[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułem się szczęśliwy, nie umiem tego wyjaśnić, ale zorientowałem się, że przedtemokazałem słabość, a teraz odpłacałem jej za to wszystko, co mi mówiła i co o mnie myślała.Spacerowałem na górze, wszedłem do jej pokoju, śmiać mi się chciało, kiedy pomyślałem oniej tam na dole; jej przeznaczeniem były te doły w każdym znaczeniu, nawet jeśli napoczątku na to nie zasługiwała, to teraz zrobiła wszystko, żeby to jej się właśnie należało.Miałem autentyczne powody, żeby nauczyć ją, co jest co.No i w końcu położyłem się spać, obejrzałem poprzednio zrobione zdjęcia i niektóreksiążki i to mi nasunęło pewne pomysły.Jedna z książek miała tytuł Buty i były w niej bardzo interesujące zdjęcia dziewcząt,głównie ich nóg w rozmaitych typach obuwia, niektóre miały tylko buty i paski, były tonaprawdę niezwykłe zdjęcia, wyjątkowo artystyczne.Kiedy jednak poszedłem rano na dół, zapukałem i jak zwykle poczekałem chwilę,zanim wszedłem.Zdumiało mnie to, że jeszcze leżała w łóżku, spała w ubraniu, przykrytajednym kocem i wydawało się, że przez chwilę nie miała pojęcia, gdzie jest ani kim ja jestem.Stałem czekając, że rzuci się na mnie, ale usiadła tylko na brzegu łóżka, oparła łokcie nakolanach, a głowę na rękach, jakby wszystko wokół było koszmarnym snem, a ona nie miałaochoty się obudzić.Zakasłała.Kaszel zdawał się wydobywać z głębi płuc.Wyglądała naprawdę strasznie.Postanowiłem więc nic nie mówić i poszedłem po śniadanie.Wypiła kawę i zjadłazupę mleczną, więc nie było mowy o głodówce, i zaraz przybrała poprzednią pozycję, z głowąopartą na rękach.Znałem jej sztuczki, chciała wzbudzić we mnie litość.Sprawiała wrażeniezupełnie przegranej, ale uznałem, że to tylko poza, która ma rzucić mnie na kolana i skłonićdo błagania o przebaczenie albo o coś równie głupiego.- Czy chcesz coldrex? - zapytałem.Wiedziałem, że jest naprawdę zaziębiona.Skinęła głową, nie zmieniając pozycji, więc poszedłem po proszki, a kiedy wróciłem,nadal siedziała z głową opartą na rękach.Nie ulegało wątpliwości, że odgrywała wielką scenę.Obrażona.Więc pomyślałem sobie, dobrze, niech się dąsa.Ja mogę poczekać.Zapytałem, czyczegoś potrzebuje, pokręciła przecząco głową, więc wyszedłem.Kiedy zszedłem na dół w porze obiadowej, leżała w łóżku.Spojrzała na mnie spodkołdry, powiedziała, że chce tylko trochę zupy i herbatę, więc spełniłem jej życzenie iwyszedłem.Mniej więcej to samo powtórzyło się przy kolacji.Chciała aspirynę.Prawie nicnie jadła.Ale już kiedyś odegrała podobne sceny.Przez cały dzień nie zamieniliśmy nawetdwudziestu słów.Następnego dnia powtórzyło się to samo: kiedy wszedłem, leżała w łóżku.Tyle że niespała, obserwowała mnie bacznie.- No i co? - zapytałem.Nie odpowiedziała, dalej leżała nieruchomo.- Jeśli myślisz, że nabiorę się na te numery z leżeniem w łóżku,to się mylisz.To sprawiło, że otworzyła usta.- Nie jesteś istotą ludzką.Jesteś nędzną, onanizującą się pluskwą.Zachowywałem się tak, jakbym nic nie słyszał, po prostu przyniosłem jej śniadanie.Kiedy poszedłem po kawę, powiedziała: - Nie zbliżaj się do mnie.- Jej głos był przepojonyjadem.- A gdybym cię tak zostawił tutaj? - zapytałem żartem.- Co byś wtedy zrobiła?- Gdybym miała dość siły, żeby cię zabić, zrobiłabym to.Jak skorpiona.Zrobię to,kiedy poczuję się lepiej.Nigdy nie poszłabym na policję.Więzienie to o wiele za dobre dlaciebie.Wróciłabym tu, żeby cię zabić.Wiedziałem, że się złościła, bo jej sztuczki nie skutkowały.Sam byłem zaziębiony,zdawałem sobie sprawę, że to nic poważnego.- Za dużo mówisz - powiedziałem.- Zapominasz, kto tu rządzi.Mógłbym po prostu otobie zapomnieć.Nikt by się nie dowiedział.W odpowiedzi jedynie zamknęła oczy.Wtedy wyszedłem.Pojechałem do Lewes i kupiłem jedzenie.Kiedy powiedziałem, że obiad jest gotowy, wydawało się, że śpi, poruszyła się lekko,więc wyszedłem.W porze kolacji dalej była w łóżku, ale już siedziała i czytałaSzekspira, którego jej kupiłem.Zapytałem, czy czuje się lepiej.Oczywiście nie bez sarkazmu.Nawet się nie pofatygowała, żeby odpowiedzieć, nie przestała czytać.O mało niewyrwałem jej wtedy książki, żeby dać jej nauczkę, ale zapanowałem nad sobą.W pół godzinypózniej, po zjedzeniu kolacji, znowu do niej poszedłem.Nic nie zjadła, a kiedy toskomentowałem, powiedziała: - Niedobrze mi.Chyba mam grypę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]