[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pug i Tomas siedzieli koło Kulgana.Gardan podszedł do Księcia. Panie, tylna straż się spóznia.Borric skinął głową. Wiem.Powinni wrócić ponad pół godziny temu. Popatrzył w dół zboczaku wielkiej puszczy okrytej mgiełką na horyzoncie. Poczekamy jeszcze pięćminut, a potem ruszamy.Czekali w milczeniu, ale gwardziści nie pojawili się.W końcu Gardan zwróciłsię do swych żołnierzy. No dobra, chłopaki, ruszamy.Gwardziści ustawili się w kolumnę za Księciem i Kulganem.Chłopcy zamy-kali pochód.Pug policzył wszystkich.Zostało tylko dziesięciu żołnierzy.* * *Po dwóch dniach nadciągnęły z wyciem wichry.Lodowate igiełki siekły od-kryte ciało.Wszyscy otulili się szczelniej, pochylili i brnęli powoli ku północy.Aby zapobiec odmrożeniom nóg, poobwiązywano buty szmatami, ale niewiele topomagało.Pug na próżno starał się uwolnić oczy od lodu.Nie udało mu się.Naostrym wietrze i tak łzawiły, a łzy szybko zamieniały się w kropelki lodu i utrud-niały patrzenie.Przez wyjący wiatr przedarł się głos Kulgana. Panie, nadciąga burza śnieżna.Musimy znalezć schronienie, bo inaczejzginiemy.Książę przytaknął i ruchem ręki wysłał dwóch ludzi naprzód, aby szukali ja-kiejś osłony.Wybrana dwójka ruszyła przed siebie niezdarnym biegiem, potyka-171jąc się co chwila.Poruszali się niewiele szybciej niż reszta, lecz mężnie parli doprzodu, by wykonać zadanie, spalając resztki mizernych sił.Z północnego zachodu nadciągał wysoki wał chmur.Pociemniało. Ile czasu nam zostało, Kulgan? zapytał Książę, przekrzykując wyciewiatru.Kulgan machał ręką ponad głową.Wicher rozwiewał mu brodę i włosy, od-krywając wysokie czoło. Najwyżej godzina.Książę skinął głową i przynaglił ludzi do szybszego marszu.Przejmujące,straszne rżenie konającego konia wzniosło się ponad świst wiatru.Po chwili żoł-nierz krzyknął, że padł ostatni koń.Borric zaklął i zatrzymał kolumnę.Rozkazałjak najszybciej dobić zwierzę i poćwiartować.%7łołnierze szybko wykonali rozkazi po chwili na śniegu leżały dymiące kawały mięsa, stygnąc przed zawinięciemw koce.Skończyli i rozdzielili równo mięso. Jeżeli znajdziemy jakieś schronienie, rozpalimy ognisko i upieczemy mięso krzyknął Książę.Pug dodał po cichu sam do siebie, że jeżeli nie znajdą, to mięso i tak na wieleim się nie przyda.Znowu ruszyli w drogę.Po paru chwilach powrócili dwaj wysłani naprzód gwardziści z wieściami, żeniecałe pięćset metrów przed nimi jest jaskinia.Książę nakazał, aby poprowadziliresztę.Zaczynała się zamieć.Niebo było zupełnie ciemne, a widoczność ograniczonado stu, dwustu metrów.Pug czuł narastający zawrót głowy.Z ledwością wyciągałstopy z tworzących się już zasp.Obie ręce miał zgrabiałe.Zastanawiał się, czy ichnie odmroził.Tomas, z natury bardziej odporny, trzymał się troszkę lepiej, ale i on był zbytzmęczony, aby mówić.Brnął po prostu przez śnieg u boku przyjaciela.Pug stwierdził nagle, że leży twarzą w śniegu.Poczuł senność i ogarniającego ciepło.Tomas ukląkł koło Puga i potrząsnął nim mocno.Na wpół przytomnychłopiec jęknął. Wstawaj! krzyczał Tomas. Już tylko parę kroków.Przy pomocy Tomasa i jednego z żołnierzy Pug niezdarnie stanął na nogach.Tomas powiedział gwardziście, że sam już się zajmie przyjacielem.