matką.Ale Rebecca miała dziewiętnaście lat.Była cudowną i szalonądziewczyną, wolną, studiowała na drugim roku w Brown i choć jak na kogoś, kto ma świat uswych stóp, zadziwiająco trzezwo stąpała po ziemi, w jej intensywnym od jakiegoś czasużyciu - jak można się było tego spodziewać - brakowało miejsca na regularne telefony dotatusia.Uwielbiał z nią rozmawiać.Uwielbiał, gdy była tak podekscytowana, zafrapowana,tak czymś zainteresowana, mimo że w jej ożywionym głosie wyczuwał również ślad lęku.Uwielbiał mieć od niej wieści dwa razy dziennie.Nie lubił tylko jej okłamywać.A przecież to robił.Okłamał ją dwa razy, i to w ciągu jednego dnia.W dodatku nadalbędzie ją okłamywał - jeśli wszystko pójdzie dobrze, przez resztę życia.Na myśl o tym poczuł się rozdarty, a uczucie to wzmogło się tylko, gdy dotarło doniego ponownie znaczenie tego, co właśnie działo się na jego oczach. To się dzieje naprawdę.Zaczęło się.Nie było już odwrotu.Myśl ta wywoływała u niego zarazem stan upojenia i przerażenie.Kiedy po raz pierwszy rozważał tę możliwość, zaledwie cztery lata wcześniej,wszystko wydawało się zupełnie nierealne.A mimo to tak szybko zamieniło się wrzeczywistość.Rozpad lodowca szelfowego można było przewidzieć.Monitorowali go zapomocą satelity, ale zaczął się szybciej, niż się spodziewali.Byli jednak gotowi.Gotowi gowykorzystać.Gotowi zmienić świat.Wrócił myślami do brzemiennego w skutki wieczoru spędzonego z Reeceem przedtrzema laty.Wspaniała kolacja.Butelka Brunello di Montalcino.Kilka cygar CohibaEsplendidos.Długa natchniona rozmowa na temat tego, co wynika z przełomu, którego udałosię dokonać Reeceowi.Wiele różnorakich jego zastosowań.Skoków wyobrazni, któreczasami bywają udziałem wielkich umysłów i które stają się rzeczywistością.A potem tosłowo - wystarczyło je tylko wymienić. Niewiarygodne.Jedno słowo.Katalizator, który pchnął umysł Rydella na nieznane dotąd terytorium.Mroczne, tajemnicze, cudowne, zakazane terytorium.I oto niecałe cztery lata pózniejniemożliwe stało się możliwe.Reece.Przed oczami Rydella nagle pojawiła się twarz naukowca.Obok niejzmaterializowały się inne - młode, utalentowane, oddane - a towarzyszyło im znane mudobrze, głęboko zakorzenione, trudne do zaakceptowania uczucie.Na wspomnienieostatniego dnia w Namibii ścisnęło mu się serce.Po ostatnim teście.Po tym, gdy razem wupojeniu obserwowali, jak ich ciężka praca przynosi owoce, i to w tak spektakularny,uskrzydlający sposób.A potem wszystko poszło nie tak.Ciągle widział Maddoxa, jak stoiobok niego i pociąga za spiist.Słyszał własny krzyk, słyszał kulę wbijającą się głucho wplecy Reecea, widział, jak ciałem jego przyjaciela wstrząsa dreszcz jak pada prosto wramiona Dannyego Sherwooda.Te dzwięki i obrazy miały go prześladować do końca życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]