[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyglądał mi się swoimi niebieskimi oczyma, a ja patrzyłem na niego.Pomimo swejogorzałej cery wyglądał mi na faceta, który lubi sobie popić.Zwiadczyło o tym pewneobrzmienie i połysk skóry, spod której wyraznie przebijała siateczka żyłek, a także zanadtobłyszczące oczy.Zapytałem: Ktoś tam teraz mieszka? Ani żywego ducha.Parę tygodni temu zjawiła się pani Kingsley, ale już zjechała nadół.Pewnie znowu przyjedzie.On panu tego nie powiedział?Przybrałem zdziwiony wyraz twarzy. A co? Czyżby domek był na sprzedaż razem z nią?W pierwszej chwili jego spojrzenie spochmurniało, ale potem odrzucił głowę w tył iwybuchnął śmiechem, który zabrzmiał jak seria kichnięć z rury wydechowej traktora i rozdarłw strzępy leśną ciszę. Jezu! wydyszał przez śmiech. O mało się nie posikałem! Na sprzedaż razem znią !.Jeszcze jeden wybuch wesołości, po którym jego usta zatrzasnęły się niby pułapka. Nie ma co stwierdził, przypatrując mi się uważnie. To bardzo fajna chałupka.Spytałem: Aóżka wygodne?Pochylił się ku mnie i z uśmiechem zapytał: A chciałby pan wypróbować moją pięść na swojej szczęce?Patrzyłem na niego z otwartymi ustami. To był błyskawicznie wyprowadzony cios wyznałem. Nawet go nie zdążyłemprzewidzieć. Niby skąd, do cholery, miałbym wiedzieć, czy łóżka są tam wygodne? warknął,pochylając się nieco, aby w razie potrzeby móc wypuścić prawego sierpowego. Nie wiem, dlaczego właściwie miałby pan tego nie wiedzieć odparłem alewycofuję pytanie.W końcu sam mogę to sprawdzić. Widzicie go powiedział zgryzliwym tonem. Zdawało mu się, że nie umiemrozpoznać ciekawskiego tajniaczka.A ja z takimi jak ty grałem w kotka i myszkę wewszystkich możliwych stanach tego rozległego kraju.Chrzanię cię, kolego.I chrzanięKingsleya.Wysłał cię taki szmat drogi pod górę, żeby się upewnić, czy nie kładę się do łóżkaw jego piżamach, co? No to posłuchaj, przyjemniaczku.Może mi szwankować noga i co tamjeszcze, ale względem bab w niczym mi to nie przeszkadza i.Zastopowałem go, wyciągając przed siebie rękę, choć nie bez obawy, że wyrwie mi jąz barku i wrzuci do jeziora. Nie odpuszczaj pan tak gwałtownie sprzęgła powiedziałem. Nie po to się tutłukłem, żeby zajmować się pańskim życiem erotycznym.Nigdy nie widziałem paniKingsley, a pana Kingsleya zobaczyłem na własne oczy dopiero dzisiejszego ranka.O co siępan tak, do cholery, wściekasz?Spuścił wzrok i tak energicznie przeciągnął wierzchem dłoni po ustach, jakby chciałpokaleczyć sobie wargi.Następnie podniósł dłoń na wysokość oczu, zacisnął ją w pięść, poczym wyprostował palce i przypatrzył im się ze skupieniem.Lekko drżały. Przepraszam, panie Marlowe powiedział z wahaniem w głosie. Zeszłej nocy zamocno dałem sobie w szyję i mam kaca jak siedmiu Szwedów razem wziętych.Od miesiącajestem tu sam i z tego wszystkiego zacząłem już sam ze sobą gadać.Coś mnie gnębi, wie pan. Może pomogłoby na to parę głębszych?Spojrzał na mnie z nagłym błyskiem zainteresowania w oczach. A miałby pan coś?Wyciągnąłem z kieszeni piersiówkę żytniówki, trzymając ją w taki sposób, żeby mógłsię przyjrzeć zielonej etykiecie. Przecież nie zasłużyłem sobie na to powiedział z zachwytem. Psiakrew, niezasłużyłem! Rozejrzę się za jakimś szkłem.Zaczeka pan tutaj czy wejdzie pan do środka? Wolę zostać tutaj.Mogę stąd podziwiać widoki.Wywijając sztywną nogą wszedł do chaty i wrócił z dwoma małymi szklaneczkami.Kiedy przysiadł obok mnie na głazie, poczułem bijący od niego odór zastarzałego potu.Odkręciłem metalową nakrętkę i nalałem mu solidną porcję, samemu zadowalając sięparoma kroplami.Trąciliśmy się i podnieśliśmy szklaneczki do ust
[ Pobierz całość w formacie PDF ]