[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdziś się zarumienił. Cóż to ma znaczyć? zawołał. Ten Alfons i przyjazń jego was gubi.Chciejcie mnie wysłuchać izrozumieć.Pragnęliście nauki, czujecie potrzebę zgotowania sobie przyszłości,odzyskania stanowiska.a to życie, jakie prowadzicie.marnuje czas i zle nawas wpływa.Młody hrabia zalał się rumieńcem. Bardzo umiem cenić waszą dla mnieżyczliwość rzekł ale pozwólcie mi sobie odpowiedzieć, że beztowarzystwa żyć nie mogłem, a w złem towarzystwie bym nie wytrzymał.Alfons jest co się zowie dobrze wychowanym człowiekiem.jest moimprzyjacielem.Do odzyskania stanowiska, jeśli co, to stosunki potrzebne.Wszakże pracuję? Uderzcie się w piersi! co to jest za praca? zawołał %7łabicki.Jesteściewolni, możecie uczynić co chcecie; z innymi jednak i lepszymi postanowieniamituście przybyli. Nie zmieniło się w nich nic a nic! zawołał Zdziś. Tak sądzicie? zapytał %7łabicki uśmiechając się.Jeśli sumienie własne nicwam nie mówi, cóż moje słowa warte?? Przepraszam dodał niepotrzebniem się wyrwał.Zdzisław choć trochę rozdrażniony, żywo podał mu rękę, zabełkotał cośniewyraznie, chciał się tłumaczyć. Mogę nie mieć słuszności dokończył %7łabicki biorąc za kapelusz, aletowarzystwo pana Alfonsa nie zdaje mi się.dobrem.Chłopak miły, alepróżniak.Nie znam jego położenia, zdaje się być majętny.rozpieszczony izepsuty.Towarzystwo u niego zbiera się nie najlepsze.Zdziś gorąco zaczął bronić i wychwalać przyjaciela; %7łabicki umilkł wprędce,spojrzał na zegarek i pożegnał.Po wyjściu jego jakiś czas hrabia chodził zamyślony po pokoju, zdawał sięnierad sam z siebie.Na dziesiątą wypadał odczyt jakiś, od którego się uwolnił. Jednym mniej lubwięcej, nic nie znaczy! wytłumaczył się sam przed sobą.Czas był bardzo brzydki.Alfons mu wczoraj pożyczył nowego romansuDumasa, siadł go czytać i zatopił się w nim cały.Biła dwunasta, gdy nawschodach dały się słyszeć kroki, po których poznał Zdziś przyjaciela.Wistocie wpadł Alfons i rzucił mu się na szyję śmiejąc i śpiewając. Jestem najszczęśliwszy z ludzi! zawołał. Cóż Herminia? A! nie! nie! odebrałem wiadomość, matka moja przybywa dziś.Zdrowie jejwymagało porady lekarza, zabawi tu kilka miesięcy.Poznasz ją, to anioł! Dziświeczorem jedzie, zna cię z listów moich, zapraszam na wieczór do niej.I wnet zmieniając rozmowę dorzucił Alfons, iż koniecznie musi ją zapoznać zPuciatami aby jego Herminię ukochała.Ponieważ do wieczoru wiele miał jeszcze oblecieć kątów, aby matce najęteprzygotować mieszkanie, pożegnał więc prędko Zdzisława, zamawiając go nawieczór do siebie.Apartament pani Robertowej przytykał do synowskiego.Szczęśliwie się tak udało, iż go znalazł wolnym, i choć drogo, mógł pochwycićdla matki.Zdziś, który z opowiadań Alfonsa i z portretu znał matkę przyjaciela, ciekaw byłją poznać, ale niemałą też wagę przywiązywał do wystąpienia przed nią.Spodziewał się w niej znalezć osobę wyższego świata i ukształcenia, i chciałokazać, że do tego należał koła.Odstąpił więc na ten dzień od systemu i ubrałsię jak mógł najstaranniej i najsmakowniej.Zwierciadło zapewniło go, że byłtak piękny, iż nawet obok Alfonsa mógł się takim wydawać.O godzinie ósmejwyszedł z domu.Rozmowa z %7łabickim zatarła się tym wrażeniem pózniejszem.Przybrawszy jak mógł najpoważniejszą i smętną postawę, najwłaściwszą doswej roli Zdziś z bijącem sercem wsunął się do salonu.Alfons przyjął go udrzwi. Dziś dla wszystkich nie ma mnie w domu, prócz ciebie.drogi przyjacielu.chodz.Gdy Zdzisław oczy podniósł, spodziewając się ujrzeć przed sobą poważną iniemłodą osobę, zdziwił się nadzwyczajnie, widząc jakby żywy ten pięknyportret, który go zachwycał.Pani Robertowa, która miała tak słusznego syna, zdawała się być jego siostrą,tak zachowała całą świeżość młodości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]