%7łołnierz kiw-nął głową, ale został w pobliżu.Tomas odwiązał jeden z oddanych z koca pasów,którym był obwiązany, i przymocował jego koniec do skórzanego pasa Puga.Po-tem na pół prowadząc się, na pół ciągnąc, ruszyli razem przed siebie.Chłopcy szli krok w krok za jednym z gwardzistów, który w pewnym momen-cie odwrócił się i pomógł im przejść wokół wystającej skały.Znalezli się u wylotujaskini.Potykając się zrobili jeszcze kilka kroków w głąb przytulnej ciemnościi padli na kamienną podłogę.W porównaniu do sytuacji na zewnątrz, gdzie wiał172wiatr, zacinając lodowatymi podmuchami, jaskinia wydawała się bardzo ciepła.Zapadli natychmiast w sen.* * *Pug poczuł zapach pieczonej koniny i obudził się.Podniósł się i rozejrzał.Nazewnątrz było ciemno, a w jaskini płonął ogień.W pobliżu leżał stos suchych ga-łęzi i chrustu.Kilku żołnierzy podsycało ostrożnie płomień.Obok stali inni i pie-kli nad ogniem kawałki mięsa.Pug wyprostował i zgiął palce.Piekielnie bolało.Kiedy zdjął poszarpane na strzępy rękawice, stwierdził z ulgą, że ręce nie byłyjednak odmrożone.Szturchnął Tomasa.Chłopak przebudził się, oparł na łokciachi zamrugał w świetle ognia.Gardan stał po drugiej stronie ogniska i rozmawiał z gwardzistą.Nieopodalsiedział Książę pogrążony w cichej rozmowie z synem i Kulganem.Za Gardanemi stojącym koło niego żołnierzem była tylko nieprzenikniona ciemność.Nie pa-miętał, o której godzinie znalezli jaskinię, ale był pewien, że on i Tomas przespaliładnych parę godzin.Kulgan zobaczył, że się ocknęli, i podszedł. No i jak? Jak się czujecie? zapytał z troską.Powiedzieli, że zważywszy na okoliczności, czują się całkiem dobrze.Kazałim zdjąć buty i z radością stwierdził, że nie odmrozili sobie stóp, chociaż jedenz żołnierzy, jak zauważył, nie miał takiego szczęścia. Jak długo spaliśmy? spytał Pug. Przez całą wczorajszą noc i cały dzień dzisiaj odpowiedział mag i wes-tchnął.Pug zauważył, że wykonano wiele pracy.Nazbierano i przygotowano drew-no na opał, które przykryto kocami.Zobaczył też złowione w sidła dwa zające,powieszone za nogi u wylotu jaskini, a przy ognisku rząd bukłaków świeżo na-pełnionych wodą. Mogłeś nas obudzić powiedział Pug z nutką niepokoju w głosie.Kulgan pokręcił głową. Książę i tak by nie ruszył przed ustaniem zamieci, a to stało się dopierokilka godzin temu.Nie przejmuj się.Ty i Tomas nie byliście jedynymi, którzybyli zmęczeni.Wydaje mi się, że nawet niezmordowany sierżant byłby w stanieprzejść zaledwie kilka kilometrów po jednej nocy wypoczynku.Książę zorientujesię w sytuacji jutro rano.Jeżeli pogoda utrzyma się, chyba ruszymy w dalsządrogę.173Kulgan powstał i dał im znak, by spali dalej, jeżeli mogą, i wrócił do Księcia.Pug nie mógł się nadziwić, że jak na kogoś, kto przespał całą dobę, był zno-wu wyjątkowo zmęczony.Pomyślał jednak, że dobrze by było napełnić żołądekprzed udaniem się ponownie na spoczynek.Tomas odpowiedział skinieniem gło-wy na nie zadane pytanie i obaj przysunęli się bliżej ogniska.Jeden z żołnierzypiekących mięso dał im dwie gorące porcje.Chłopcy zjedli je błyskawicznie, a potem usiedli, opierając się o ścianę dużejjaskini
[ Pobierz całość w formacie PDF ]