[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po prostu bym zwariowała.Wyobrażałam to sobieniezwykle wyraznie.Zaczęłabym wrzeszczeć i dyszeć, rzucać się i szarpać wkompletnym przerażeniu.Wolałabym raczej umrzeć niż znowu to przeżywać.Nie do pomyślenia było, żebym znowu żyła w zamknięciu.Więc nosiłam nóż chociaż moje aresztowanie było tak mało prawdopodobne ponieważ wiedziałam,że w razie konieczności mogę wybrać odpowiednią chwilę i błyskawiczniewykonać dwa długie, pionowe cięcia wzdłuż przedramienia i jedno przez żyłęszyjną.Umrę, zanim zdążą nałożyć mi kajdanki, zanim zdążą ponownie zamknąćmnie w klatce, skąd nie ma wyjścia.Uważałam to za wielkie zwycięstwo iprzerażającą wyprawę w nieznane kiedy mogłam wreszcie wyrzucić nóż i jezdzićbez niego.Strach przed uwięzieniem, przed pozbawieniem wolności zawsze był we mnietak silny, że kładł się cieniem na wiele innych rzeczy w moim życiu.Wyrażał się wklaustrofobii, która uniemożliwiała mi latanie samolotami, ponieważ tam zamykająciężkie drzwi i nie ma już wyjścia.Nie mogłam jezdzić na tylnym siedzeniudwudrzwiowego samochodu.Jeśli miałam dostęp do klamki, wiedziałam, że wkażdej chwili mogę wyskoczyć, co mnie trochę uspokajało.Nie mogłam jezdzić windą, ponieważ po zamknięciu drzwi znowu tkwiłam wklatce.Musiałam zorganizować sobie życie, żeby uniknąć sytuacji, które wywołująataki strachu.Pogardzałam sobą za tę słabość.Pogardzałam sobą za to, że nie mogęlecieć samolotem.Pogardzałam sobą za to, że pocę się i trzęsę jak liść, kiedy muszęskorzystać z windy.Pewnego razu wybierałam się na rozmowę w sprawie zatrudnienia w wieżowcunależącym do gazety.Kiedy weszłam do westybulu, zobaczyłam tylko biurkorecepcji i windę.Weszłam do windy, ponieważ nie miałam wyboru; nie byłoschodów.Ale nie wiedziałam, że trzeba mieć specjalny klucz od ochrony, żebyuruchomić windę i wjechać na górę do redakcji.Więc drzwi się zamknęły izostałam uwięziona w środku.Wpadłam w panikę.Byłam wystrojona: ubrałam się w kostium, staranieumalowałam i uczesałam.Ale natychmiast zaczęłam płakać, więc tusz spływał mipo policzkach.Zaczęłam się pocić i dygotać.Serce waliło mi boleśnie mocno.Zaczęłam łomotać pięściami w drzwi windy i wrzeszczeć.Strażnik z ochronyotworzył drzwi, popatrzył na mnie, podał mi klucz i powiedział lakonicznie: Potrzebuje pani tego, żeby wjechać na górę.Zdawało mi się, że jestem uwięziona w windzie przez wieczność, ale kiedy tenstrażnik otworzył drzwi i spojrzałam na zegar nad recepcją, zobaczyłam, żespędziłam tam tylko trzy minuty.* * *W wieku dwudziestu kilku lat poszłam do księgarni z przyjaciółką.W dzialepoezji jak zwykle zaczęłam wertować książki i trafiłam na tomik Edny St.VincentMillay.Otworzyłam go na chybił trafił i przeczytałam słowa: Czym jest mojeżycie dla mnie? Czym ja jestem dla życia?.Zalałam się łzami na środku księgarniBarnes & Noble.Oto był wiersz, który przeczytałam w wieku dziesięciu lat,tamtego magicznego popołudnia.Oto były słowa, które zachowałam w sercu przezresztę życia, poezja, którą tak pragnęłam ponownie odnalezć, której szukałam przeztyle lat.Oto wreszcie była poetka, która dokładnie wyraziła moje uczucia wobecśmierci, straty i bolesnych wspomnień.Nadal pisałam w codziennej pracy, w prywatnym dzienniku, w poezji isłowo pisane miało dla mnie fundamentalne znaczenie.Czytanie o cudzychcierpieniach i tryumfach powstrzymywało mnie od użalania się nad sobą.Codzienne wywiady z ludzmi, którzy przeżywali własne porywy rozpaczy, uczyłymnie współczucia.A czytanie poetów takich jak Millay dawało mi nadzieję.Przez lata moje gusty literackie ewoluowały, lecz wciąż miałam zwyczajcytowania na głos ulubionych pisarzy, jak w siódmej klasie do Joego, który złamałmi serce.I wciąż mężczyzni w moim życiu, bez względu na długość czy stopieńznajomości, nie potrafili pojąć, o czym właściwie mówię, dlaczego słowo pisaneznaczy dla mnie tak wiele i dlaczego jestem taka rozczarowana, że dla nich nieznaczy nic.Kierowałam rozmowę na literaturę, po czym deklamowałam na przykładSzekspirowski sonet: Gdy pod wzgardą Fortuny i ludzkiej niełaski. [WilliamSzekspir, sonet XXIX, przeł.Marian Hemar.] albo wiersz Edny St.Vincent Millay.I zwykle,chociaż zdawałam sobie z tego sprawę najwyżej ułamkiem świadomości, to byłtest.Postanawiałam wyrecytować te wersy i zobaczyć, co się stanie.Zawszespotykał mnie zawód.Zwykle mężczyzna spoglądał na mnie tępo i zmieniał tematalbo pytał: Och, co to takiego? , ja wyjaśniałam, a on mówił: Hmm.Nauczyłaśsię tego na pamięć? Po co?.Moje fantazje nigdy się nie spełniały.Chciałamspotkać kogoś, kto czułby do tych wierszy to samo co ja.Tak zdarzyło się tylko raz.Zadeklamowałam urywek wiersza Michała Aniołamężczyznie, z którym się spotykałam, a on ożywił się i powiedział: Racja, zapomniałem, że Michał Anioł był nie tylko artystą, ale także poetą.Serce mi zabiło i powiedziałam: Tak, był cudowny.Mam tomik jego poezji, jeśli chciałbyś zobaczyć.Podałam mu książkę, a on przewertował ją i zawołał: Och, jest też włoska wersja.Znam biegle włoski.Tym mnie zadziwił, chociaż zawsze miałam poczucie niższości wobec ludzi,którzy znali obce języki albo zjezdzili cały świat.Pomyślałam jednak: Może tojest to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]